Oczy wilka. Alicja Sinicka

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Oczy wilka - Alicja Sinicka страница 7

Oczy wilka - Alicja Sinicka

Скачать книгу

ani słowem. Mimowolnie spojrzałam jeszcze raz w kierunku stolika, przy którym siedzieli moi prześmiewcy. Ten cały Waldi przeglądał coś w telefonie. Z kolei blondynka taksowała mnie wzrokiem. Jej oczy przypominały barwą truflowe pralinki, jednak spojrzenie miała wyjątkowo chłodne.

      – Przepraszam – powiedziałam, robiąc krok do przodu.

      Stałam blisko niego i znowu poczułam te cytrusowe perfumy, cóż za drażniąco-kusząca kompozycja. Uniosłam wzrok, dając mu do zrozumienia, że chcę przejść. Przez chwilę żadne z nas się nie poruszyło. Zastygliśmy, patrząc sobie prosto w oczy. Jego pewne, silne spojrzenie i mój świdrujący wzrok. W końcu, po kilku sekundach wypuścił mnie z mrocznej, ale zarazem przyjemnej niewoli. Szybkim krokiem wyszłam z lokalu. Dopiero na zewnątrz odetchnęłam z ulgą.

      Co to, u licha, było? – pytałam samą siebie. Spotkałam w tej kawiarni Artura Mangano i chyba… Nie chciałam sobie schlebiać, jednak nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że ze mną flirtował. Z początku myślałam, że nie, ale to zaproszenie do stolika i jego przenikliwy wzrok były dość jednoznaczne. Może tylko mi się wydawało? Może jest zaciekawiony, bo niedawno przyjechałam do miasta? Jolka mówiła przecież, że rzadko przyjeżdża tu ktoś z zewnątrz… Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć.

      Jedyne, czego byłam pewna, to fakt, że samą swoją obecnością mógł porwać moje zmysły do nieznanej mi dotąd krainy. Jego niski głos, oczy, zapach… To wszystko razem stanowiło mocno dezorientującą mieszankę.

      Jeszcze to moje wdzianko. Boże, piżama w owieczki i króliki na stopach. Chociaż on stwierdził, że są urocze. Podejrzewałam jednak, że było mu mnie najzwyczajniej w świecie żal i pragnął w ten sposób załagodzić falę wstydu, która niechlubnie zalała moją twarz. Zwariowałam. O czym ja w ogóle myślę – zrugałam siebie. Chciałam jak najszybciej dostać się do mieszkania. Teraz, kiedy już doskonale wiedziałam, jak wyglądam od pasa w dół, ciężko mi było ponownie przejść przez osiedle. Zabawne, jak wiele może zmienić krótka wizyta w kawiarni, i to na dodatek niezakończona zakupem kawy. Chociaż po rozmowie z Arturem czułam, że już jej nie potrzebuję. Tylko co ja powiem Jolce? „Wiesz, Jola, spotkałam Artura Mangano i wywarł na mnie takie wrażenie, że zapomniałam z tego wszystkiego kupić kawę”. Nie, nie mogłam jej tego zdradzić. A może? „Wiesz, Jola, wyszłam w piżamie na dwór i kiedy się zorientowałam, to chciałam już tylko wrócić do domu”. W sumie druga opcja wydała mi się całkiem niezła. Postanowiłam, że przy niej pozostanę. Na dobrą sprawę zawierała dużo prawdy.

      Wracałam do mieszkania tak szybko, że gdy przystanęłam w końcu na czwartym piętrze, pod drzwiami wejściowymi poczułam kilka kropelek potu spływających po moim karku. Przekroczywszy próg, natychmiast ściągnęłam bluzę i nie zamieniając słowa z Jolką, udałam się pod prysznic. Gdy wyszłam z łazienki, czekała na mnie w przedpokoju, trzymając w ręce jakiś garnek.

      – Lenka, a gdzie kawa? – zapytała, bacznie mi się przyglądając. – Co ty tak wchodzisz bez słowa?

      – Wyobraź sobie – odpowiedziałam, wycierając jedną ręką włosy – że wyszłam na dwór w kapciach i piżamie... Gdy to zauważyłam, przybiegłam tu z powrotem. – Uśmiechnęłam się.

      – To chyba późno się zorientowałaś? – stwierdziła, patrząc na moje zabłocone króliki zostawione w przedpokoju.

      – No, dopiero w kawiarni.

