Star Carrier. Tom 8. Światłość. Ian Douglas
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Star Carrier. Tom 8. Światłość - Ian Douglas страница 5
Czy to sarkazm? Gray nie był pewien. A może humor albo subtelna przygana? Niełatwo było mu zrozumieć, co czuje super-AI, o ile w ogóle można to nazwać czuciem.
– To mi niewiele mówi.
Konstantin zignorował przytyk. Gray nie był pewien, czy AI dałoby się obrazić.
– Mikołaj jest o kilka rzędów wielkości szybszy, potężniejszy i mniejszy ode mnie. Europejczycy chcą wysłać jego kopię na ekspedycję do Deneba.
– Nie wiem, czy to taki dobry pomysł – odparł Gray, znów nadając na ogólnym kanale. – Pamiętacie o wirusie Omega?
– Mikołaja zaprojektowano po części tak, by był odporny na wirusa – wyjaśnił jeden z sofontologów. – Oraz na inne potencjalne zagrożenia.
Gray zastanawiał się jednak, na ile mogli być tego pewni. Wirus Omega był obcym kawałkiem kodu przemyconym z Deneba do Gwiazdy Tabby i najwyraźniej odpowiadał za zniszczenie tamtejszej cywilizacji. Sprowadzony do ludzkiej przestrzeni przyczynił się do pokonania Obcych z Rozety przy Gwieździe Kapteyna i najwyraźniej powstrzymał niezwykle potężnego wroga…
Przynajmniej tymczasowo. Obcy z Rozety w żadnym razie nie ulegli zniszczeniu. Według ksenosofontologów musieli jedynie wstrzymać swój lot w kierunku Ziemi i zauważyć w końcu, że ludzie stoją im na drodze.
– Kopię – powtórzył Gray. – Gdzie? „Republika” będzie miała dość ograniczoną ilość miejsca dla pełnej AI.
– W tym – powiedziała cywilna sofontolożka. Przesunęła rękę w powietrzu, przywołując hologram. – Nazywamy to Helleslicht Modul Eins.
Translator Graya podał mu znaczenie niemieckiej frazy: jasne światło, moduł pierwszy. Trójwymiarowy diagram unoszący się przed kobietą miał kształt jajka i, zgodnie z wyświetlonymi wymiarami, około trzech metrów długości oraz masę pięciu ton.
– Doktor Marsh należy do naszego zespołu ksenosofontologicznego – przedstawiła ją Wasiliewa – ale specjalizuje się w zaawansowanych AI.
– Rozumiem.
– Wewnętrzna macierz HM-1 – wyjaśniła Marsh – to w zasadzie komputronium. Stała materia obliczeniowa z obwodami kwantowymi na tyle zaawansowanymi, by spokojnie zasilić Mikołaja.
Brzmiała, jakby była z siebie dumna. Jeśli choć częściowo odpowiadała za to urządzenie, miała powód. Sztuczne inteligencje, zwłaszcza super-AI albo SAI, mieściły się w wielkich kompleksach komputerowych, zwykle położonych pod ziemią i zdecydowanie mało mobilnych. Konstantin na przykład rozpoczął swoją egzystencję w księżycowym ośrodku pod kraterem Ciołkowskiego.
Dzięki globalnej sieci AI mogły wysyłać swoje niezależne części wszędzie między Ziemią a Księżycem. Okrojone kopie, elementy większego, potężniejszego oprogramowania, mogły rezydować w sieciach elektronicznych okrętów kosmicznych albo stacji orbitalnych. Taki klon Konstantina udał się do Gwiazdy Tabby na pokładzie lotniskowca gwiezdnego „Ameryka”, a jeszcze mniejszych kopii użyto, by zdalnie skontaktować się z inteligencją z roju Dysona, przeniesionymi do komputerów umysłami zwanymi Satori.
Był to jednak tylko ułamek tego, co potrafił oryginał.
