Kim. Редьярд Киплинг
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Kim - Редьярд Киплинг страница 24
Na koniec lama powrócił. Za nim szedł góral, niosąc watowaną kołdrę bawełnianą, którą troskliwie rozścielił koło ogniska.
„Ona zasługuje na dziesięć tysięcy dzieci – myślał Kim. – Bądź co bądź, gdyby nie ja, nie spadłby nam tu żaden z tych podarków”.
– Cnotliwa niewiasta… no, i mądra – mówił lama, układając się z wolna do spoczynku niby ociężały wielbłąd. – Świat jest pełen dobroci dla tych, co kroczą Drogą wybawienia.
Przerzucił większą część kołdry na Kima.
– A cóż ona mówiła? – pytał Kim, otulając się swoją częścią kołdry.
– Zadawała mi wiele pytań i prosiła o rozwiązanie wielu zagadnień… były to przeważnie bzdurne bajania, jakich się nasłuchała od zaprzedanych czartu kapłanów, co to udają, iż kroczą Drogą wybawienia. Na niektóre odpowiedziałem, a niektóre określiłem jako niedorzeczne. Wielu ludzi nosi szaty kapłańskie, lecz niewielu trzyma się Drogi.
– Prawda! Tak, to prawda! – Kim użył roztropnego tonu pojednawczego, jakiego używają ci, którzy chcą z kogoś wydobyć zwierzenia.
– Ale w swoich poglądach jest bardzo rozsądna. Bardzo pragnie, żebyśmy z nią udali się do Buddh Gaya, ponieważ, ile zrozumiałem, przez wiele dni wypada nam ta sama droga na południe.
– I…?
– Chwilę cierpliwości. Odpowiedziałem jej na to, że nade wszystko są ważniejsze moje poszukiwania. Ona słyszała wiele niedorzecznych legend, ale o wielkiej prawdzie, o istnieniu mej rzeki, nigdy jej wieść nie doszła. Tacy to są duchowni na Niższym Pogórzu! Znała przeora z Lung-Cho, ale nie dowiedziała się o mojej rzece ani też nie znała podania o Strzale.
– I cóż…?
– Mówiłem więc o poszukiwaniu i Drodze, i o innych rzeczach zbawiennych, ona zaś tylko pragnie, ażebym jej towarzyszył i modlił się o przyjście na świat drugiego syna.
– Aha! My kobiety nie myślimy o niczym, jak tylko o dzieciach… – wygłosił Kim sennie.
– Na razie, ponieważ drogi nasze przez czas jakiś idą razem, sądzę, że nie odstąpimy od naszych poszukiwań, jeżelibyśmy jej nawet towarzyszyli… przynajmniej do… zapomniałem nazwy tego miasta.
– Hej! – ozwał się Kim donośnym szeptem, zwracając się do jednego z Oriasów leżącego o parę sążni73 opodal. – Gdzie znajduje się dom waszego dziedzica?
– Kawałek za Saharunpore, pośród sadów – i wymienił nazwę wioski.
– Oto to! Ta właśnie miejscowość! – przytaknął lama. – Otóż w każdym razie do tego miejsca możemy jej towarzyszyć.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.