      – Ty to jesteś zakręcona. – Pokręciła głową, a ja machnęłam w odpowiedzi ręką.

      Jednak gdzieś tam głęboko, w zgliszczach wciąż podekscytowanego umysłu, poczułam wyrzuty sumienia. Co prawda nie skłamałam, ale też nie powiedziałam jej o najważniejszej rzeczy, która przydarzyła mi się w kawiarni, a raczej najważniejszej osobie, którą tam spotkałam. Przyjaciółka tymczasem złapała mnie za rękę i powiedziała:

      – Chodź, gofry są już prawie gotowe.

      Poszłyśmy do kuchni. Unosił się tam zapach pieczonego ciasta i owoców. Na blacie jednej z szafek stał słoik z dżemem malinowym. Jolka otworzyła gofrownicę i wyciągnęła z niej lekko przyrumienione, złociste okienko.

      – Wygląda pysznie – powiedziałam, siadając przy stole.

      Przyjaciółka położyła gofra na talerzu i wylała kolejną porcję ciasta na rozgrzany teflon. Następnie dużym nożem przepołowiła gotowy smakołyk.

      – Proszę. – Podała mi jedną połówkę.

      – Dziękuję – odparłam i sięgnęłam po widelec.

      Jadłyśmy w ciszy. Miałam wprawdzie ochotę powiedzieć Jolce o spotkaniu w kawiarni, jednak bałam się jej riposty. Tak naprawdę sama nie wiedziałam, jak mam na to wszystko reagować… Z każdym kolejnym kęsem gofra moje myśli szczęśliwie uciekały od porannego wydarzenia. Kiedy zjadłam dwie połówki, wydawało mi się, że ponowne spotkanie z Arturem było snem, a nie rzeczywistością. Krążący w moich żyłach cukier skutecznie złagodził emocjonalne porwanie i wprowadził zagubione myśli na właściwy tor. Co prawda spojrzenie Artura czaiło się gdzieś z tyłu mojej głowy, jednak zdawałam sobie sprawę z tego, że nie powinnam tak intensywnie o nim rozmyślać. Postanowiłam skoncentrować się na tym, co mnie teraz otaczało. Siedziałam z najlepszą przyjaciółką i wcinałam pyszne śniadanie. W Katowicach zawsze mogłam na nią liczyć, a ona nigdy mnie nie zawiodła. Czasami miałam wrażenie, że jest moją opiekunką. Muszę przyznać, że często mi matkowała, co ani trochę nie przeszkadzało w naszej przyjaźni. Wręcz przeciwnie, potrzebowałam tego.

      – Lenka, dziś jest imprezka w Carlosie. Idziemy? – zapytała nagle.

      – A co to takiego Carlos? – Spojrzałam na nią podejrzliwie.

      – Nasz głębski klub, bardzo fajny – odpowiedziała.

      Oczyma wyobraźni ujrzałam ciemny, zadymiony lokal i pijanych mężczyzn, błąkających się po parkiecie z kuflami piwa w rękach.

      – Jola, ja odpadam – rzuciłam pewnym siebie tonem. – Wiesz, że nie bawię się dobrze w takich miejscach.

      Nie lubiłam dyskotek. W Katowicach dałam się parę razy wyciągnąć do klubu, ale zawsze po przyjęciu dużej dawki alkoholu, kiedy moja decyzyjność była mocno uzależniona od woli tłumu.

      – Chodź, będzie fajnie. Wczoraj rozmawiałam z Krzyśkiem i też jest chętny. Zabawa ma być w stylu lat sześćdziesiątych. Przebierzemy się. – Puściła do mnie oko.

      Nie dość, że ciągnęła mnie na dyskotekę, to jeszcze miałam bawić się w maskaradę. Chociaż jeśli spojrzeć na moją garderobę w większości wyposażoną w ciuchy i dodatki z Lejdi, to chyba nie byłoby z tym większego problemu. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że ja chyba chodziłam na co dzień przebrana. Jednak wizja mnie w nocnym klubie tuż po przyjeździe do obcego miasta nie wyglądała zachęcająco.

      – Czy to nie za szybko? – zapytałam. – Jola, pozwól mi jeszcze trochę oswoić się z Głębią.

      Przyjaciółka spojrzała na mnie tak, jakby dopiero teraz naprawdę dotarło do niej, że jestem tu zaledwie kilka dni. Dla niej na dobrą sprawę od zeszłej soboty zbyt wiele się nie zmieniło, dla mnie – praktycznie

Скачать книгу