Z jarmarku. Szolem-Alejchem

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Z jarmarku - Szolem-Alejchem страница 10

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Z jarmarku - Szolem-Alejchem

Скачать книгу

Kejły, młodzieniec dojrzały do żeniaczki, rudowłosy posiadacz srebrnego zegarka, i Berl, syn wdowy, taki sobie zwykły chłopak o grubych wargach i niezwykle mocnych zębach, zdolnych przegryźć żelazo. Już wtedy zaczęła mu się sypać bródka. A sam był temu winien. Palił papierosy. Tak przynajmniej twierdził. – Zacznijcie – powiadał – palić papierosy, a zobaczycie, jak wam bródka zacznie się sypać. – I z samej ciekawości wielu chłopców nauczyło się palić papierosy. I nie tylko palić ich nauczył. Pokazał im też sposób na zdobycie „materiału” do palenia. Mówiąc prościej, nauczył ich kraść. Rzecz jasna, że za tę naukę otrzymywał zapłatę w postaci tytoniu i bibułki.

      A Berl miał swoje zasady. Ten, który przynosił mu tytoń i bibułkę, zasługiwał na miano swego chłopa. Był kumplem. Ten zaś, który miał pietra albo nie mógł kraść, zyskiwał przydomek fajtłapy i ofermy. Z kolegowania nici. Bywało, że i w mordę dostawał. I to z rąk własnych Berla. O skardze na niego nie mogło być mowy. Równało się to zdemaskowaniu siebie samego. Na takie bohaterstwo niewielu mogło się zdobyć. Dlatego dalej chłopcy słuchali rozkazów Berla, syna wdowy, i wraz z nim pogrążali się coraz głębiej i głębiej w otchłań. Jeden Pan Bóg wiedział, dokąd zabrnęliby z nim chłopaki, gdyby Berl, syn wdowy, nie skończył tak żałośnie. A skończył z własnej winy i w taki sposób, że nikomu z chłopców nie przyszłoby to do głowy.

      Chłopcy chederowi z jego paczki byli jeszcze zbyt młodzi i niewinni. Jeszcze nie byli w stanie pojąć tego, co się właściwie wydarzyło. Wiedzieli tylko, że coś tam zaszło pewnego piątku, że przyłapano Berla po drugiej stronie łaźni w chwili, gdy po wybiciu ciemnej szybki zaglądał do kobiet w kąpieli. Trudno określić to, co się działo wtedy w miasteczku. Jego matka, wdowa, wciąż mdlała. Z chederu go wylano. Do bóżnicy nie wpuszczali. Żaden szanujący się chłopak nie śmiał spotykać się z tym „złośliwym renegatem55”. Tak go wtedy nazywano. I chyba po to, aby uzasadnić tę nazwę, Berl, syn wdowy, w jakiś czas po tym (matka jego już wtedy nie żyła) wychrzcił się i przepadł.

      14. Fejgele Diabeł

      Łobuzy wchodzą na drogę cnoty. Diabeł, nie dziewczyna. Czarownica, która łaskocze

      Mimo wszystko nie należy sądzić, iż zły duch zwyciężył na całej linii, a duch dobry na zawsze pozostał w tyle. Nie wolno zapominać, że na świecie był wtedy miesiąc Elul56 z dniami pokuty, Rosz Haszana57 i Jom Kipur58. Były ponadto zwykłe modlitwy, były posty, były też dni przeznaczone na umartwianie ciała. Czyli to wszystko, co porządni Żydzi kiedyś wymyślili. Nie bacząc na drobne kradzieże, karty i inne chłopięce grzeszki średniego z synów Nachuma, syna Wewika, Szolema, można by z całą pewnością zaliczyć go do wielce i prawdziwie pobożnych. Cechowała go prawdziwa bojaźń boża. Nieraz uroczyście przyrzekał sobie, że kiedy dorośnie, to z woli bożej będzie świątobliwy i porządny. Taki będzie, jak nakazywała babcia Minda, taki, jak nakazywał rebe, i taki, jak nakazywali wszyscy porządni i pobożni Żydzi.

      Bywało, i to często, że odmawiając modlitwę płakał. Bił się w piersi za grzechy. Oddalał się od swoich starszych braci i od łobuzerskich kolegów, gotowych namówić go do wszelkiego zła. Stał się prawdziwym pokutnikiem. Nadszedł czas pokuty. Nadeszły Groźne Dni59.

      Być porządnym i pobożnym człowiekiem to prawdziwa przyjemność. Zaś ten, który spróbował zostać pokutnikiem, przyzna, że nie ma na świecie niczego bardziej wspaniałego. Pokutnik to taki człowiek, który przeprosił się z Bogiem. Pokonał w sobie złe instynkty i zespolił się z Duchem Świętym. Zważcie tylko, czyż może być coś lepszego od takich przeprosin? A co może być słodszego niż zwycięstwo? I co może być milszego od Ducha Świętego? Pokutnik czuje, że jest całkowicie i absolutnie czysty, mocny, rześki, że się na nowo urodził. Z czystym sumieniem może patrzeć w oczy każdemu człowiekowi. Dobrze jest być pokutnikiem. Wręcz doskonale.

