Nie ufaj nikomu. Kathryn Croft
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Nie ufaj nikomu - Kathryn Croft страница 16
Josie
Alison nie odzywa się do mnie od czasu incydentu z Aaronem i nawet nie chce dać mi szansy, żebym mogła wyjaśnić, co się wydarzyło. Za każdym razem, gdy próbuję z nią porozmawiać, wychodzi z pokoju bez słowa i to – o dziwo – okazuje się gorsze, niż gdyby po prostu na mnie naskoczyła.
Racja leży po mojej stronie, ale ona nie chce mnie wysłuchać, co czyni z niej jeszcze dziwniejszą osobę, niż myślałam. Nie wiem, czy próbowała kontaktować się z Aaronem, ale jeśli rozmawiali, to jestem pewna, że naopowiadał jej bzdur.
Dziś jest ostatni dzień ferii świątecznych i jakimś cudem udało mi się przebrnąć przez ten okres. Brałam dodatkowe zmiany w kawiarni i rzuciłam się w wir nauki – w dziwnej mieszance determinacji i desperacji, jednocześnie pragnąc odnieść sukces i zagłuszyć samotność, żeby nie ulec pokusie i nie pójść na drinka.
Ale dziś nie pracuję, a nie mogę znieść myśli o tym, że utknę tutaj, z Alison wałęsającą się po mieszkaniu i odpychającą mnie swoim milczeniem, równie zagubioną jak ja, tyle że w inny sposób. Większość przerwy świątecznej spędziła u rodziców, ale teraz wróciła i już sama nie wiem, co jest gorsze.
W końcu podejmuję decyzję: dziś pojadę do domu. Oczywiście nie po to, żeby zobaczyć się z nią, ale tęsknię za Kierenem i wiem, że jemu też musi mnie brakować. Nie rozumie, dlaczego wyprowadziłam się tak daleko, dlaczego musiałam od niej uciec. Może Liv próbowała nastawić go przeciwko mnie, ale nie zdaje sobie sprawy, jak mocny charakter ma Kieren, chociaż ma jeszcze tak mało lat. Jest taki jak ja – gdy ona w końcu to odkryje, nie będzie zachwycona…
Podróż pociągiem do Brighton mija zbyt szybko i wychodzę na peron, chociaż nie jestem jeszcze gotowa na powrót do miasta, o którym nigdy nie zdołam myśleć jak o domu. A jednak jeszcze kilka miesięcy temu stnowiło jedyne miejsce, w którym kiedykolwiek mieszkałam, jedyne miejsce, w którym kiedykolwiek byłam.
Jakimś cudem ona ma wielu przyjaciół, którzy ją wspierają: zbyt wielu, rozsianych po całym osiedlu. Wzdrygam się na myśl o tym, ile osób przeciwko mnie nastawiła. Muszę zachować czujność i być gotowa, żeby bronić siebie i swoich działań. Ale mogę trzymać głowę wysoko, bo zrobiłam jedyne, co mogłam zrobić: postąpiłam właściwie.
Jest tylko jedna osoba, która nie odwróciła się ode mnie po tym, co się stało: Sinead, mieszkająca po sąsiedzku. Mimo że jest mniej więcej w wieku Liv i sama ma dwoje dzieci, nigdy nie znalazła z nią wspólnego tematu i nigdy jej nie lubiła, więc nie byłam zaskoczona, gdy podeszła do mnie któregoś dnia w sklepie i powiedziała, że wierzy w moją wersję wydarzeń.
– Wiem, że nigdy byś nie skłamała, Josie. Za to Liv… Przepraszam, wiem, że to twoja mama, ale mój Boże, co za ciężki przypadek.
Od tamtego czasu Sinead regularnie wysyła mi esemesy z informacjami na temat Kierena – tylko dzięki temu wiem, co u niego słychać. Zastanawiam się, czy nie zapukać do niej, zanim pójdę do Liv, ale szybko dochodzę do wniosku, że to zły pomysł. Nie chcę, żeby ktoś mnie tam zobaczył; Sinead i jej rodzina mieliby przez to nieprzyjemności.
Dom Liv – nie mój, nigdy nie był mój – znajduje się niedaleko plaży, więc najpierw podjeżdżam autobusem na molo, żeby dać sobie więcej czasu. O tej porze roku nabrzeże jest opuszczone, atmosfera w niczym nie przypomina zgiełku letnich miesięcy, ale to mi odpowiada – mogę być niewidzialna.
