Ogniem i mieczem. Генрик Сенкевич

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ogniem i mieczem - Генрик Сенкевич страница 34

Ogniem i mieczem - Генрик Сенкевич

Скачать книгу

gotowi do podróży.

      – Na koń i na brzeg! – zakomenderował pan Skrzetuski. – Konie wprowadzić na statki i czekać na mnie!

      Tymczasem w izbie stary chorąży rzekł do Zagłoby:

      – Słyszałem, że podobno waść teraz pułkownikom kozackim dworujesz i z nimi pijesz.

      – Pro publico bono, mości chorąży.

      – Obrotny masz waść dowcip i podobno od wstydu większy. Chcesz sobie Kozaków in poculis781 skonwinkować782, by przyjaciółmi ci byli w razie zwycięstwa.

      – Choćbym też, będąc męczennikiem tureckim, nie chciał zostać i kozackim, nie byłoby nic dziwnego, bo dwa grzyby mogą najlepszy barszcz popsować. A co do wstydu, nikogo nie zapraszam, by go pił ze mną – sam go wypiję, i da Bóg, że mi nie będzie gorzej od tego miodu smakował. Zasługa jako olej musi na wierzch wypłynąć.

      W tej chwili wrócił Skrzetuski.

      – Ludzie już ruszają – rzekł.

      Zaćwilichowski nalał miarkę:

      – Za szczęśliwą podróż!

      – I zdrowy powrót! – dodał pan Zagłoba.

      – Będzie się wam dobrze jechało, bo woda ogromna.

      – Siadajcie waszmościowie, wypijem resztę. Niewielki to antałek783.

      Siedli i pili.

      – Ciekawy kraj waść zobaczysz – mówił Zaćwilichowski. – A kłaniaj się panu Grodzickiemu w Kudaku! Ej, żołnierz to, żołnierz! Na końcu świata siedzi, daleko od hetmańskich oczu, a porządek u niego taki, że daj Boże w całej Rzeczypospolitej podobny. Znam ja dobrze Kudak i porohy784. Za dawnych lat częściej się tam jeździło – i aż duszy smutno, gdy się pomyśli, że to przeszło, minęło, a teraz…

      Tu chorąży wsparł mleczną głowę na ręku i zadumał się głęboko. Nastała chwila ciszy, słychać było tylko tupot koński w bramie, bo ostatek ludzi pana Skrzetuskiego wyjeżdżał na brzeg ku bajdakom.

      – Mój Boże! – mówił ocknąwszy się z zadumy Zaćwilichowski – a jednak dawniej, choć i wśród rozterków785, lepsze bywały czasy. Ot, pamiętam jak dziś, pod Chocimiem786, dwadzieścia siedem lat temu! Gdy husaria szła pod Lubomirskim do ataku na janczarów787, to mołojcy788 w swoim okopie rzucali czapki w górę i krzyczeli, aż ziemia drżała, do Sahajdacznego789: „Puskaj, bat’ku, z Lachami umiraty790!” A dziś co? Dziś Niż791, który winien być przedmurzem chrześcijaństwa, puszcza Tatarów w granice Rzeczypospolitej, by się na nich rzucić dopiero wtedy, gdy z łupem będą wracali. Dziś gorzej: bo oto Chmielnicki łączy się wprost z Tatary792, z którymi chrześcijan będzie do kompanii mordował…

      – Wypijmy na ten smutek! – przerwał Zagłoba. – Co to za trójniak!

      – Dajże, Boże, jak najprędzej mogiłę, by na wojnę domową nie patrzyć – mówił dalej stary chorąży. – Wspólne winy mają się we krwi obmywać, aleć nie będzie to krew odkupienia, boć tu i brat będzie mordował. Kto na Niżu? Rusini. A kto w wojsku księcia Jaremy? Kto w pocztach793 pańskich? Rusini. A małoż ich w obozie koronnym? A ja sam kto taki? Hej, nieszczęsna Ukraino, krymscy poganie włożą ci łańcuch na szyję i na galerach tureckich wiosłować będziesz!

      – Nie biadajcież tak, mości chorąży! – rzecze pan Skrzetuski – bo już chyba ślozy794 z oczu nam pójdą. Może też jeszcze pogodne słońce nam zaświeci!

      Ale słońce zachodziło właśnie, a ostatnie jego promienie padały czerwonym blaskiem na białe włosy chorążego.

      W mieście dzwoniono na Anioł Pański i na pochwalnię.

      Wyszli. Pan Skrzetuski poszedł do kościoła, pan Zaćwilichowski do cerkwi, a pan Zagłoba do Dopuła w Dzwoniecki Kąt.

      Ciemno już było, gdy się znowu zeszli nad brzegiem Taśminowej795 przystani. Ludzie pana Skrzetuskiego siedzieli już w bajdakach796. Przewoźnicy wnosili jeszcze ładunki. Zimny wiatr ciągnął od pobliskiego ujścia do Dniepru i noc obiecywała być niezbyt pogodna. Przy świetle ognia palącego się nad brzegiem woda rzeki połyskiwała krwawo i zdawała się z niezmierną chyżością uciekać gdzieś w nieznaną ciemność.

