Lalka, tom pierwszy. Болеслав Прус

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Lalka, tom pierwszy - Болеслав Прус страница 19

Жанр:
Серия:
Издательство:
Lalka, tom pierwszy - Болеслав  Прус

Скачать книгу

zebrań. Wszyscy oryginalni, ale ten oryginalniejszy od innych.

      – Papa tych panów chce przyjmować?…

      – Muszę naradzać się z niektórymi. A co do naszych – dodał patrząc w oczy córce – zapewniam cię, że gdy usłyszą, kto u mnie bywa, ani jednego nie zabraknie w salonie.

      W tej chwili weszła panna Florentyna zapraszając na obiad. Pan Tomasz podał rękę córce i przeszli we troje do jadalnego pokoju, gdzie już znajdowała się waza tudzież Mikołaj odziany we frak i wielki biały krawat.

      – Śmieję się z Belci – rzekł pan Tomasz do kuzynki, która nalewała rosół z wazy. – Wyobraź sobie, Floro, że Wokulski zrobił na niej wrażenie gbura. Czy ty go znasz?

      – Któż by dziś nie znał Wokulskiego – odpowiedziała panna Florentyna podając Mikołajowi talerz dla pana. – No, elegancki on nie jest, ale – robi wrażenie…

      – Pnia z czerwonymi rękoma – wtrąciła ze śmiechem panna Izabela.

      – On mi przypomina Trostiego, pamiętasz, Belu, tego pułkownika strzelców w Paryżu – odpowiedział Pan Tomasz.

      – A mnie posąg triumfującego gladiatora164 – melodyjnym głosem dodała panna Florentyna. – Pamiętasz Belu, we Florencji, tego z podniesionym mieczem? Twarz surowa, nawet dzika, ale piękna.

      – A czerwone ręce?… – zapytała panna Izabela.

      – Odmroził je na Syberii – wtrąciła panna Florentyna z akcentem.

      – Cóż on tam robił?

      – Pokutował za uniesienia młodości – rzekł pan Tomasz. – Można mu to przebaczyć.

      – Ach, więc jest i bohaterem!…

      – I milionerem – dodała panna Florentyna.

      – I milionerem? – powtórzyła panna Izabela. – zaczynam wierzyć, że papo zrobił dobry wybór przyjmując go na wspólnika. Chociaż…

      – Chociaż?… – spytał ojciec.

      – Co powie świat na tę spółkę?

      – Kto ma siłę w rękach, ma świat u nóg.

      Właśnie Mikołaj obniósł polędwicę, gdy w przedpokoju zadzwoniono. Stary służący wyszedł i po chwili wrócił z listem na srebrnej, a może platerowanej tacy.

      – Od pani hrabiny – rzekł.

      – Do ciebie, Belu – dodał pan Tomasz biorąc list do ręki. – Pozwolisz, że cię zastąpię w połknięciu tej nowej pigułki.

      Otworzył list, zaczął go czytać i ze śmiechem podał pannie Izabeli.

      – Oto – zawołał – cała Joasia jest w tym liście. Nerwy, zawsze nerwy!…

      Panna Izabela odsunęła talerz i z niepokojem przebiegła papier oczyma. Lecz stopniowo twarz jej wypogodziła się.

      – Słuchaj, Florciu – rzekła – bo to ciekawe.

      „Droga Belu! – pisze ciotka. – Zapomnij, aniołku, o moim poprzednim liście. W rezultacie twój serwis nic mnie nie obchodzi i znajdziemy inny, gdy będziesz szła za mąż. Ale chodzi mi, ażebyś koniecznie kwestowała tylko ze mną, i właśnie o tym miałam zamiar pisać poprzednio, nie o serwisie. Biedne moje nerwy! jeżeli nie chcesz ich do reszty rozstroić, musisz zgodzić się na moją prośbę.

      Grób w naszym kościele będzie cudowny. Mój poczciwy Wokulski daje fontannę, sztuczne ptaszki śpiewające, pozytywkę165, która będzie grała same poważne kawałki, i mnóstwo dywanów. Hozer166 dostarcza kwiatów, a amatorowie urządzają koncert na organ167, skrzypce, wiolonczelę i głosy. Jestem zachwycona, ale gdyby mi wśród tych cudów zabrakło ciebie, rozchorowałabym się. A więc tak?… Ściskam cię i całuję po tysiąc razy, kochająca ciotka.

