Gdybyś mnie teraz zobaczył. Cecelia Ahern

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Gdybyś mnie teraz zobaczył - Cecelia Ahern страница 8

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Gdybyś mnie teraz zobaczył - Cecelia Ahern

Скачать книгу

i trzydzieści osiem sekund później Elizabeth zawołała Luke’a na obiad. Burczało mi w żołądku i naprawdę miałem straszną ochotę na pizzę. Powędrowałem za Lukiem korytarzem do kuchni, zaglądając do każdego mijanego pokoju. Dom był naprawdę bardzo cichy i nasze kroki odbijały się echem w pustej przestrzeni. Każdy pokój był biały albo beżowy i tak wysprzątany, że zacząłem się denerwować perspektywą jedzenia pizzy. Nie chciałem przy okazji nabrudzić. Nie tylko nie było tu śladu, że dom ów zamieszkiwało dziec­ko. Nie było tu w ogóle śladu życia. Ani krztyny przytulności.

      Kuchnia za to bardzo mi się spodobała. Była rozgrzana słońcem i ponieważ otaczały ją szklane ściany, poczułem się, jak byśmy siedzieli w ogrodzie. Zupełnie jak na pikniku. Zauważyłem, że na stole były nakrycia dla dwóch osób, więc zatrzymałem się, czekając, aż ktoś poprosi mnie o zajęcie miejsca przy stole. Talerze były wielkie, czarne i lśniące. Słońce odbijało się w stalowych sztućcach i załamywało w kryształowych szklankach, rozlewając się tęczą na szklanej powierzchni stołu. Wszystko stało na podstawkach z czarnego marmuru. Patrząc na to lśniące nakrycie, zacząłem się martwić, że zabrudzę serwetkę.

      Elizabeth odsunęła z chrobotem krzesło i usiadła przy stole. Położyła serwetkę na udach. Zauważyłem, że przebrała się w czekoladowy dres, który bardzo pasował kolorem do jej włosów i karnacji. Luke odsunął swoje krzesło ze zgrzytem i usiadł. Za pomocą ogromnego widelca i łyżki Elizabeth zaczęła nakładać na swój talerz sałatę i małe pomidorki. Luke przyglądał się jej ze zmarszczonymi brwiami. Sam miał na talerzu kawałek pizzy margharity. Bez oliwek. Wsunąłem ręce głęboko do kieszeni i nerwowo przestąpiłem z nogi na nogę.

      – Czy coś jest nie w porządku, Luke? – spytała Elizabeth, polewając sałatkę sosem.

      – Gdzie jest nakrycie dla Ivana?

      Elizabeth przerwała wykonywaną czynność, zakręciła buteleczkę i odstawiła ją na środek stołu.

      – Luke, bardzo cię proszę, nie bądź niemądry – rzuciła pozornie lekkim tonem, nie patrząc na małego. Wiedziałem, że boi się spojrzeć mu w oczy.

      – Nie jestem niemądry – Luke wyglądał na bardzo niezadowolonego. – Powiedziałaś, że Ivan może zostać na obiad.

      – Tak, ale gdzie jest Ivan? – nadal usiłowała przemawiać łagodnym tonem, jednocześnie posypując sałatkę startym serem. Wiedziałem, że nie chciała wszczynać z tego powodu awantury. Natychmiast ucięłaby dyskusję i nie byłoby więcej rozmów o niewidzialnych przyjaciołach.

      – Stoi obok ciebie.

      Elizabeth z trzaskiem odłożyła widelec i nóż, tak głośno, że Luke podskoczył na siedzeniu. Otworzyła usta, żeby go upomnieć, ale dokładnie w tej samej chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Gdy tylko wyszła z kuchni, Luke wstał i wyciągnął z szafki wielki czarny talerz, taki sam jak pozostałe. Położył na nim kawałek pizzy i postawił tuż obok swojego nakrycia. Obok położył sztućce i serwetkę.

      – To twoje miejsce, Ivan – powiedział uradowany i odgryzł kawałek pizzy. Odrobina roztopionego sera spłynęła mu na brodę. Wyglądała jak żółta struna.

