Złote sidła. Джеймс Оливер Кервуд
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Złote sidła - Джеймс Оливер Кервуд страница 8
Jeszcze nie skończył mówić, a Filip odrzucił rewolwer na śnieg, daleko od siebie.
– Masz rewolwer, stary! Masz i nóż!
Nóż razem z futerałem upadł obok rewolweru.
– Czy mam wyrzucić również i moje łóżko? – spytał Filip, nadrabiając miną swój strach. Przypomniało mu się, że przecież poprzedniej nocy to on strzelał do Brama. A teraz Bram, być może, tylko czeka, aż Filip wyjdzie z kryjówki, aby mu palnąć w łeb? Przypuszczenie to nie było pozbawione pewnych podstaw.
Na swoje pytanie nie otrzymał odpowiedzi, co oczywiście nie mogło go zbytnio uspokoić. Powtórzył pytanie, ale znowu bez rezultatu.
Zabrał się więc do spakowania swego przenośnego łóżka. Śmiech go brał na myśl, jaki raport on o tym wszystkim zdałby przełożonym – o ile w ogóle napisze jeszcze kiedyś jakikolwiek raport. Miałby co opowiadać! Prawdziwa komedia. Zagrzebał się oto w śniegu niby niedźwiedź na sen zimowy; a rano przychodzi taki jegomość uzbrojony w batog, otoczony hordą dzikich żarłocznych bestii, i prosi go grzecznie, aby raczył wyjść.
W chwilę później wyrzucił na śnieg swoje składane łóżko. Bram schylił się, by je podnieść, biorąc równocześnie rewolwer i nóż w swoje posiadanie. Korzystając z tej sposobności Filip wysunął się pospiesznie ze swej kryjówki. I kiedy Bram się podniósł, Filip już stał przed nim.
– Dzień dobry, Bram! – odezwał się śmiało.
Odpowiedziało mu tylko dzikie wycie wilków. Starał się jednak nie dać poznać po sobie lęku ani wzruszenia, jakkolwiek nerwy naprężone miał do ostateczności. Z ust Brama wypadło jakieś ostre słowo w języku Eskimosów i nad pyskami wilków zaświstał znów długi harap.
Bram nie spuszczał z niego oczu, a w jego spojrzeniu błyskały złe ognie. Filip widział, jak Bram zacisnął mocno swe grube wargi, nos zrobił mu się jeszcze bardziej płaski, na ogromnej ręce, w której trzymał grubą pałkę, żyły nabrzmiały jak postronki. Bram gotów był teraz bić i mordować. Wystarczyło jedno nieopatrzne słowo, jeden niezręczny gest, a los Filipa byłby już przypieczętowany.
Grubym gardłowym głosem Bram rzucił pytanie w tym swoim żargonie, którym stale się posługiwał:
– Dlaczego wy wczoraj wieczór strzelać do mnie?
– Dlatego – odparł Filip, siląc się na spokój – ponieważ chciałem z tobą pomówić. Nie chciałem cię tropić. Umyślnie strzelałem ponad twą głową.
– Chciałeś pomówić? – powtórzył Bram, a znać było, że każde słowo kosztowało go wiele wysiłku. – Dlaczego pomówić?
– Chciałem się ciebie spytać, jak to się stało, że zabiłeś człowieka w okolicy Jeziora Boga?
Zaledwie to powiedział, a już pożałował swych słów. Z piersi Brama wyrwał się głuchy, niemal zwierzęcy pomruk. A w jego szarych oczach, które nagle dziwnie pociemniały, zapłonął groźny ogień.
– Ach, tego człowieka z policji? Tego, co przyszedł z portu Churchill i którego wilki zagryzły?
Odrzucił rewolwer i nóż. W rękach trzymał tylko batog i pałkę. Wilki podsunęły się bliżej do Filipa i otoczyły go z tyłu półkolem. Nie śmiał obrócić głowy, nie śmiał nawet spojrzeć na nie. To ich straszne milczenie napełniało go nieopisanym lękiem. Czekały tylko na rozkaz Brama, czyhały na jego znak. Czuły instynktownie, że ów rozkaz padnie lada moment, że zawisł już na grubych wargach ich pana. Chwila była decydująca i straszna po prostu.
Filip wydobył portfel z kieszeni.
– Bram! – odezwał się. – Zgubiłeś coś owej nocy, kiedy nocowałeś w pobliżu chaty Piotra Breault. – Mówił to głosem zmienionym, trochę drżącym i niepewnym. – Dlatego właśnie szedłem za tobą, aby ci to oddać. Mogłem cię zabić, powtarzam, wówczas, gdy strzelałem do ciebie. Ale chciałem tylko, abyś się zatrzymał, i abym ci mógł to oddać…
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.