Szkoła żon. Мольер (Жан-Батист Поклен)
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Szkoła żon - Мольер (Жан-Батист Поклен) страница 5
Ocenisz jej osobę i wdzięk jej prostoty.
CHRYZALD
Co do tego, to, mimo te wszystkie powaby,
Które mi tu wyliczasz…
ARNOLF
To obraz za słaby;
Bezustannie podziwiam tę czystość bez grzechu,
I czasem mi przychodzi wprost konać ze śmiechu.
Któregoś dnia (któż wierzyłby takiej prostocie?)
Przychodzi mnie się spytać, w ogromnym kłopocie,
Z wyrazem niewinności w licu niesłychanej,
Czy to prawda, że dzieci przynoszą bociany?
CHRYZALD
Cieszę się wielce, mości Arnolfie.
ARNOLF
U diaska!
Kiedyż mnie już przestaniesz tak zwać, jeśli łaska?
CHRYZALD
Daruj, wciąż mi to imię jakoś wchodzi w drogę.
I pana na Rosochach w głowę wbić nie mogę.
Bo też i co za diabeł, z czyjego wyroku,
Każe ci zmieniać imię po czterdziestym roku?
Od lichego folwarczku, co go znam od dziecka,
Przezywać się dla świata, niby tak, z szlachecka?
ARNOLF
Mam ci po temu prawa, aby mnie tak zwano;
Przy tem wolę to imię, niż Arnolfa16 miano.
CHRYZALD
Iluż ludzi dziś ojców zacne imię drażni,
I inne sobie kleją z czystej wyobraźni!
Doprawdy, z tym nałogiem to boskie skaranie;
I, choć ciebie nie tyczy się to porównanie,
Znam chłopka, co go Pietrkiem zwano między swemi,
I co, będąc dziedzicem aż pół morga ziemi,
Błotnym rowem otoczył ten majątek pański
I szumnie kazał wołać się per „pan Wyspiański”17.
ARNOLF
O twe mądre przykłady niewiele ja stoję.
Bądź co bądź, Rosochacki jest nazwisko moje;
Podoba mi się; przy tem mam inne powody,
I drażni mnie, kto zwie mnie podług dawnej mody.
CHRYZALD
Nie wszyscy to przyjmują równie oczywiście;
I nieraz nawet adres spostrzegam na liście…
ARNOLF
Kto nie wie o tem, może tak poczynać ze mną,
Lecz ty…
CHRYZALD
Dobrze; nie będziem kłócić się daremno.
Będę się starał skłonić mój język zbyt płochy,
Aby sobie przyswoił wreszcie te Rosochy.
ARNOLF
Do widzenia. Na chwilkę tu wstąpię, nie dłużej;
Muszę powiedzieć małej, żem wrócił z podróży.
CHRYZALD
na stronie, odchodząc:
Słowo daję, ten człowiek to wariat skończony.
ARNOLF
sam:
Na pewnych punktach on jest nieco pomylony.
Dziwna rzecz, że nie spotkasz na świecie człowieka,
Który by nie miał we łbie jakowegoś ćwieka!
Puka do drzwi. Hej tam!
SCENA DRUGA
ARNOLF, GRZELA i AGATKA wewnątrz.
GRZELA
Kto puka?
ARNOLF
Otwórz.
Na stronie:
To im radość sprawię;
Wszakże mnie nie widzieli dni już dziesięć prawie.
GRZELA
Kto idzie?
ARNOLF
Ja.
GRZELA
Agatko!
AGATKA
Hę?
GRZELA
Ktoś do drzwi puka.
AGATKA
Idź, otwórz.
GRZELA
Ty idź.
AGATKA
Pewnie! Mądra z ciebie sztuka!
16
17