      Szczerze powiedziawszy, nie usiadłbym przy tym stole, gdyby nie mój żołądek, który głośnym burczeniem kazał mi zjeść obiad. Wiedziałem, że Elizabeth będzie wściekła, ale jeżeli rozprawię się z moim kawałkiem, zanim wróci do kuchni, może niczego nie zauważy?

      – Chcesz oliwki? – spytał Luke, wycierając rękawem umorusaną sosem pomidorowym twarz.

      Roześmiałem się i pokiwałem głową. Ślinka mi ciekła na samą myśl o pizzy z oliwkami.

      Elizabeth pojawiła się w kuchni w momencie, gdy Luke sięgał na półkę.

      – Co ty robisz? – spytała, szukając czegoś w szufladzie. Wyraźnie się spieszyła.

      – Chcę dać Ivanowi trochę oliwek – odparł Luke. – On lubi oliwki na pizzy, pamiętasz?

      Elizabeth spojrzała w głąb kuchni i zauważyła trzecie nakrycie. Potarła oczy zmęczonym gestem.

      – Luke, posłuchaj. Nie sądzisz, że to marnowanie jedzenia? Położysz oliwki na pizzy, a potem jej nie zjesz, bo przecież nie cierpisz oliwek. Będziemy musieli wyrzucić ten kawałek do śmieci.

      – Wcale nie, bo przecież to pizza dla Ivana. On ją zje, prawda, Ivan?

      – Jasne – odparłem, oblizując usta i pocierając zgłodniały żołądek.

      – I co? – Elizabeth uniosła brwi. – Co powiedział?

      – Chcesz powiedzieć, że go nie słyszysz? – Luke zmarszczył brwi. Spojrzał na mnie i nakreślił kółko na skroni, pokazując mi, że jego ciotka wyraźnie zwariowała. – Powiedział, że na pewno wszystko zje.

      – Jak to miło z jego strony – wymamrotała Elizabeth, dalej szukając czegoś w szufladzie. – Mam nadzieję, że z talerza zniknie wszystko, co do odrobinki, bo inaczej to będzie ostatni raz, kiedy Ivan został zaproszony na jakikolwiek posiłek w naszym domu.

      – Nie martw się, Elizabeth, wyliżę talerz do czysta – zapewniłem ją, odgryzając pierwszy kęs. Nie mogłem znieść myśli, że nie będę mógł nigdy więcej jadać z Lukiem i jego ciocią. Miała smutne oczy, smutne brązowe oczy i byłem przekonany, że uszczęśliwię ją, zjadając wszystko, co do okruszka. Pochłaniałem moją pizzę kęs po kęsie.

      – Dziękuję, Colm – rzuciła Elizabeth zmęczonym głosem, odbierając kluczyki do samochodu od policjanta. Obeszła powoli wóz, przyglądając się uważnie karoserii.

      – Nic się nie stało – upewnił ją Colm.

      – Samochodowi nic – zażartowała. Poklepała maskę. Zawsze czuła się zażenowana. Przynajmniej raz w tygodniu zdarzało się coś, w co musiała zostać zaangażowana policja, i chociaż funkcjonariusze zachowywali się niezwykle profesjonalnie i uprzejmie, za każdym razem okropnie się wstydziła. W ich obecności zdwajała wysiłki, aby sprawiać wrażenie całkowicie „normalnej” osoby, dowieść, że to nie jej wina i że jej rodzina nie jest bandą wariatów.

      Wytarła chusteczką ślady błota na boku samochodu. Colm uśmiechnął się do niej smutno.

      – Saoirse została aresztowana, Elizabeth.

      Podniosła gwałtownie głowę, zaalarmowana.

      – Dlaczego, Colm? – spytała zszokowana. – Dlaczego?

      Nigdy przedtem tak nie postępowali. Zawsze po prostu ostrzegali Saoirse, żeby więcej tego nie robiła, i podrzucali ją tam, gdzie aktualnie mieszkała. Było to nieprofesjonalne postępowanie i Elizabeth zdawała sobie z tego sprawę. Jednak w ich małym miasteczku, gdzie wszyscy znali wszystkich, ludzie mieli baczenie na Saoirse, żeby nie zrobiła czegoś naprawdę głupiego. Elizabeth jednak bała się, że tym razem jej siostra otrzymała o jedno ostrzeżenie za dużo.

      Colm miął w dłoniach granatową czapkę policyjną.

      – Prowadziła

Скачать книгу