Pamiętnik pani Hanki. Tadeusz Dołęga-mostowicz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pamiętnik pani Hanki - Tadeusz Dołęga-mostowicz страница 5

Pamiętnik pani Hanki - Tadeusz Dołęga-mostowicz

Скачать книгу

rodzice byli z tego niezadowoleni. W wyniku rozprawy sądowej p. Albin został skazany na dwa lata więzienia. (Przypisek T. D. M.)

      – I czy jesteś pewna – zapytał stryj – że list ten nie jest zwykłą mistyfikacją?

      – Najpewniejsza.

      – Hm, a może napisał go sam twój kochany małżonek, by sprawdzić, czy nie zaglądasz do jego korespondencji?

      – Ależ stryju! Czyż Jacek zdobyłby się na tyle przebiegłości!

      – To prawda. Nie wygląda mi na szczególniej pomysłowego.

      – A zresztą list niewątpliwie pisany był kobiecym charakterem pisma. Nie. Na pewno jest autentyczny. Poza tym zachowanie się Jacka utwierdza mnie w przekonaniu, że sprawa jest całkiem poważna.

      – I powiadasz, że on dziś wyjeżdża do Paryża?

      – Nie wiem. Tak mi powiedział. Czy ja wiem, dokąd wyjeżdża? Przypadkiem udało mi się stwierdzić, że podniósł wszystkie pieniądze z banku.

      Stryj Albin gwizdnął przeciągle.

      – Wszystkie?… To znaczy ile?

      – Coś pięćdziesiąt dwa tysiące.

      – Psiakrew. Mają ludzie pieniądze – mimochodem zauważył stryj i dodał: – Nie zostawił ani grosza?

      – Owszem, coś kilkaset złotych. Ale to jest nieważne.

      – W porównaniu z tamtą kwotą – oczywiście. Powiedzże mi, moja mała, czyś już mówiła o tym z rodzicami?

      – Ależ niech Bóg broni! Stryj może sobie wyobrazić, co ojciec by zrobił!

      – Tak, ten stary idiota, ma się rozumieć, narobiłby alarmu. Postąpiłaś, kochanie, bardzo inteligentnie, żeś ani mężowi, ani rodzicom nie pisnęła słówkiem o swoim odkryciu. Rzecz w istocie wymaga największej dyskrecji.

      Wzięłam stryja za rękę.

      – Drogi stryjaszku, stryj mi pomoże. Prawda?…

      Zamyślił się i wreszcie skinął głową.

      – Nawet z dużą przyjemnością. Ale pod jednym warunkiem.

      – Och, stryju – zawołałam uszczęśliwiona – byłam pewna, że stryj mi nie odmówi! Ja przecie literalnie nie mam do kogo udać się o radę, o pomoc!

      – Służę ci, ale pod jednym warunkiem – podkreślił.

      – Ale stryjaszek chyba nie postawi takiego warunku, który… na który…

      Zmarszczył brwi, lecz od razu się rozpogodził i obrzuciwszy mnie ironicznym spojrzeniem (on jednak naprawdę jest świetny!), powiedział:

      – Moja mała. Cóż ty sobie wyobrażasz, że ja – ja! – muszę uciekać się do takich sposobów dla zdobywania kobiet?

      Zaczerwieniłam się, a on dodał:

      – Zdaje się, że przedwcześnie poczęstowałem cię komplementem o twojej inteligencji.

      – Bardzo przepraszam, ale doprawdy stryj mnie źle zrozumiał.

      – No, no, już dobrze, mniejsza o to. Więc słuchaj uważnie. Chętnie wezmę tę sprawę w swoje ręce. Jednakże tylko w tym wypadku, jeżeli zobowiążesz się do całkowitego podporządkowania się moim wskazówkom. Nie wolno ci nic robić na własną rękę. Absolutnie nic. Wierzę wprawdzie w twój spryt, ale tu robota musi być arcymisterna, tu jeden fałszywy krok może zburzyć wszystko. Rozumiesz?