      – No, szczęśliwej drogi! – mówił chorąży ściskając serdecznie dłoń młodzieńca. – A pilnuj się waść!

      – Nie zaniecham niczego. Bóg da, że niedługo się zobaczymy.

      – Chyba w Łubniach797 albo w obozie książęcym.

      – To waszmość już koniecznie do księcia?

      Zaćwilichowski podniósł ramiona w górę:

      – A co mnie? Kiedy wojna, to wojna!

      – Zostawajże waszmość w dobrym zdrowiu, mości chorąży.

      – Niechże cię Bóg strzeże!

      – Vive valeque798! – wołał Zagłoba. – A jeśli woda aż do Stambułu waści zaniesie, to kłaniaj się sułtanowi. Albo też: jechał go sęk!… Bardzo to zacny był trójniak!… Brr! jak tu zimno!

      – Do widziska!

      – Do obaczyska!

      – Niech Bóg prowadzi!

      Zaskrzypiały wiosła i plusnęły o wodę, bajdaki popłynęły. Ogień palący się na brzegu począł oddalać się szybko. Przez długi czas Skrzetuski widział jeszcze sędziwą postać chorążego oświeconą płomieniem stosu i jakiś smutek ścisnął mu nagle serce. Niesie go ta woda, niesie, ale oddala od serc życzliwych i od ukochanej, od krain znanych; niesie go nieubłaganie jak przeznaczenie, ale w dzikie strony, w ciemność…

      Wypłynęli z ujścia Taśminowego na Dniepr.

      Wiatr świstał, wiosła wydawały plusk jednostajny a smutny. Przewoźnicy poczęli śpiewać:

      Oj, to te pili, pilili,

      Ne tumany ustawali799.

Скачать книгу


<p>781</p>

in poculis (łac.) – przy kieliszku. [przypis redakcyjny]

<p>782</p>

skonwinkować (z łac.) – przekonać, zjednać. [przypis redakcyjny]

<p>783</p>

antałek (starop.) – naczynie na miód, butelka. [przypis redakcyjny]

<p>784</p>

poroh (ukr.: próg) – naturalna zapora skalna na rzece, uniemożliwiająca swobodną żeglugę; kraina poniżej porohów Dniepru nazywała się Niżem albo Zaporożem i była zamieszkana przez społeczność Kozaków zaporoskich. [przypis redakcyjny]

<p>785</p>

rozterków – dziś popr. forma D. lm: rozterek. [przypis redakcyjny]

<p>786</p>

Chocim (ukr. Chotyn) – miasto i twierdza nad Dniestrem, wówczas na granicy z podporządkowaną Turkom Mołdawią, dziś w płd.-zach. części Ukrainy; bitwa pod Chocimiem (1621) – taktyczne zwycięstwo wojsk polsko-litewsko-kozackich nad armią turecką. [przypis redakcyjny]

<p>787</p>

janczarzy a. janczarowie (z tur.) – piechota turecka. [przypis redakcyjny]

<p>788</p>

mołojec (ukr.) – młody, dzielny mężczyzna, zuch; tu: Kozak. [przypis redakcyjny]

<p>789</p>

Konaszewicz-Sahajdaczny, Petro herbu Pobóg (1570–1622) – hetman i wybitny wódz kozacki, walczył po stronie Rzeczypospolitej w wojnie polsko-rosyjskiej 1609–1618, organizował kozackie wyprawy łupieżcze do Stambułu, dowodził Kozakami w bitwie pod Chocimiem. [przypis redakcyjny]

<p>790</p>

Puskaj, bat’ku, z Lachami umiraty (ukr.) – Pozwól, ojcze, z Polakami umierać. [przypis redakcyjny]

<p>791</p>

Niż a. Zaporoże – kraina poniżej porohów Dniepru, zamieszkana przez społeczność Kozaków zaporoskich. [przypis redakcyjny]

<p>792</p>

z Tatary – dziś popr. forma N. lm: z Tatarami. [przypis redakcyjny]

<p>793</p>

poczet – orszak, słudzy, towarzyszący panu w podróżach. [przypis redakcyjny]

<p>794</p>

ślozy (starop.) – łzy. [przypis redakcyjny]

<p>795</p>

Taśmina, ukr. Tiasmyn – rzeka na środkowej Ukrainie, prawy dopływ Dniepru. [przypis redakcyjny]

<p>796</p>

bajdak (ukr.) – duża rzeczna łódź żaglowo-wiosłowa. [przypis redakcyjny]

<p>797</p>

Łubnie – miasto na Połtawszczyźnie, na śr.-wsch. Ukrainie, rezydencja książąt Wiśniowieckich. [przypis redakcyjny]

<p>798</p>

Vive valeque (łac.) – żyj i bądź zdrów. [przypis redakcyjny]

<p>799</p>

Ne tumany ustawali (ukr.) – nie mgły wstawały. [przypis redakcyjny]