Tragedia na Przełęczy Diatłowa. Alice Lugen

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Tragedia na Przełęczy Diatłowa - Alice Lugen страница 13

Автор:
Серия:
Издательство:
Tragedia na Przełęczy Diatłowa - Alice Lugen Poza serią

Скачать книгу

uczelnię pedagogiczną i pracowała jako dyrektorka szkoły w Swierdłowsku, Wiera doktoryzowała się na wydziale chemii.

      W 1953 roku Aleksander skończył technikum metalurgiczne i rozpoczął pracę w moskiewskim Instytucie 3394 na stanowisku starszego laboranta. Studia realizował w trybie indywidualnym. Często podróżował między Moskwą a Swierdłowskiem. Do jego akt osobowych na Politechnice Uralskiej dołączono list referencyjny sporządzony przez dyrektora Instytutu 3394, w którym ten wyraża się o podwładnym w samych superlatywach, chwaląc jego rozległą wiedzę, skrupulatność i pomoc kolegom z zakładu pracy36.

      Kolewatow był nietypowym studentem. Do egzaminów przystępował wówczas, gdy miał czas i ochotę. Nie musiał dostosowywać się do życzeń i nakazów kadry naukowej, ponieważ to kadra była zobligowana do pochylenia się nad jego potrzebami. Przyczyna takiego stanu rzeczy znajdowała się w Moskwie. Tam, w potężnym gmaszysku, mieściła się siedziba Instytutu 3394, obecnie znanego jako Technologiczny Instytut Naukowo-Badawczy Materiałów Nieorganicznych im. A. Boczwara. Geneza placówki sięga 1944 roku, kiedy to Państwowy Komitet Obrony ZSRR wydał uchwałę o przedsięwzięciach zapewniających rozwój wydobywania i przetwarzania rud uranu. Spośród licznych zastosowań tego pierwiastka za wiodące uznano badania nad reaktorami, elektrowniami oraz bombami jądrowymi.

      W kolejnych latach Instytut 3394 doczekał się zaszczytnego miana „wschodniego mózgu zimnej wojny”. Kadry ściągano z całego terytorium ZSRR. Szukano młodych, kreatywnych lub wręcz lekko szalonych wizjonerów oraz starszych doświadczonych profesorów akademickich, którym powierzano urealnianie projektów tych pierwszych. Efekty olśniewały. W latach pięćdziesiątych pracownicy instytutu zaprojektowali tarczę do obrony kraju przed atakiem rakietowym z terytorium USA, opracowali i ulepszyli najnowocześniejszą technologię pozyskiwania paliwa jądrowego, a nawet rozrysowali w najdrobniejszych szczegółach zaawansowane satelity, które niebawem miano umieścić na orbicie. Tu wymyślono sztucznego satelitę Sputnik, tu stworzono program Wostok i zaplecze dla misji Jurija Gagarina. W przypadku Instytutu 3394 określenie „tajny zakład” nie zostało nadane na wyrost. Miejsce pracy Aleksandra było drugim najpilniej strzeżonym przez kontrwywiad obiektem w ZSRR, zaraz po Kremlu. W celu zmylenia przeciwnika nazwę placówki zmieniano wielokrotnie.

      O pracowników dbano z najwyższą troską, często przyznawano im urlopy na regenerację sił po wytężonej pracy i dokształcanie. Tym samym laborant Aleksander mógł odwiedzać bliskich w Swierdłowsku, zdawać egzaminy na studiach i oddawać się własnym zainteresowaniom. Świetnie posługiwał się bronią palną, uzyskał uprawnienia instruktora strzelectwa sportowego. Należał do sekcji turystycznej przy Politechnice Uralskiej, uczestniczył w szeregu wypraw o mniejszym lub większym poziomie trudności, zdobył uprawnienia do kierowania nimi. Wędrował głównie po Uralu, ale był również za kołem podbiegunowym. Szkolił początkujących turystów. W 1958 roku kierował ekipą, która obrała za cel Sajany.