      Joanna

      Postscriptum. Jutro jedziemy do magazynu zamówić dla ciebie kostium wiosenny. Umarłabym, gdybyś go nie przyjęła.”

      Panna Izabela była rozpromieniona. List ten spełniał wszystkie jej nadzieje.

      – Wokulski jest nieporównany! – rzekł śmiejąc się Pan Tomasz. – Szturmem zdobył Joasię, która nie tylko nie będzie mi wymawiała wspólnika, lecz nawet gotowa o niego walczyć ze mną.

      Mikołaj podał kurczęta.

      – Musi to być jednakże genialny człowiek – zauważyła panna Florentyna.

      – Wokulski?… no, nie – mówił pan Tomasz. – Jest to człowiek szalonej energii, ale co się tyczy daru kombinowania, nie powiem, ażeby posiadał go w wysokim stopniu.

      – Zdaje mi się, że składa tego dowody.

      – Wszystko to są dowody tylko energii – odpowiedział pan Tomasz. – Dar kombinacji, genialny umysł poznaje się w innych rzeczach, choćby… w grze. Ja z nim dosyć często grywam w pikietę168, gdzie koniecznie trzeba kombinować. Rezultat jest taki, że przegrałem osiem do dziesięciu rubli, a wygrałem około siedemdziesięciu, chociaż – nie mam pretensji do geniuszu! – dodał skromnie.

      Pannie Izabeli wypadł z ręki widelec. Pobladła i chwyciwszy się za czoło szepnęła:

      – A!… a!…

      Ojciec i panna Florentyna zerwali się z krzeseł.

      – Co ci jest Belu?… – spytał zatrwożony pan Tomasz.

      – Nic – odpowiedziała wstając od stołu – migrena. Od godziny czułam, że będę ją mieć… To nic, papo…

      Pocałowała ojca w rękę i wyszła do swego pokoju.

      – Nagła migrena powinna by przejść zaraz – rzekł Pan Tomasz. – Pójdź do niej, Florciu. Ja na chwilę wyjdę do miasta, bo muszę zobaczyć się z kilkoma osobami, ale wcześniej wrócę. Tymczasem czuwaj nad nią, kochana Florciu, proszę cię o to – mówił pan Tomasz ze spokojną fizjognomią człowieka, bez którego poleceń albo prośby nie może być dobrze na świecie.

      – Zaraz do niej pójdę, tylko tu zrobię porządek – odpowiedziała panna Florentyna, dla której ład w domu był sprawą ważniejszą od czyjejkolwiek migreny.

      Już mrok ogarnął ziemię… Panna Izabela jest znowu sama w swoim gabinecie; upadła na szezlong i obu rękami zasłoniła oczy. Spod kaskady tkanin spływających aż na podłogę wysunął się jej wąski pantofelek i kawałek pończoszki; ale tego nikt nie widzi ani ona o tym nie myśli. W tej chwili jej duszę znowu targa gniew, żal i wstyd. Ciotka ją przeprosiła, ona sama będzie kwestować przy najładniejszym grobie i będzie miała najpiękniejszy kostium; lecz

Скачать книгу


<p>164</p>

gladiator – zapaśnik w starożytnym Rzymie, walczący na publicznych igrzyskach. [przypis redakcyjny]

<p>165</p>

pozytywka – rodzaj małej katarynki, samogrającej po nakręceniu. [przypis redakcyjny]

<p>166</p>

Hozer – właściwie: Hoser; założona przez Piotra Hosera ok. 1848 r. znana firma ogrodnicza Braci Hoser zajmowała się hodowlą i sprzedażą drzew owocowych, ozdobnych oraz kwiatów. [przypis redakcyjny]

<p>167</p>

organ – dziś: organy. [przypis edytorski]

<p>168</p>

pikieta – gra w karty na dwie osoby. [przypis redakcyjny]