Tylko matka. Elisabeth Carpenter

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Tylko matka - Elisabeth Carpenter страница 13

Tylko matka - Elisabeth Carpenter

Скачать книгу

niż więzienne jedzenie, pocieszam się. Usuwam to, co spalone, przekładam resztę na talerz i idę z tacą do salonu.

      – O, starzy znajomi! – mówi Craig. – Kto by pomyślał, że wciąż można dostać te naleśniki. Jak w latach siedemdziesiątych.

      – Pewne rzeczy się nie zmieniają, synku.

      – A ty nie zjesz?

      – Jestem zbyt przejęta.

      Patrzę, jak nabiera na widelec wielką porcję.

      – O rety, ale gorące – mamrocze z pełnymi ustami. Szybko przeżuwa i połyka. – Zapomniałem, że jedzenie może być naprawdę gorące.

      Klepię go po ramieniu. Krążę przy drzwiach, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Jeszcze chwila, a zacznę go drażnić takim zachowaniem.

      – Przyniosę ci coś do picia.

      Nalewam wody do szklanki. Dziwnie się czuję z drugą osobą w domu. Jakby to miejsce ożyło – nie wygląda już tak szaro jak wczoraj.

      – Proszę, skarbie.

      Na moment unosi brwi.

      – Masz może piwo? Dawno nie piłem.

      – Nie mam, synku. Poza tym jest dopiero czwarta.

      Siedzimy w milczeniu, nie czując skrępowania. Skończył się jego program o zagranicznych więzieniach i właśnie zaczął się teleturniej. Ledwie cichnie charakterystyczna melodyjka, gdy Craig przewraca oczami. Ja przywykłam do takiego życia, ale jemu może to nie wystarczyć. Będzie mu się wydawało, że zmienił jedno więzienie na inne. Korci mnie, żeby usiąść przy komputerze i powiedzieć przyjaciołom, że mój syn jest w domu, lecz pierwszego dnia po jego powrocie nie mogę zaszyć się w kącie. Mam już dwadzieścia trzy powiadomienia na telefonie. Zdaję sobie jednak sprawę, jak niestosowne byłoby rozmawianie o nim, gdy on jest w pokoju. Pogadam później.

      Słychać stuknięcie klapki otworu na listy. Niesie się zapach spalenizny.

      Biegnę do holu i widzę, że na drewnianej podłodze tli się zmięta gazeta. Łapię dzbanek z wodą, który zawsze trzymam na parapecie, i zalewam kopcia. Nie postawiłam pod drzwiami pojemnika na nieczystości… bo nie chciałam, żeby Craig tak szybko zorientował się, jak wygląda rzeczywistość. Jest w domu zaledwie od trzech godzin.

      Zaraz dowiedzą się wszyscy na tej ulicy – tutaj tak zwykle bywa. Spokojnie wchodzę do salonu i zaciągam zasłony.

      – Co to było? – pyta Craig.

      – Ulotki reklamowe. Marnotrawstwo papieru.

      – Czuję swąd.

      – Nie przejmuj się. To tylko piekarnik. Zapomniałam wyłączyć.

      Jego talerz jest pusty, nóż i widelec leżą razem, na godzinie szóstej. Przynajmniej zachował dobre maniery.

      – Dlaczego zasunęłaś zasłony?

       Żeby nie raziło cię światło, jak będziemy oglądać telewizję.

      Oboje wiemy, że to nieprawda: dziś jest pochmurno.

      Zabieram tacę z kolan Craiga i stawiam przy zlewie. Pozmywam później – nie warto zużywać ciepłej wody dla paru talerzy.