      Już pierwszego dnia miesiąca Elul, gdy rozlegały się pierwsze dźwięki szofaru60, wydało się bohaterowi tej autobiografii, że oto zły duch leży przed nim spętany. Tarza się po ziemi i błaga o litość. Prosi, aby go zbyt mocno nie deptano. Cóż dopiero mówić o Rosz Haszana albo o Jom Kipur? Cierpienia wywołane postem, uczucie głodu, pragnienia były tak bolesne, że chwilami śmierć zaglądała Szolemowi w oczy. A jednocześnie opór stawiany im na równi z dorosłymi sprawiał mu niewysłowioną satysfakcję. Wszystko to napełniało go jakąś nadzwyczajną słodyczą. Miało w sobie coś z pokusy. Było piękne. Tylko ten potrafi to ocenić, kto sam jest pobożny, albo ten, który był nim kiedyś. Żadna przyjemność nie może być porównywana do tej, która ogarnia człowieka opuszczającego bóżnicę w wieczór kończący Sądny Dzień. Jest zmęczony, ale oczyszczony ze wszystkich grzechów. Dusza w nim jasna i klarowna. Czeka na niego kolacja. Nogi rwą się same do domu. Poznał już przedsmak rajskiego ogrodu. Przedsmak słodkiego ciasta z mąki żytniej maczanego w mocnej wódce. A na koniec – stop! Co tu się dzieje? Oto Żydzi zatrzymali się, aby uroczyście powitać nów księżyca.

      – Wprawdzie jesteśmy, Bożunciu, głodni na umór, zmęczeni na fest i wyczerpani do cna, to jednak jedno z drugim nie ma nic wspólnego – Twój księżyc uczcimy modlitwą!

      Ach, jak dobrze jest być Żydem. Porządnym Żydem. Pokutnikiem! Istnieje jednak zły duch. Oby sczezł! Wtrąca ci się szatan paskudny i psuje cały interes. Tym razem szatan pojawił się w postaci dziewczyny o zielonych oczach. Skąd się wzięła dziewczyna – zaraz opowiem.

      Zgodnie ze starodawnym zwyczajem na okres Groźnych Dni zjeżdżali się do Woronki Żydzi z okolicznych wsi. Nazywano ich „jeszywnikami” albo „świątecznikami”. Każdy gospodarz w Woronce miał swego świątecznika i swoją świątecznicę. Świątecznikiem Nachuma, syna Wewika, był jego daleki krewny Lifszyc, zwany Hłubockim. Był to pobożny Żyd. Czoło miał szerokie. Typowe czoło myśliciela, aczkolwiek zbytnią mądrością nie grzeszył. A żonę miał również pobożną. Dwie miała pasje: modły i tabakę. Dzieci nie mieli. Mieli za to młodą służącą, sierotę po dalekiej krewnej. Nazywała się Fejgele. U łobuziaków miała inne imię: Fejgele Diabeł. Była to bowiem dziewczyna na schwał. Istny ogień. Diablica, a nie dziewczyna. Zagrywki miała wcale nie dziewczęce. Przebywała z chłopakami. Brała udział w ich zabawach. Gdy nikt tego nie widział, opowiadała im bajki i śpiewała piosenki. Przeważnie gojskie.

      Pewnego razu, a zdarzyło się to w dni powszednie między świętami Sukot61, gdy w nocy było jasno i ciepło, Fejgele podkradała się do legowiska chłopców. (Z powodu krewnych, którzy zjechali się na czas świąt, dzieci musiały spać na ziemi pod gołym niebem). Przysiadała się do nich na poły rozebrana, rozplatała warkocze i opowiadała bajki. Nie były to bajki, które zwykł był opowiadać kolega Szolema, Szmulik, wychowanek rebego. Fejgele opowiadała historie o duchach i czartach płatających różne figle. To przewracają ludziom ubrania na lewą stronę, to przestawiają meble, odwracają kartki ksiąg, tłuką naczynia, wyciągają garnki z pieca i wyczyniają różne inne psikusy. Opowiadała o czarownikach i czarownicach oraz o tym, jak czarownica potrafi, jeśli tylko zechce, zamęczyć stu ludzi samym tylko łaskotaniem…

      – Łaskotaniem? Co to znaczy samym łaskotaniem?

      – Nie wiecie, co to jest łaskotanie? Zaraz wam pokażę, jak czarownica łaskocze.

      I Fejgele Diabeł, rozpuściwszy włosy, zabrała się

Скачать книгу


<p>55</p>

renegat – odstępca. [przypis edytorski]

<p>56</p>

Elul (Ełuł) – miesiąc sierpień-wrzesień, ostatni w kalendarzu żydowskim. [przypis tłumacza]

<p>57</p>

Rosz Haszana (Rosz Haszone) – Nowy Rok obchodzony zazwyczaj we wrześniu. [przypis tłumacza]

<p>58</p>

Jom Kipur – Sądny Dzień, dzień postu i pokuty. [przypis tłumacza]

<p>59</p>

Jamim Noraim (Jomim Nojroim) – Groźne Dni, dziesięć dni pokuty od Rosz Haszana do Jom Kipur. Według wierzeń żydowskich decyduje się wówczas los człowieka na następny rok. [przypis tłumacza]

<p>60</p>

szofar – róg barani. [przypis edytorski]

<p>61</p>

Sukot (Sukes) – Święto Szałasów, Kuczki. Obchodzone na pamiątkę pobytu Żydów na pustyni. Również uroczystość zakończenia zbiorów. [przypis tłumacza]