W tej chwili naprawdę chętnie bym się napiła, żeby choć trochę się uspokoić, bo tak naprawdę boję się, do czego ona jest zdolna. Ale trzymałam się z dala od Brighton już wystarczająco długo. Cztery miesiące to cholernie dużo czasu dla dzieciaka, a chcę, żeby Kieren wiedział, że o nim nie zapomniałam; że nigdy nie zapomnę.
Gdyby istniał sposób, żeby odebrać go jej teraz, zrobiłabym to za wszelką cenę. Ale taki sposób nie istnieje; już to sprawdziłam. Nie wiem, jak wygląda życie Kierena, ale modlę się, żeby nie było tak złe jak moje kiedyś. To chłopiec, więc przynajmniej nie będzie o niego zazdrosna, ale wciąż nie ma pojęcia, jak być matką – to nie leży w jej naturze. Dla niej dzieci to tylko błędy, które powstrzymują ją przed życiem, jakie chciałaby wieść. I odstraszają każdego mężczyznę, którym jest zainteresowana.
Zbyt długo gapię się na fale i już naprawdę nie mogę tego odwlekać. Przyjechałam tutaj, żeby zobaczyć Kierena. Aby to zrobić, muszę się z nią zmierzyć.
„Dobra, jestem gotowa. Dawaj! Zniosę wszystko”.
Dom jest tak samo obskurny, jak zapamiętałam, przez co uświadamiam sobie, że nic się tu nie zmieniło. Naciskam dzwonek i słyszę, jak jego dźwięk rozlega się w środku. Nabieram powietrza w płuca i przygotowuję się na najgorsze, gdy drzwi otwierają się powoli.
– JoJo! – piszczy Kieren i rzuca się na mnie, ściskając mocno.
Kucam, żeby się z nim zrównać.
– Gdzie mama? Chyba jest w domu, prawda? – To byłoby w jej stylu, zostawić pięciolatka samego.
Kieren kiwa głową, a uśmiech znika mu z twarzy.
– Jest w wannie – odwraca się i spogląda na schody wiodące na piętro. – Powiedziała, że mam cię nigdy nie wpuszczać – mówi. – Dlaczego ona jest dla ciebie taka okropna?
„Wyjaśnię ci to pewnego dnia, gdy będziesz wystarczająco duży, żeby zrozumieć, co mi zrobiła”.
Spoglądam nad jego ramieniem w głąb przedpokoju i zauważam piętrzące się buty i kurtki oraz porzucone worki ze śmieciami. Ich zawartość wysypuje się na ziemię, bo nie chce jej się przejść tych kilku dodatkowych metrów, żeby wrzucić je do kontenerów na zewnątrz.
– Kieren, kiedy poszła się kąpać?
Mój brat wzrusza ramionami.
– Dopiero co. Powiedziała mi, żebym oglądał telewizję i nikomu nie otwierał.
To na wypadek, gdybym się pojawiła. Ona wiedziała, że nie dam rady długo trzymać się z dala od Kierena. Zawsze wyleguje się w wannie godzinami, więc odprężam się odrobinę i mówię mu, żeby włożył kurtkę i dołączył do mnie na progu. Moja stopa nie postanie w tym domu, o ile nie będę zmuszona tam wejść.
Siadamy na schodkach i wtulamy się w siebie, żeby się ogrzać.
– Myślałem, że wyjechałaś – mówi Kieren. Odsuwa się, żeby na mnie popatrzeć. – Mama powiedziała, że nigdy nie wrócisz.
– Cóż, a jednak tu jestem – odpowiadam.
Z łatwością mogłabym wyjaśnić, jak podłą, kłamliwą suką jest ta kobieta, ale nie chcę mu tego robić. Tak długo, jak ona go karmi, ubiera i nie znęca się nad nim, nie zamierzam mówić o niej źle w jego obecności. Mój brat jest w takim wieku, gdy rodzice są dla dziecka całym światem, i nie chcę mu tego odbierać. A gdy patrzę na jego najwyraźniej nową i nieskazitelnie czystą bluzę z Myszką Miki, wszystko wydaje się w porządku.
„A zatem