Oczy wilka. Alicja Sinicka

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Oczy wilka - Alicja Sinicka страница 6

Oczy wilka - Alicja Sinicka

Скачать книгу

w bok. Przy stoliku, w odległości pół metra ode mnie, siedział mężczyzna z brązowymi, gładko zaczesanymi do tyłu włosami. Ten sam, który tydzień temu trzymał się za głowę, widząc rozbite bmw szefa, i krzyczał „o kurwa”. Nigdy nie zapomnę tego widoku… Patrzył teraz na mnie i uśmiechał się szyderczo. Towarzyszyła mu śliczna blondynka o platynowych włosach, upiętych wysoko w koński ogon i mocno umalowanych ciemnych oczach. Miała trochę za dużo makijażu jak na tę porę dnia. Gdy spojrzała na mnie, zaczęła się delikatnie śmiać, odsuwając od ust filiżankę z kawą.

      – Zdaje się, że tak. – Nagle usłyszałam za sobą niski, męski głos.

      Odwróciłam głowę. To był on. Stał przede mną, trzymając ręce w kieszeniach, a jego jasnobłękitne tęczówki przenikały mnie tak, że czułam je w najdalszych zakamarkach ciała. Zawładnęły wszystkimi moimi odruchami. Nie rozumiałam, co się ze mną dzieje. Byłam głodna, osłabiona, spragniona kawy, a tu jeszcze pojawił się mrożący krew w żyłach przeciwnik. Mój organizm po prostu skapitulował. Lena, musisz się opanować – powtarzałam w duchu, lecz ten wewnętrzny głos zalewała właśnie zimna morska fala. Wzięłam głęboki wdech. On tymczasem zmrużył delikatnie oczy, ale nie odrywał ich od moich. Jakby zastanawiał się nad czymś. Miałam naiwną nadzieję, że mnie nie rozszyfrował, że nie zdaje sobie sprawy z tego, co w tym momencie dzieje się w mojej głowie. Z pewnością wszystko wyglądałoby inaczej, gdybym była po dobrym śniadaniu i filiżance kawy. Przynajmniej tego musiałam się trzymać. On tymczasem zmierzył mnie powoli wzrokiem.

      – Cześć – powiedział i wyciągnął do mnie dłoń.

      – Cześć – odpowiedziałam urwanym głosem, po czym z trudem podniosłam drżącą rękę. Złapał ją pewnym ruchem i przykrył drugą. Byłam praktycznie sparaliżowana. Miał przyjemnie ciepłe dłonie. Dopiero teraz zauważyłam, że moje są lodowate.

      – Tak w ogóle to chyba nie przedstawiłem się ostatnio. Wybacz, trochę mi się spieszyło. Ty masz na imię Lena. – Chłopak uśmiechnął się szarmancko, a ja zatopiłam wzrok w delikatnym dołeczku na jego lewym policzku.

      – Artur Mangano – dodał powoli.

      Jakbym nie wiedziała…

      – Lena Kajzer – odparłam, czując, że moją twarz podmywa strumień ciepła.

      – Nigdy się nie uśmiechasz? – zapytał, a ja zdałam sobie sprawę, że wpatruję się w niego z niechybnie grobową miną. Byłam w takich ekspertem.

      – Zdarza się – odparłam, po czym delikatnie wysunęłam dłoń z jego uścisku. Miałam wrażenie, że trzymał ją nieco dłużej, niż to było wskazane.

      – Jak samopoczucie po zeszłej sobocie? Wszystko w porządku? – zapytał z wyraźnym zaciekawieniem w oczach.

      – Tak, już jest okej – odparłam.

      – Już? Więc jednak coś ci było?

      Jejku, człowieku, będziesz mnie łapał za słówka? – pomyślałam.

      – Nie, wtedy też było okej, teraz jest po prostu lepiej.

      – Ach tak. – Artur pokiwał głową z delikatnym uśmiechem, po czym spuścił wzrok i zapytał: – Czy te króliczki są równie groźne jak twój samochód?

