Faraon, tom trzeci. Болеслав Прус
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Faraon, tom trzeci - Болеслав Прус страница 7
„Jeden dzień?… – powtarzał w duchu. – Ależ ja tysiące lat jestem w tym miejscu!…”
Nagle usłyszał przytłumiony głos:
– Synu mój!… synu…
Faraon zerwał się z fotelu.
– Kto tu jest?… – zawołał.
– Ja jestem, ja… Czyliżbyś już o mnie zapomniał?…
Władca nie mógł zorientować się: skąd głos pochodzi? Z góry, z dołu czy może z dużego posągu Ozyrysa, który stał w kącie.
– Synu mój – mówił znowu głos – szanuj wolę bogów, jeżeli chcesz otrzymać ich błogosławioną pomoc… O, szanuj bogów, gdyż bez ich pomocy największa potęga ziemska jest jako proch i cień… O, szanuj bogów, jeżeli chcesz, ażeby gorycz twoich błędów nie zatruła mi pobytu w szczęśliwej krainie Zachodu…
Głos umilkł, pan kazał przynieść światło. Jedne drzwi komnaty były zamknięte, przy drugich stała warta. Nikt obcy nie mógł tu wejść.
Gniew i niepokój szarpały serce faraona. Co to było?… Czy naprawdę przemawiał do niego cień ojca, czy też ów głos był tylko nowym oszustwem kapłanów?
Lecz jeżeli kapłani mogą przemawiać do niego z odległości bez względu na grube mury, w takim razie mogą i podsłuchiwać. A wówczas on, pan świata, jest jak dzikie zwierzę obsaczony ze wszystkich stron.
Prawda, w pałacu królewskim podsłuchiwanie było rzeczą zwyczajną. Faraon jednak sądził, że przynajmniej ten gabinet jest wolny i że zuchwalstwo kapłanów zatrzymuje się u progu najwyższego władcy.
A jeżeli to był duch?…
Pan nie chciał jeść kolacji, lecz udał się na spoczynek. Zdawało mu się, że nie zaśnie; lecz zmęczenie wzięło górę nad rozdrażnieniem.
W kilka godzin obudziły go dzwonki i światło. Była już północ i kapłan-astrolog przyszedł złożyć panu raport o stanowisku ciał niebieskich. Faraon wysłuchał sprawozdania, a w końcu rzekł:
– Czy nie mógłbyś, czcigodny proroku, od tej pory składać swoich raportów dostojnemu Semowi?… On jest przecie moim zastępcą w rzeczach dotyczących religii…
Kapłan-astrolog bardzo zdziwił się obojętności pana dla rzeczy niebieskich.
– Wasza świątobliwość – spytał – raczy zrzekać się wskazówek, jakie władcom dają gwiazdy?…
– Dają? – powtórzył faraon. – Zatem powiedz, jakie są ich obietnice dla mnie?
Astrolog widocznie spodziewał się tej kwestii, odparł bowiem bez namysłu:
– Horyzont chwilowo jest zaćmiony… Pan świata nie trafił jeszcze na drogę prawdy, która prowadzi do poznania woli bogów. Ale prędzej czy później znajdzie ją, a na niej długie życie i szczęśliwe, pełne chwały panowanie…
– Aha!… Dziękuję ci, mężu święty. Skoro już wiem: czego powinienem szukać, zastosuję się do wskazówek, a ciebie znowu proszę, abyś odtąd komunikował się z dostojnym Semem. On jest moim zastępcą i jeżeli coś ciekawego wyczytasz kiedy w gwiazdach, opowie mi o tym z rana.
Kapłan opuścił sypialnię, potrząsając głową.
– Wybili mnie ze snu!… – rzekł pan z wyrazem niezadowolenia.
– Najczcigodniejsza królowa Nikotris – odezwał się nagle adiutant – godzinę temu rozkazała mi prosić waszą świątobliwość o posłuchanie…
– Teraz?… o północy?… – spytał pan.
– Właśnie mówiła, że o północy wasza świątobliwość obudzi się…
Faraon pomyślał i odpowiedział adiutantowi, że będzie czekać na królowę25 w sali złotej. Sądził, że tam nikt nie podsłucha ich rozmowy.
Pan narzucił na siebie płaszcz, włożył niewiązane sandały i rozkazał dobrze oświetlić złotą salę. Potem wyszedł, zalecając służbie, aby mu nie towarzyszyła.
Matkę już zastał w sali, w szatach z grubego płótna na znak żałoby. Zobaczywszy faraona, czcigodna pani chciała znowu upaść na kolana, ale syn podniósł ją i uściskał.
– Czy zdarzyło się coś ważnego, matko, że trudzisz się o tej godzinie? – spytał.
– Nie spałam… modliłam się… – odparła. – O synu mój, mądrze odgadłeś, że sprawa jest ważną!… Słyszałam boski głos twego ojca…
– Doprawdy? – rzekł faraon czując, że gniew go napełnia.
– Nieśmiertelny twój ojciec – ciągnęła królowa – mówił mi pełen smutku, że wchodzisz na błędną drogę… Wyrzekasz się z pogardą arcykapłańskich święceń i źle traktujesz sługi boże.
„Któż zostanie przy Ramzesie – mówił twój boski ojciec – jeżeli zniechęci bogów i opuści go stan kapłański?… Powiedz mu… powiedz mu – powtarzał czcigodny cień – że tym sposobem zgubi Egipt, siebie i dynastię…”
– Oho! – zawołał faraon – więc już tak mi grożą, zaraz w pierwszym dniu panowania?… Moja matko, pies najgłośniej szczeka, kiedy się boi, więc i pogróżki są złą wróżbą, ale tylko dla kapłanów!
– Ależ to twój ojciec mówił… – powtórzyła stroskana pani.
– Nieśmiertelny ojciec mój – odparł faraon – i święty dziad Amenhotep, jako czyste duchy, znają moje serce i widzą opłakany stan Egiptu. A ponieważ serce moje chce podźwignąć państwo przez ukrócenie nadużyć, oni więc nie mogliby przeszkadzać mi do spełnienia zamiarów…
– Więc ty nie wierzysz, że duch ojca daje ci rady? – spytała coraz bardziej przerażona.
– Nie wiem. Ale mam prawo przypuszczać, że te głosy duchów, rozlegające się w różnych kątach naszego pałacu, są jakimś figlem kapłańskim. Tylko kapłani mogą lękać się mnie, nigdy bogowie i duchy… Więc nie duchy straszą nas, matko…
Królowa zadumała się i było widać, że słowa syna robią na niej wrażenie. Widziała ona wiele cudów w swym życiu i niektóre jej samej wydawały się podejrzanymi.
– W takim razie – rzekła z westchnieniem – nie jesteś ostrożny, mój synu!… Po południu był u mnie Herhor, bardzo niezadowolony z posłuchania u ciebie… Mówił, że chcesz
25