Ballada ptaków i węży. Suzanne Collins
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ballada ptaków i węży - Suzanne Collins страница 30
Wzburzona Clemensia zacisnęła usta, ale po chwili Coriolanus zobaczył, jak mięśnie jej twarzy się napinają. Nie zamierzała dać się zastraszyć.
– Cała klasa robiła projekt grupowy – odparła.
– Wieczorem Arachne miała wszystko spisać, ale wtedy... stało się to, o czym pani mówiła – dodał Coriolanus.
– Jednak wasza dwójka postanowiła skończyć projekt, tak? – spytała doktor Gaul.
– Właśnie – przytaknęła Clemensia. – Spisaliśmy pomysły w bibliotece, a wieczorem wydrukowałam to w swoim mieszkaniu. Potem dałam wydruk Coriolanusowi, żeby rano go tu podrzucił. Jak nam pani kazała.
Doktor Gaul popatrzyła na Coriolanusa.
– Tak właśnie było?
Coriolanus poczuł się jak na dywaniku u dyrektora.
– Tak, podrzuciłem projekt dziś rano. To znaczy, oddałem go pełniącym wartę Strażnikom Pokoju. Nie wpuszczono mnie do środka – dodał wymijająco. W tym przesłuchaniu kryło się coś dziwnego. – Był jakiś problem?
– Chciałam się jedynie upewnić, że oboje pracowaliście przy projekcie – odparła doktor Gaul.
– Mogę pokazać fragmenty, nad którymi dyskutowała cała grupa, i wyjaśnić, jak ewoluowały w projekcie – zaproponował.
– Tak. Zrób to. Przyniosłeś kopię?
Clemensia popatrzyła pytająco na Coriolanusa.
– Nie, nie przyniosłem – powiedział. Nie był zachwycony, że Clemensia zwala wszystko na niego, zwłaszcza że była zbyt roztrzęsiona, aby pomóc przy pisaniu. Do tego należała do grupy jego największych rywali o nagrody Akademii. – A ty?
– Zabrali nam teczki. – Clemesia spojrzała na doktor Gaul. – Może skorzystamy z egzemplarza, który pani od nas dostała?
– Moglibyśmy, jednak mój asystent wyłożył nim to terrarium, kiedy jadłam lunch. – Doktor Gaul się roześmiała.
Coriolanus popatrzył na masę węży, które wiły się i wystawiały języki. I rzeczywiście, spomiędzy splecionych ciał prześwitywały pojedyncze zdania projektu.
– Może go wyciągnięcie? – zaproponowała doktor Gaul.
To wyglądało na test, dziwaczny test w jej stylu. Na dodatek zaplanowany, chociaż Coriolanus nie miał pojęcia, w jakim celu. Zerknął na Clemensię, próbując sobie przypomnieć, czy bała się węży, ale nawet nie wiedział, czy sam się ich boi. W szkolnym laboratorium nie było węży.
Clemensia uśmiechnęła się do doktor Gaul przez zaciśnięte zęby.
– Oczywiście – powiedziała. – Mamy sięgnąć przez klapkę u góry?
Doktor Gaul zdjęła całą pokrywę.
– Nie, będziecie mieli więcej miejsca. Może ty zacznij, Coriolanusie.
Włożył powoli rękę do terrarium i poczuł ciepło podgrzewanego powietrza.
– Właśnie tak. Łagodne ruchy. Proszę ich nie niepokoić – instruowała go doktor Gaul.
Wsunął palce pod krawędź kartki i powoli wyciągnął ją spod węży. Zbiły się w kupkę, ale nie wydawały się szczególnie zaniepokojone.
– Chyba nawet mnie nie zauważyły – zwrócił się do Clemensii, która wyraźnie pozieleniała.
– Teraz moja kolej. – Sięgnęła do terrarium.
– Niezbyt dobrze widzą, a słyszą jeszcze gorzej – oznajmiła doktor Gaul. – Ale zdają sobie sprawę z waszej obecności. Węże potrafią wywąchać kogoś za pomocą języka, zwłaszcza te zmieszańce.
Clemensia wsunęła paznokieć pod kartkę i ją uniosła. Węże się poruszyły.
– Jeśli kogoś znają, jeśli mają przyjemne skojarzenia z jego zapachem – na przykład ciepłe terrarium – to go ignorują. Nowy, obcy zapach stanowi zagrożenie – ciągnęła doktor Gaul. – Jesteś zdana na siebie, dziewczynko.
Coriolanus nagle pojął, co się stało, i wtedy ujrzał niepokój na twarzy Clemensii. Wyszarpnęła rękę z terrarium, ale wcześniej pół tuzina neonowych węży zdążyło zatopić zęby w jej ciele.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.