Faraon, tom trzeci. Болеслав Прус

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Faraon, tom trzeci - Болеслав Прус страница 7

Жанр:
Серия:
Издательство:
Faraon, tom trzeci - Болеслав  Прус

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Potem przyszło mu na myśl, że może być, iż w sercu następcy osiedlają się dusze poprzednich faraonów. Chyba tak jest, bo inaczej – skądże by wzięło się w nim jakieś uczucie starości czy dawności?… I dlaczego rządzenie państwem dziś wydaje mu się rzeczą prostą, choć jeszcze parę miesięcy temu truchlał myśląc, że nie potrafi rządzić.

      „Jeden dzień?… – powtarzał w duchu. – Ależ ja tysiące lat jestem w tym miejscu!…”

      Nagle usłyszał przytłumiony głos:

      – Synu mój!… synu…

      Faraon zerwał się z fotelu.

      – Kto tu jest?… – zawołał.

      – Ja jestem, ja… Czyliżbyś już o mnie zapomniał?…

      Władca nie mógł zorientować się: skąd głos pochodzi? Z góry, z dołu czy może z dużego posągu Ozyrysa, który stał w kącie.

      – Synu mój – mówił znowu głos – szanuj wolę bogów, jeżeli chcesz otrzymać ich błogosławioną pomoc… O, szanuj bogów, gdyż bez ich pomocy największa potęga ziemska jest jako proch i cień… O, szanuj bogów, jeżeli chcesz, ażeby gorycz twoich błędów nie zatruła mi pobytu w szczęśliwej krainie Zachodu…

      Głos umilkł, pan kazał przynieść światło. Jedne drzwi komnaty były zamknięte, przy drugich stała warta. Nikt obcy nie mógł tu wejść.

      Gniew i niepokój szarpały serce faraona. Co to było?… Czy naprawdę przemawiał do niego cień ojca, czy też ów głos był tylko nowym oszustwem kapłanów?

      Lecz jeżeli kapłani mogą przemawiać do niego z odległości bez względu na grube mury, w takim razie mogą i podsłuchiwać. A wówczas on, pan świata, jest jak dzikie zwierzę obsaczony ze wszystkich stron.

      Prawda, w pałacu królewskim podsłuchiwanie było rzeczą zwyczajną. Faraon jednak sądził, że przynajmniej ten gabinet jest wolny i że zuchwalstwo kapłanów zatrzymuje się u progu najwyższego władcy.

      A jeżeli to był duch?…

      Pan nie chciał jeść kolacji, lecz udał się na spoczynek. Zdawało mu się, że nie zaśnie; lecz zmęczenie wzięło górę nad rozdrażnieniem.

      W kilka godzin obudziły go dzwonki i światło. Była już północ i kapłan-astrolog przyszedł złożyć panu raport o stanowisku ciał niebieskich. Faraon wysłuchał sprawozdania, a w końcu rzekł:

      – Czy nie mógłbyś, czcigodny proroku, od tej pory składać swoich raportów dostojnemu Semowi?… On jest przecie moim zastępcą w rzeczach dotyczących religii…

      Kapłan-astrolog bardzo zdziwił się obojętności pana dla rzeczy niebieskich.

      – Wasza świątobliwość – spytał – raczy zrzekać się wskazówek, jakie władcom dają gwiazdy?…

      – Dają? – powtórzył faraon. – Zatem powiedz, jakie są ich obietnice dla mnie?

      Astrolog widocznie spodziewał się tej kwestii, odparł bowiem bez namysłu:

      – Horyzont chwilowo jest zaćmiony… Pan świata nie trafił jeszcze na drogę prawdy, która prowadzi do poznania woli bogów. Ale prędzej czy później znajdzie ją, a na niej długie życie i szczęśliwe, pełne chwały panowanie…

      – Aha!… Dziękuję ci, mężu święty. Skoro już wiem: czego powinienem szukać, zastosuję się do wskazówek, a ciebie znowu proszę, abyś odtąd komunikował się z dostojnym Semem. On jest moim zastępcą i jeżeli coś ciekawego wyczytasz kiedy w gwiazdach, opowie mi o tym z rana.

      Kapłan opuścił sypialnię, potrząsając głową.

      – Wybili mnie ze snu!… – rzekł pan z wyrazem niezadowolenia.

      – Najczcigodniejsza królowa Nikotris – odezwał się nagle adiutant – godzinę temu rozkazała mi prosić waszą świątobliwość o posłuchanie…

      – Teraz?… o północy?… – spytał pan.

      – Właśnie mówiła, że o północy wasza świątobliwość obudzi się…

      Faraon pomyślał i odpowiedział adiutantowi, że będzie czekać na królowę25 w sali złotej. Sądził, że tam nikt nie podsłucha ich rozmowy.

      Pan narzucił na siebie płaszcz, włożył niewiązane sandały i rozkazał dobrze oświetlić złotą salę. Potem wyszedł, zalecając służbie, aby mu nie towarzyszyła.

      Matkę już zastał w sali, w szatach z grubego płótna na znak żałoby. Zobaczywszy faraona, czcigodna pani chciała znowu upaść na kolana, ale syn podniósł ją i uściskał.

      – Czy zdarzyło się coś ważnego, matko, że trudzisz się o tej godzinie? – spytał.

      – Nie spałam… modliłam się… – odparła. – O synu mój, mądrze odgadłeś, że sprawa jest ważną!… Słyszałam boski głos twego ojca…

      – Doprawdy? – rzekł faraon czując, że gniew go napełnia.

      – Nieśmiertelny twój ojciec – ciągnęła królowa – mówił mi pełen smutku, że wchodzisz na błędną drogę… Wyrzekasz się z pogardą arcykapłańskich święceń i źle traktujesz sługi boże.

      „Któż zostanie przy Ramzesie – mówił twój boski ojciec – jeżeli zniechęci bogów i opuści go stan kapłański?… Powiedz mu… powiedz mu – powtarzał czcigodny cień – że tym sposobem zgubi Egipt, siebie i dynastię…”

      – Oho! – zawołał faraon – więc już tak mi grożą, zaraz w pierwszym dniu panowania?… Moja matko, pies najgłośniej szczeka, kiedy się boi, więc i pogróżki są złą wróżbą, ale tylko dla kapłanów!

      – Ależ to twój ojciec mówił… – powtórzyła stroskana pani.

      – Nieśmiertelny ojciec mój – odparł faraon – i święty dziad Amenhotep, jako czyste duchy, znają moje serce i widzą opłakany stan Egiptu. A ponieważ serce moje chce podźwignąć państwo przez ukrócenie nadużyć, oni więc nie mogliby przeszkadzać mi do spełnienia zamiarów…

      – Więc ty nie wierzysz, że duch ojca daje ci rady? – spytała coraz bardziej przerażona.

      – Nie wiem. Ale mam prawo przypuszczać, że te głosy duchów, rozlegające się w różnych kątach naszego pałacu, są jakimś figlem kapłańskim. Tylko kapłani mogą lękać się mnie, nigdy bogowie i duchy… Więc nie duchy straszą nas, matko…

      Królowa zadumała się i było widać, że słowa syna robią na niej wrażenie. Widziała ona wiele cudów w swym życiu i niektóre jej samej wydawały się podejrzanymi.

      – W takim razie – rzekła z westchnieniem – nie jesteś ostrożny, mój synu!… Po południu był u mnie Herhor, bardzo niezadowolony z posłuchania u ciebie… Mówił, że chcesz

Скачать книгу


<p>25</p>

królowę – dziś popr. forma B. lp: królową. [przypis edytorski]