      Myślałam, że choć jeden wieczór spędzimy w spokoju. Skazali mojego syna na długie więzienie, zamiast szukać prawdziwego zabójcy. Może jest o siedemnaście lat za późno, ale udowodnię, że oni wszyscy się mylili. Już tyle czasu szukam człowieka, który nazywa się Pete Lawton. Pracował w warsztacie samochodowym Andersona i Campbella na Poulton Street. Craig dokładnie powiedział policjantom, gdzie był, gdy zginęła Lucy, ale oni nie znaleźli pracownika o tym nazwisku. Wyszukałam adresy wszystkich Pete’ów Lawtonów i do każdego napisałam list. Dostałam tylko jedną odpowiedź. Pani B. Lawton powiadomiła mnie, że jej mąż nie żyje, nigdy nie był w Preston i z całą pewnością nie pracował jako mechanik.

      Początkowo prowadziłam te poszukiwania z entuzjazmem, ale po tylu latach zaczynam tracić nadzieję. Wysłałam wiadomość do dwudziestu trzech Peterów Lawtonów na Facebooku – większość się nie odezwała, a trzy osoby jeszcze nie otworzyły wiadomości. Uważano, że Craig wyssał to z palca, ja jednak wiedziałam, że mój syn nie wymyśliłby czegoś takiego. A poza tym nawet jeśli my nie dotrzemy do prawdy, to prawda zawsze dotrze do nas, czyż nie?

      *

      Po zasłonach w mojej sypialni przemykają światła samochodów. Jest cicho. Czuję się bezpiecznie, mając Craiga w domu. Można powiedzieć, że nasze role się odwróciły. To ja miałam troszczyć się o jego bezpieczeństwo – łatwa rzecz, pomyślałby kto, ale i tak mi nie wyszło. Z pewnością nie dlatego, że wychowywałam go sama – moja mama dała sobie z nami radę i ani mój brat, ani ja nie wpadliśmy w kłopoty, jeśli nie liczyć, że zaszłam w ciążę, będąc panną, ale obecnie to nawet dość częste.

      Zastanawiam się, czy mój ojciec żyje. Mama mówiła, że był z nami przez pierwsze tygodnie mojego życia, a potem czmychnął. Stwierdziłaby, że historia się powtarza, ale nie miałaby racji. Nie powiedziałam ojcu Craiga o narodzinach jego syna, a przynajmniej nie od razu.

      Być może mojemu bratu udało się odszukać naszego tatę, ale zachował to dla siebie. „Chłopak ma ambicje – mówiła mama o Philipie. – Natomiast ty masz rozum, Erico. Możesz dojść do czegoś w życiu. Nie tak jak ja”.

      Wyglądało na to, że samotne wychowywanie dzieci jest krzyżem, który musi znosić, ale nie było aż tak źle. W każdym razie nigdy nie dała nam tego odczuć.

      Przewracam się na bok i kilkoma uderzeniami wzruszam poduszkę. Jestem trochę spokojniejsza, wiedząc, że wystawiłam pod drzwiami pojemnik na nieczystości, zaraz gdy Craig poszedł spać.

      Idąc do swojego pokoju, przyłożyłam na chwilę ucho do drzwi jego sypialni i zapukałam.

      – Wejdź, mamo! – krzyknął.

      Leżał w łóżku, przykryty po pierś, trzymając w rękach książkę z biblioteczki na podeście.

      – Którą wziąłeś? – Byłam zaciekawiona, bo przeczytałam wszystkie, zanim je tam wstawiłam.

      – Kod Leonarda da Vinci.

      – Podoba ci się?

      – Jeszcze nie wiem. Nie jestem pożeraczem książek.

      – Ale przecież… – Ugryzłam się w język.

      Przez te wszystkie lata kupiłam mu chyba z trzysta książek. Mógł mi powiedzieć, żebym nie zawracała sobie głowy. Choć szczerze mówiąc, czytałam lepsze niż Kod Leonarda da Vinci. Mamie by się bardzo nie podobała: była zagorzałą katoliczką, gdy to jej pasowało.

      – Jest jeszcze ten przenośny telewizor? – zapytał Craig.

      – Nie wiem. Zobaczę

Скачать книгу