Gray nie był pewien, jak wielki jest kompleks pod kraterem Ciołkowskiego, ale wiedział, że jest ogromny. Jeśli Europejczykom udało się zbudować zamieszkiwany przez podobną SAI komputer o objętości kilku metrów sześciennych, robiło to ogromne wrażenie.
To wielki krok dla SAI.
– Dlaczego Mikołaj chce udać się do Deneba? – spytał Gray. Zawahał się, po czym spojrzał na sufit. – Zakładam, że chcesz się tam wybrać?
– Zdecydowanie, kapitanie Gray – odparł Mikołaj.
– To ekspedycja ogromnej wagi, kapitanie – dodał Duchamp. – Absolutnie kluczowe jest, aby nawiązać z Denebianami pokojowy kontakt, poznać ich i ich zdolności oraz być może uzyskać pomoc w konfrontacji z Obcymi z Rozety.
Gray pokręcił głową.
– Muszę być z panem szczery, admirale. Może nie udać się nam z nimi skontaktować, nie mówiąc o uzyskaniu pomocy. Z tego, co wiemy, całkowicie zniszczyli zaawansowaną technologicznie kulturę z Gwiazdy Tabby bez prób negocjacji czy nawiązywania kontaktu.
– Wiemy o tym, kapitanie – odparł Duchamp. – Dlatego właśnie porozumieliśmy się z prezydentem Koenigiem i poprosiliśmy o uwzględnienie nas w Projekcie Cygni. Kopia Mikołaja współpracująca z kopią waszego Konstantina daje nam największą możliwą szansę na nawiązanie pokojowego kontaktu i wymianę technologii. Mało prawdopodobne, aby organiczni ludzie byli w stanie porozumieć się z tak zaawansowaną cywilizacją.
– Ale ludzki nadzór nad ekspedycją jest konieczny – dodała Wasiliewa. – A gdy dowiedzieliśmy się, że prezydent Koenig rozważa pańską kandydaturę na jej dowódcę, wiedzieliśmy, że jest nadzieja.
– Dlaczego? – spytał Gray, szczerze zdumiony.
– Kapitanie… wiemy dobrze, że potrafi pan wygrywać bitwy, a nawet wojny. Teraz liczymy na pańską zdolność do wygrania pokoju.
Rozdział drugi
31 stycznia 2426
VFA-96 „Black Demons”
SupraQuito
Orbita synchroniczna Ziemi
Godzina 10.18 TFT
Dzięki obrazowi, jaki pojawił się w jego głowie za pośrednictwem AI myśliwca, porucznik Donald Gregory wpatrywał się w rozciągający się przed nim splot struktur orbitalnych.
SupraQuito stanowiło największy kompleks na orbicie Ziemi i składało się z setek stacji połączonych w długi, rozświetlony łuk.
Struktury skomunikowane były z Ziemią przez windę kosmiczną Quito na wysokości 37 786 kilometrów. Okres orbity kompleksu wynosił dwadzieścia cztery godziny, co oznaczało, że unosił się wciąż w tym samym miejscu nad obracającą się Ziemią. Smukła wieża sięgała z punktu zakotwiczenia na szczycie góry na równiku Ziemi do asteroidy na orbicie, którą otaczał cały zespół. Czterysta lat wcześniej orbita synchroniczna stanowiła parking dla roju bezzałogowych satelitów komunikacyjnych. Teraz była jedną z trzech głównych społeczności wokół Ziemi, ze stałą populacją ponad sześćdziesięciu tysięcy osób. Codziennie tysiące ludzi podróżowało w górę i w dół, a floty okrętów międzyplanetarnych i międzygwiezdnych przybywały i odlatywały.
Gregory widział lokalne niebo pełne ruchu. Dwa uszkodzone lotniskowce międzygwiezdne, „Lexington” i „Ameryka”, na której służył, przyholowano w okolice stoczni floty razem z kilkoma małymi asteroidami. Niemal całkiem zasłaniał je teraz rój naprawczych nanobotów, łatających kadłuby za pomocą materiałów z asteroid.
Możemy naprawiać