Masz wiadomość. Agata Przybyłek
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Masz wiadomość - Agata Przybyłek страница 3
– Nie płaczesz już tyle, co wcześniej.
Julia gorzko się uśmiechnęła.
– Wiesz… Kiedy ktoś łamie ci serce po raz pierwszy, to masz wrażenie, że zawalił ci się cały świat. Przez kilka dni leżysz na łóżku, wpatrując się w sufit, i pragniesz tylko tego, by umrzeć. Nie widzisz sensu życia, płaczesz tak długo, aż w końcu nie masz czym, i cierpisz tak niewyobrażalnie, że momentami nie możesz oddychać, bo boli cię całe ciało. Wydaje ci się, że nie czeka cię już nic dobrego i masz ochotę zamknąć się w czterech ścianach już na zawsze. Pragniesz przestać istnieć. I żeby nie istniał już świat.
– Julka…
– Ale gdy ktoś łamie ci serce po raz czwarty, w dodatku zawsze jest to ten sam mężczyzna, który dwa miesiące wcześniej poprosił cię o rękę, a ty wykrzyczałaś entuzjastyczne „tak”, to wcale nie masz ochoty umierać. Boli cię serce, to prawda, jesteś w kiepskiej formie, ale łzy już nie płyną. No, a przynajmniej nie stale. Wiesz dlaczego? – Popatrzyła na przyjaciółkę.
Alicja pokręciła głową.
– Bo po tylu rozstaniach doskonale wiesz, że świat nie skończy się wraz z jego: „już cię nie chcę”. Życie, mimo twojej tragedii, będzie toczyło się dalej. Jutro też wstanie słońce, zadzwoni twój budzik, a około dziesiątej usłyszysz stukot obcasów sąsiadki, która będzie wychodziła z psem. Zamiast histeryzować i opowiadać o tym, jak bardzo chcesz umrzeć, stoisz niewzruszona i patrzysz na wasze wspólne zdjęcie, a jedyne, co czujesz, to zatrważająca pustka i brak planu na życie i siebie.
– Chyba rozumiem, co masz na myśli.
– Zamiast płakać, zastanawiam się nad tym, jak będzie wyglądała moja przyszłość. Mieliśmy już zawsze być razem. Wziąć ślub, kupić mieszkanie, urządzić salon dokładnie taki, jak widzieliśmy w jednym ze sklepów meblowych… A nawet przygarnąć tego jego wymarzonego psa, przez co zawsze się wściekałam, bo wiesz, jak ich nie lubię.
– Nie da się ukryć.
– No właśnie. A teraz wygląda na to, że nie będzie żadnego mieszkania, żadnej ściany wyłożonej cegiełkami, narożnej kanapy czy okrągłego stolika. I nawet tego śmierdzącego kundla. – Zamilkła, a Alicja popatrzyła na nią ze współczuciem.
Dziewczyna znowu westchnęła.
– Uderza mnie ostatnio przewrotność losu – wyznała. – Nie potrafię zrozumieć, jak to możliwe, że jednego dnia miałam plan na życie, w dodatku na takie, o jakim zawsze marzyłam, a następnego dnia to wszystko prysnęło jak bańka mydlana i okazało się, że nic nie będzie takie, jak chciałam. Nie będzie żadnego ślubu, wesela ani tych wszystkich poranków, gdy miałam budzić się obok niego i czule mówić mu: dzień dobry, kochanie. To takie przykre, ale wygląda na to, że moje łóżko pozostanie rano puste jeszcze przez długi czas, a na moim palcu nie pojawi się obrączka. Teraz nie mam już nawet tego pierścionka, którego dotykałam, choćby stojąc w kolejce po chleb.
– Odesłałaś mu go?
– Jeszcze nie. Na razie zamknęłam go w szafce w domu u rodziców, ale pewnie lada moment to zrobię.
– Może to i lepiej. Pewnie jego widok dodatkowo by cię roztkliwiał.
– Do czego to doszło… – Julia pokręciła głową, oddychając głęboko. – Jeszcze nie tak dawno temu cieszyłam się z tego pierścionka jak głupia, a teraz najchętniej wyrzuciłabym go przez okno. Została mi tylko pustka i samotność – powiedziała z goryczą. – Po raz kolejny. I naprawdę nie mam pomysłu na to, jak żyć ani co ze sobą zrobić.
– Przecież to wszystko jeszcze się poukłada – powiedziała pocieszająco Alicja.
– Wiem. – Przyjaciółka popatrzyła jej w oczy. – Na pewno jakoś będzie. W końcu zawsze jakoś jest – dodała, a potem obie na chwilę zamilkły.
– Miałaś wrócić do bycia optymistką – zauważyła w końcu Alicja.
Julia wysiliła się na uśmiech.
– Próbuję, ale czasami to trudne.
– I tak cię podziwiam. Ja na twoim miejscu pewnie zupełnie bym się załamała. Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby Kuba teraz ode mnie odszedł. I nie chodzi mi tylko o to, że musiałabym odwołać ślub.
– Lepiej o tym nie myśl, tylko ciesz się narzeczeństwem. To powinien być piękny okres, a nie czas problemów i zmartwień. Coś o tym wiem.
Alicja napiła się kawy.
– A dzwoniłaś już do właściciela sali weselnej, żeby zwolnić termin?
– Jeszcze nie. – Dziewczyna odetchnęła głęboko i popatrzyła na swoją szklankę. – Wiem, że powinnam, ale jakoś nie mogę się zmusić.
– W takim razie daj sobie jeszcze trochę czasu.
– Chyba muszę, bo na razie słowa: zerwał ze mną narzeczony, z trudem przechodzą mi przez gardło.
– Teraz jakoś przeszły.
– Bo jesteś moją przyjaciółką, to co innego. – Julia roztarła dłońmi ramiona i popatrzyła za okno. – Gdy tylko wyobrażę sobie, że miałabym opowiadać o tym wszystkim komuś obcemu, to dopada mnie wstyd.
– Wstyd? Jaki wstyd, dziewczyno. Wstyd to kraść, a nie mówić, że nie będzie ślubu.
– Niby tak, ale na samą myśl o tym czuję, jak płoną mi policzki.
– Ale dlaczego?
– Sama nie wiem. To tak, jakbym miała przyznać się do jakiejś życiowej porażki.
– No co ty, Julka. Przecież zerwane zaręczyny to nie jest żadna klęska.
– Racjonalna część mojego mózgu może i o tym wie, ale wytłumacz to tej bardziej emocjonalnej. Nic na to nie poradzę, że czuję się jak wybrakowany towar. Hej, patrzcie tylko na nią! – Zmieniła ton głosu. – To ta beznadziejna dziewczyna, która nie nadawała się na żonę. Nic dziwnego, że zostawił ją chłopak.
– Nawet tak nie mów – zganiła ją Ala. – Chyba większego głupstwa nie mogłaś wymyślić.
Julia wzruszyła ramionami.
– Po prostu mówię ci, jak się czuję.
– Normalnie krew mnie zalewa, gdy tego słucham. Ty się zadręczasz i obwiniasz, chociaż nie masz powodów, a tamten dupek pewnie nic sobie z tego nie robi.
– Nic nie mów. Wiesz, że kilka dni temu jego ojciec napisał do mnie wiadomość, w której poinformował mnie, jaka to jestem zła i najgorsza? I że wysłał podobną wiadomość do mojej mamy?
– Słucham? – Alicja omal nie zakrztusiła się kawą. – Ty chyba żartujesz.