Głębia. Powrót. tom 2. Marcin Podlewski

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Głębia. Powrót. tom 2 - Marcin Podlewski страница 39

Głębia. Powrót. tom 2 - Marcin Podlewski

Скачать книгу

Tak, Cell?

      – Mamy wszystkich.

      – Dobrze. Dajcie mnie na głośnik – zatrzeszczało cicho. Ligęza nie czekał: już nachylał się nad konsolą, poruszając bezgłośnie wargami.

      – Dźwięk będzie kiepski, Mamuśku – zastrzegł po chwili. – I może się urwać. Wszystko ma twardy restart, brakuje całych segmentów kodowych...

      – Uruchom – rozkazała Cell i po chwili ponownie usłyszeli głos Anny.

      – Tu zabawa się kończy – oznajmiła kapitan „Karmazyna”. – Wszyscy wprowadzacie się w twardą stazę. I to natychmiast. Skaczemy od razu po dotarciu do boi lokacyjnej.

      – Nikt nie będzie... – wymamrotał Tansky, ale jedna z trzymających go kobiet uderzyła komputerowca w głowę rękojeścią karabinu i Hub oklapł. Puściły go; chude ciało w pocerowanym, podniszczonym kombinezonie upadło na posadzkę SN dziwnie cicho, niczym jesienny liść.

      – Co tam się dzieje? – spytała Anna.

      – Była drobna szamotanina – wyjaśniła Cell. Głośnik zachichotał.

      – Widzisz, Biedrok? To tylko drobne nieporozumienie. Członek naszej załogi zareagował najwidoczniej zbyt nerwowo. – Anna przerwała, by po chwili dodać: – Dobrze już, kończmy z tym. Cell, doczep ich do stanowisk stazowych.

      – Nie – przerwała jej Hakl.

      – Jakie: nie? – zaciekawiła się Anna.

      – Nie wprowadzajcie Grunwalda w stazę – wyjaśniła Erin. – Jest w głębokim krio. Jeśli go rozmrozicie, by podać mu Białą Pleśń, umrze. Jest poważnie ranny.

      – Stary, dobry Myrton – odezwała się po chwili Anna. – Pewnie wolałby śmierć od choroby pogłębinowej, zważywszy na to, co zrobił ze swoją załogą. Nieważne – dodała, zanim zaskoczona Hakl zdążyła spytać, co ma na myśli. – Dla mnie to bez znaczenia. Grunwald raz już skoczył bez stazy i przeżył. Może uda mu się i teraz. Moje drogie, zróbcie, o co tak pięknie prosi nas pani Biedrok – orzekła, pozwalając sobie na lekkie, rozbawione westchnienie. – To może się zresztą opłacić. Paliatywa będzie zadowolony, jeśli Myrtonowi odbije.

      – Paliatywa? – spytała wcześniej milcząca, zdumiona Wise.

      – Mówiłam wam, że to Szpara – usłyszeli, a potem Anna zakończyła połączenie.

      W zasadzie nie wyglądało to do końca jak drganie.

      Przez wiszące w pajęczynie sprzężeń ciała przemykało coś jak fala, uderzenie rozpraszającej się wiązki energetycznej. Yberius odskoczył pod ścianę, patrząc, jak ciała szamoczą się i zastygają, a wiszące tuż przy nich monitory wybuchają mrowiem zapętlonych danych. Wyglądający na przerażonego Skye wyciągnął płytkę personala.

      – Tan! – krzyknął, nawiązując połączenie. – Znowu się zaczyna! Odłączaj, słyszysz?!

      – Co się...? – przez głośniczek płytki doleciał zdziwiony, kobiecy głos, ale naukowiec nie dał jej dokończyć.

      – Przerwij połączenie! Już!

      W tym samym momencie zgasły światła. Drżenie jednak zostało: Matimus słyszał, jak klony szamoczą się w uprzęży, a potem, gdy blask lamp zaczął powracać, jak ów ruch z wolna zamiera, koncentrując się tylko na jednym, konkretnym chłopcu. Wiszący nieco z lewej strony klon zdawał się zasysać całą energię i Skye doskoczył do niego, przesuwając nad ciałem płytką personala.

      – Ten sam koncentrator co wcześniej! – sapnął, odwracając się w stronę Matimusa. – Nasz Darwin! Widział pan?

      – Trudno było tego nie dostrzec – zauważył nieco kąśliwie Yberius, podchodząc do wiszącego ciała. Skye kiwnął energicznie głową.

      – Właśnie, właśnie! Cudownie zgrany personal! To już trzeci... nie... czwarty raz z rzędu. Wyjątkowo silny, koncentrujący sygnały hub! Sam pan widział! Proszę sobie wyobrazić, czego może dokonać, jeśli podłączy się go do Strumienia! Jeśli zgodzi się pan na alokację środków...

      – Jestem tu, bo pragnie tego Starszy Radca Klanu Naukowego, przybyła tutaj osobiście Ivonne Habat – odezwał się sucho Matimus. – Jeśli przejmę ten projekt, spełnię jej życzenie, ale nie jestem do końca przekonany o jego słuszności.

      – Nie rozumiem...

      – Za bardzo pachnie mi to technologiami Stripsów. A może i Zbioru. Zna pan historię... także tę mniej oficjalną, z Archiwów Klanu? Chcecie tu stworzyć kolejnego... transgresa? Czy tak?

      – Nie, ależ... – Skye zatrzepotał rękami. – Chodzi o personal. Wyłącznie! Młodszy Radco... pan nie sądzi chyba, że...

      – Wszystkie te transgresyjne projekty, nawet związane z personalem, mają dużą klauzulę niepewności – orzekł Matimus. – Nie będę tego zamykał, dopóki jest tym zainteresowana Ivonne... Starszy Radca. Ale takie eksperymenty to bomba zegarowa. Nasi przodkowie świetnie o tym wiedzieli.

      – Ależ, Młodszy Radco...

      – Poza tym – dodał Yberius, spoglądając na wciąż drgające lekko ciało chłopca – może być i tak, że projekt zamknie się sam.

      – Nie rozumiem...

      – Powiem tak – Matimus uśmiechnął się nieszczerze, powoli zmierzając do wyjścia – nie byłbym zdziwiony, gdyby pewnego dnia wasz drogi, personalowy hub uciekł, wcześniej wysadzając tę podejrzaną placówkę w powietrze.

      Powrót jest nieunikniony. Musimy być gotowi.

      Prawa Ducha, Biblioteki Zbioru

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4QAYRXhpZgAASUkqAAgAAAAAAAAAAAAAAP/sABFEdWNreQABAAQAAAA3AAD/

Скачать книгу