      – Rozumiem – przyznałam bez namysłu.

      – I obiecujesz mi, że będziesz ściśle stosowała się do moich dyrektyw?

      – Ależ z największą przyjemnością.

      – Doskonale tedy11. Otóż przede wszystkim chcę ci powiedzieć, co o tym sądzę. Nie myślę, by rzecz była łatwa i prosta. Najprawdopodobniej owa kobieta jest rzeczywiście żoną twego męża. I ma jakieś wyjątkowo ważne powody, dla których go odszukała. To wspomnienie o rzekomo inwitujących12 ją uczuciach nie wydaje mi się szczere. Żadna kobieta nagle, po kilku latach niewidzenia mężczyzny nie przypomina sobie, że go kocha.

      – Właśnie.

      – Otóż raczej dopatrywałbym się tu próby szantażu.

      – To jest bardzo prawdopodobne.

      – Przede wszystkim – ciągnął stryj – trzeba ustalić fakty. Wiemy, że osoba podpisująca się literą B. jest w Warszawie i mieszka w hotelu. Mieszka lub mieszkała, bo i to możliwe, że razem z twoim czarującym małżonkiem dzisiaj wyjeżdża. Najpierw tedy trzeba stwierdzić, czy Jacek jedzie sam, czy z nią. Musisz być na dworcu i sprawdzić to. Oczywiście można byłoby wynająć detektywa…

      – I ja zastanawiałam się nad tym – wtrąciłam.

      Stryj potrząsnął głową przecząco.

      – Nie, to byłoby zbyt ryzykowne. Detektyw mógłby wpaść na ślad istotny, to znaczy dowiedzieć się, że twój mąż jest bigamistą. Gdyby to nastąpiło, trzymałby go w ręku i miałby możność nieograniczonego szantażu. Nie. Tu nikomu nie można zaufać. Sprawa jest zbyt poważna. Odprowadź swego małżonka na dworzec i bacznie uważaj, czy nie szuka on wzrokiem owej damy. Jeżeli nawet jedzie z nią razem, myślę, że zachowa wszystkie ostrożności. Prawdopodobnie ulokują się nawet w różnych wagonach.

      Zaniepokoiłam się.

      – Więc stryj sądzi, że on z nią chce uciec?

      – Nic nie sądzę – wzruszył ramionami. – Po prostu przyjmuję to jako jedną z ewentualności.

      – To byłoby okropne. I cóż ja wtedy mam zrobić?

      – Musisz uciec się do jakiegoś podstępu, by go zatrzymać. Na przykład postaraj się, by nie zdążył wsiąść do pociągu. Rozumiesz, mała?

      – Ale w jaki sposób?

      – Nie jesteś doświadczona – zaśmiał się. – To bardzo proste. Udaj zemdlenie. Będzie cię musiał wówczas ratować i zostanie. A wtedy będzie czas na powzięcie jakichś nowych decyzji. Ja ze swej strony podejmę próby odszukania tej kobiety. Przejrzę listy osób zamieszkałych w kilku większych hotelach. Nie jest to najlepszym sposobem, ale skoro nie ma innego… No, więc dobrze. Wieczorem do ciebie zatelefonuję, by się dowiedzieć, co się stało z Jackiem.

      – Ale jaki pretekst wymyślić, by Jacka odprowadzić? Nigdy tego nie robię.

      – Więc nie odprowadzaj go, tylko zjaw się na dworcu w parę minut po nim pod pozorem, żeś zapomniała go prosić o załatwienie jakiegoś sprawunku w Paryżu.

      Ten stryj Albin ma rzeczywiście fenomenalną

Скачать книгу


<p>11</p>

tedy (daw.) – zatem, w takim razie. [przypis edytorski]

<p>12</p>

inwitować – nawiedzać, nachodzić; odwiedzać, składać wizytę. [przypis edytorski]