Masz wiadomość. Agata Przybyłek
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Masz wiadomość - Agata Przybyłek страница 7
– Brakuje mi ciebie, Julka – mówił, zanosząc się płaczem. – Zachowałem się jak kretyn, wiem to, ale nie przekreślaj mnie, proszę. Daj nam jeszcze szansę.
Oczywiście była idiotką, że do niego wróciła. Wtedy jednak nie nazywała tego brakiem rozsądku, ale prawdziwą miłością. Odbyli długą rozmowę, podczas której oboje płakali, a potem znowu zgrywali piękną parę, udając, że nic się nie stało. Chodzili po szkole na romantyczne spacery, posyłali sobie czułe spojrzenia na lekcjach, a w weekend Norbert zabrał ją nawet do kina na babski film, który chciała obejrzeć.
Czy to nie był przejaw miłości?
Pomimo złamanego serca starała się wejść w rolę idealnej dziewczyny. Naprawdę się starała. Udawała, że nie ma pojęcia, co on robi w piątkowe wieczory, gdy odpisywał jej na esemesy z błędami, i przymykała oko na to, że dzwonił do niej po kilku piwach, chociaż wcześniej zawsze prosiła go, żeby tego nie robił. A raz, gdy umówili się w sobotę, a on był na kacu, wspaniałomyślnie kupiła mu nawet kefir i owoce, żeby szybciej doszedł do siebie.
– Nie świruj, Julka, przecież nic wielkiego się nie stało – mruknął wtedy, gdy przypomniała mu, że obiecał już nie pić.
– To normalne, że faceci chcą się czasem rozerwać – mówiły jej koleżanki.
Litości!
Ilekroć słyszała te slogany, to miała ochotę krzyczeć, że gadają bzdury, ale zawsze gryzła się w język. Może jednak miały rację i przesadzała? To, że pochodziła z rodziny, w której nie nadużywało się alkoholu, nie oznaczało, że wszyscy tak robią. Może była przewrażliwiona?
Poza tym dźwięczały jej w uszach słowa wielokrotnie powtarzane przez matkę, że miłość polega na akceptacji drugiej osoby, a nie na tym, żeby ją zmieniać na siłę. Poradziła więc sobie z „własnymi” problemami i w końcu przestała się czepiać. Niestety, życie szybko pokazało jej, że przedziurawiony statek szybko pójdzie na dno. I tak właśnie było z tą ich pseudomiłością, bo już po kilku miesiącach Norbert znowu ją zawiódł. Tym razem nie poszło jednak o używki. Nakryła go z inną dziewczyną.
Kiedy wybrała się do niego tamtego pamiętnego popołudnia, nic nie zwiastowało katastrofy. Jakiś czas wcześniej odebrała prawo jazdy i zadowolona jechała przez las samochodem taty z koszem piknikowym w bagażniku, żeby zrobić chłopakowi niespodziankę. Ostatnio mieli sporo sprawdzianów, poza tym zbliżała się matura, więc widywali się nieco rzadziej niż poprzednio. Obojgu zależało na dobrych wynikach.
Mimo problemów w ich związku brakowało jej jednak jego obecności. Może nie był idealny, ale przecież nikt nie był. Przez te wszystkie miesiące mocno zakorzenił się w jej codzienności i najzwyczajniej w świecie za nim tęskniła. Co prawda nie planowali spotykać się w tamten weekend, ale już leżąc rano w łóżku, wiedziała, że nie wytrzyma, jeśli nie zobaczy go chociaż przez chwilę. Zaraz po śniadaniu pojechała na zakupy i postanowiła zabrać Norberta na piknik. Uznała, że przyda im się odpoczynek, poza tym był tak piękny wiosenny dzień, że grzechem byłoby go nie wykorzystać.
Uśmiechnięta prowadziła samochód po drogach wijących się przez las. Jasne promienie słońca przebijały przez gałęzie drzew, tworząc na jezdni coś na kształt mozaiki, a przez uchylone okno wpadał do samochodu przyjemny wiaterek i trele leśnych ptaków. Ubrana w zwiewną sukienkę czuła się beztrosko i wakacyjnie. Nawet pomimo tego, że był dopiero kwiecień.
Kiedy w dobrym humorze parkowała samochód pod domem Norberta, a potem wchodziła na górę do jego pokoju, nie spodziewała się katastrofy. Lubił spać do południa, więc przypuszczała, że zastanie go zaspanego między poduszkami. Już wyobrażała sobie, jak położy się obok niego i szepnie mu do ucha, że się za nim stęskniła.
Tym większe było jej zdziwienie, gdy nacisnęła na klamkę i zastała go z byłą dziewczyną. Siedzieli przytuleni na kanapie, a jego usta znajdowały się zatrważająco blisko jej dekoltu. Zastygła w bezruchu, patrząc, jak jej chłopak bezwstydnie obściskuje się z inną.
– Julia… – wydusił zaskoczony, gdy w końcu ją dostrzegł.
Wściekła i upokorzona odwróciła się na pięcie i zbiegła po schodach.
– Julka! Czekaj! Julka! – Pobiegł za nią, próbując złapać ją za rękę.
Gdy mu się to w końcu udało, obrócił ją do siebie, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, dostał w twarz torebką.
– Jak mogłeś? – wysyczała ze złością i żalem, patrząc mu w oczy.
– Ale Julka…
– Puść mnie. Wracam do domu. – Wyrwała mu rękę i ruszyła po schodach.
– Julka! – Znowu ją złapał. – Poczekaj. Powiedz najpierw, o co ci chodzi.
– O co mi chodzi? – parsknęła i zaśmiała mu się w twarz. – Ty masz jeszcze czelność pytać, o co mi chodzi?
– Nie rób scen. To tylko koleżanka.
– Akurat.
– Naprawdę! Jak chcesz, to sama ją spytaj.
– Oczywiście! Może jeszcze powinnam jej się przedstawić, podać rękę i wymienić doświadczeniami odnośnie do tego, jak to jest się z tobą całować? Nie bądź śmieszny. – Popatrzyła mu w oczy. – Skoro mnie zdradzasz, to przynajmniej miej czelność się przyznać.
– Nie zdradzam cię! Ona nic dla mnie nie znaczy!
– Ciekawe, czy powiedziałeś jej to, zanim zacząłeś się do niej dobierać.
– Nie bądź śmieszna. Wściekasz się bez powodu.
– No jasne. Znowu to ja jestem ta zła. Z ciebie za to aniołek.
– Bo niepotrzebnie się złościsz. To naprawdę tylko koleżanka.
– Ciekawe. – Znowu wyszarpnęła mu rękę. – A dużo masz jeszcze takich koleżanek?
Nie odpowiedział, więc ruszyła do wyjścia.
– Julka! – krzyknął jeszcze za nią, ale już nie chciała go słuchać. Zdenerwowana zbiegła po schodach i wyszła, trzaskając drzwiami.
– Wszystko w porządku? – Jego matka była akurat w ogrodzie i zdziwiła się na jej widok.
– Niech pani zapyta Norberta. – Wyminęła ją w złości, po czym wsiadła do auta i zamknęła je od środka, próbując się uspokoić. Targało nią tyle emocji, że chwilę trwało, zanim zdołała opanować drżenie rąk i odpalić samochód. Do tej pory pamiętała, jak jadąc z załzawionymi oczami do domu, musiała