      Jewgienij Zinowjew, który towarzyszył mu w kilku ekspedycjach, wspomina: „Cechowała go dokładność i pedantyczność, dawało się w nim wyczuć lidera. W trakcie wypraw skrupulatnie prowadził dziennik i nikomu go nie pokazywał. Prawdopodobnie notował osobiste obserwacje i przemyślenia”37. Ludzie, którzy studiowali z Aleksandrem, nie potrafią powiedzieć o nim zbyt wiele. Był zamknięty w sobie, tajemniczy, skoncentrowany na swoich sprawach. W zasadzie nie miał bliskich kolegów. Nikomu się nie zwierzał, nikogo nie pytał o radę, nie opowiadał o tym, gdzie pracuje i czym się zajmuje. Pogrążony w myślach potrafił milczeć całymi godzinami. Ignorował zadawane mu pytania, uważając to za zachowanie absolutnie naturalne.

      Za otaczający go mur wpuścił tylko jedną osobę – starszą o pięć lat siostrę Rimmę. Byli ze sobą bardzo zżyci. Utrzymywali regularny kontakt niezależnie od tego, w jakim mieście przebywał Aleksander. Wysyłał do siostry telegramy, dzwonił i pisał. Każdego dnia miał jej do powiedzenia więcej niż reszcie świata przez długie tygodnie. Rimma wspierała go w karierze zawodowej. Była dla niego oparciem w żałobie, kiedy jako dziesięciolatek musiał pogodzić się ze śmiercią ojca. Pomagała w nauce, do czasu gdy uczeń przerósł mistrza. Była dumna, że brat pracuje w tak prestiżowej instytucji. Choć sama nigdy nie należała do partii, rozumiała, jak istotne zadanie polityczne stoi przed Aleksandrem i innymi pracownikami instytutu.

      Dla studentów politechniki Kolewatow był niczym chodząca zagadka. Skomplikowana do tego stopnia, że większość z nich nie podejmowała próby jej rozwiązania. Wyjątek stanowiły koleżanki. Przystojny Aleksander podobał się dziewczynom. Młodsze studentki, które szkolił na obozach dla początkujących turystów, bezskutecznie starały się zwrócić jego uwagę. Wszystkie traktował tak samo: grzecznie, rzeczowo i lodowato. Zawsze pomagał rozbić namiot lub przenieść ciężki przedmiot, ale wyznań miłosnych nie chciał słuchać. Sprawy służbowe rozwiązywał, prywatne ignorował. Uczciwie szkolił adeptki turystyki sportowej do udziału w poważniejszych wyprawach. Nie interesowało go, że rozgoryczone i nieszczęśliwie zakochane dziewczęta cierpiały jeszcze przez długie miesiące przez brutalne odrzucenie i brak wzajemności.

      Zazdrośni koledzy z uczelni nie mogli na to patrzeć. Gniew rozładowywali, plotkując. W najlepszym wypadku mówili o nim „pies ogrodnika” i sugerowali, że Kolewatow poprzysiągł dozgonną wierność podręcznikowi do fizyki. W najgorszym szli znacznie dalej i sugerowali łamanie potężnego obyczajowego tabu. Aleksander wiedział o tym, lecz nie reagował. Był tak skoncentrowany na sobie, że świat zewnętrzny traktował jak irytującą, hałaśliwą, do niczego niepotrzebną makietę, z którą raz po raz musi się zderzać, choć niczemu to nie służy i powoduje wyłącznie dyskomfort. Skupiał się na karierze zawodowej. A dyrektor Instytutu 3394 myślał o Aleksandrze wyłącznie w tym kontekście. Miał na głowie ważniejsze sprawy niż pogłoski i szepty.

      Budowaniu relacji Aleksandra z kolegami zdecydowanie nie pomogły władze Politechniki Uralskiej, które podsunęły pod nos całej kadrze naukowej pismo z instytutu. W rezultacie, kiedy inni studenci zarywali noce na naukę przed egzaminami, wykładowcy grzecznie pytali Kolewatowa (przy świadkach!), czy ten zechciałby przynieść pracę zaliczeniową. A może jednak nie chce? Może przyniesie wtedy, kiedy mu się zachce?

      W trakcie wyprawy na Otorten Aleksander nie zaniechał prowadzenia prywatnego dziennika. Był to jedyny przedmiot należący do ofiar tragedii, którego nie odnaleziono na przełęczy, choć powinien się tam znajdować. Zaginął.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAgEAlgCWAAD/2wCEAAICAgMCAwMDAwMFBAQEBQUFBQUFBQcGBgYGBgcIBwgI CAgHCAkKCgoKCgkLDAwMDAsMDAwMDAwMDAwMDAwMDAwBAwQECgUKDwoKDw8ODg4PDw4ODg4PDwwO Dg4MDw8MEREREQwPDBERERERDBERERERERER

Скачать книгу