      Podążyłam za nim oczami, próbując zrozumieć, co ma na myśli, i po chwili dotarło to do mnie, a moja twarz spłonęła pod wulkaniczną lawą. Na stopach miałam ogromne szare kapcie w kształcie królików z długimi uszami i różowymi języczkami. Co więcej, na nogach zamiast normalnych jeansów, spodni dresowych, getrów, czegokolwiek miałam żółte spodnie od piżamy w zielone owieczki.

      W tym samym momencie usłyszałam głośny śmiech. Mężczyzna w ulizanych włosach wskazywał palcem na moje spodnie.

      – Kurwa, ale zajebiste baranki! – krzyknął, donośnie klaszcząc w dłonie.

      Blondynka tymczasem zaczęła się głośniej śmiać.

      – Zamknij się, Waldi – warknął Artur. – Ja rozmawiam z Leną.

      W jednej chwili oboje przestali się nabijać i odwrócili od nas wzrok.

      – To na czym stanęło? – powiedział trochę do mnie, a trochę do siebie. – Ach tak, na króliczkach, bezpieczne?

      Spojrzałam po raz drugi w dół. Że też zapomniałam się przebrać. Zaspana wrzuciłam na siebie tylko bluzę i wyszłam z mieszkania. O czym ja myślałam… Podobne sytuacje zdarzały mi się już parę razy w przeszłości. Z pewnością należałam do roztargnionych osób, które nie do końca ogarniały to, co się wokół nich dzieje. Przy okazji rzuciłam okiem na jego buty. Były czarne, błyszczące, idealnie wypastowane. Do tego granatowe spodnie w kant, błękitna obcisła koszulka i czarna zamszowa kurtka… Wyglądał jak model, który właśnie zszedł z wybiegu.

      – To zależy – odpowiedziałam w końcu.

      – Od czego?

      – Od tego, w jakim są nastroju.

      – Ach tak, rozumiem. – Pokiwał głową, udając powagę, choć tak naprawdę widziałam, że powstrzymuje się od śmiechu. Po chwili posłał mi jednak długie, hipnotyzujące spojrzenie i stwierdził: – Chyba zaryzykuję. – Teraz naprawdę zrobił się poważny. – Może dosiądziesz się do nas? – zapytał, a mnie zamurowało.

      Czy on naprawdę chciał, żebym usiadła przy ich stoliku? Ton jego głosu był uprzejmy, jednak wcześniejsza reakcja tego całego Waldiego i blondynki sprawiła, że poczułam się jak dziecko z podstawówki, z którego nabijają się koledzy z klasy. Trochę mnie to wszystko rozdrażniło. Przypomniałam sobie też o tym, co mówiła Jolka, że mam się trzymać z dala od tego błękitnookiego przystojniaka. Postanowiłam przynajmniej spróbować. Przełknęłam ślinę i nie patrząc już w jego kierunku, odpowiedziałam:

      – Wiesz co, muszę lecieć.

      – Szkoda. – Kątem oka dostrzegłam, że przechylił nieco głowę. Miałam wrażenie, że próbuje nawiązać ze mną kontakt wzrokowy.

      Zebrałam się w sobie i spojrzałam na niego. Faktycznie ciągle patrzył mi prosto w oczy. Na mój ruch uśmiechnął się i stwierdził:

      – Tak lepiej.

      Skrzywiłam się. Czułam duży dyskomfort od momentu, w którym dowiedziałam się o królikach na stopach. Dopiero teraz zrozumiałam, czemu spotykani w drodze do kawiarni ludzie tak się do mnie uśmiechali.

      – Okej, to idę – rzuciłam.

      – Okej. – Artur kiwnął głową, choć jego oczy wcale nie przytakiwały. Po chwili dodał: – Miałem wrażenie, że chcesz zamówić kawę, ale może tylko mi się wydawało. – Ironia w jego głosie była wręcz namacalna.

      – Zmieniłam zdanie – odpowiedziałam.

      – Dlaczego?

      Przez ciebie…

      –

Скачать книгу