Lalka. Болеслав Прус

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Lalka - Болеслав Прус страница 48

Lalka - Болеслав  Прус

Скачать книгу

serce zaczęło mi się tak trząść, żem chwilę musiał odpocząć.

      Spojrzałem na sklep – prawie taki jak na Podwalu; na drzwiach blaszany pałasz i bęben (może ten sam, który widziałem w dzieciństwie!) – w oknie talerze, koń i skaczący kozak… Ktoś uchylił drzwi i zobaczyłem w głębi zawieszone u sufitu: farby w pęcherzach, korki w siatce, nawet wypchanego krokodyla.

      Za kontuarem, blisko okna, siedział na starym fotelu Jan Mincel i ciągnął za sznurek kozaka…

      Wszedłem drżąc jak galareta i stanąłem naprzeciw Jasia. Zobaczywszy mnie (już zaczął tyć chłopak) ciężko uniósł się z fotelu i przymrużył oczy. Nagle krzyknął do jednego z chłopców sklepowych:

      – Wicek!… gnaj do panny Małgorzaty i powiedz, że wesele zaraz po Wielkiejnocy…

      Potem wyciągnął do mnie obie ręce ponad kontuarem i długo ściskaliśmy się milcząc.

      – Aleś też walił Szwabów! Wiem, wiem – szepnął mi do ucha. – Siadaj – dodał wskazując krzesło. – Kaziek! rwij do Grossmutter… Pan Rzecki przyjechał!…

      Siadłem i znowu nie mówiliśmy nic do siebie. On żałośnie trząsł głową, ja spuściłem oczy. Obaj myśleliśmy o biednym Katzu i o naszych zawiedzionych nadziejach. Wreszcie Mincel utarł nos z wielkim hałasem i odwróciwszy się do okna, mruknął:

      – No, co tam…

      Wrócił zadyszany Wicek. Uważałem307, że surdut tego młodzieńca połyskuje od tłustych plam.

      – Byłeś? – spytał go Mincel.

      – Byłem. Panna Małgorzata powiedziała, że dobrze.

      – Żenisz się? – rzekłem do Jasia.

      – Phi!… cóż mam robić! – odparł.

      – A Grossmutter jak się ma?

      – Zawsze jednakowo. Choruje tylko wtedy, kiedy stłuką jej dzbanek do kawy.

      – A Franc?

      – Nie gadaj mi o tym łajdaku – wstrząsnął się Jan Mincel. – Wczoraj przysiągłem sobie, że noga moja u niego nie postanie…

      – Cóż ci zrobił? – spytałem.

      – To podłe Szwabisko ciągle drwi z Napoleona!… Mówi, że złamał przysięgę rzeczypospolitej308, że jest kuglarzem, któremu oswojony orzeł napluł w kapelusz… Nie – mówił Jan Mincel – z tym człowiekiem żyć nie mogę…

      Przez cały czas naszej rozmowy dwaj chłopcy i subiekt załatwiali interesantów, na których nawet nie zwracałem uwagi. Wtem skrzypnęły tylne drzwi sklepu i spoza szaf wysunęła się staruszka w żółtej sukni, z dzbanuszkiem w ręku.

      – Gut Morgen, meine Kinder!… Der Kaffee ist schon…

      Pobiegłem i ucałowałem jej suche rączyny nie mogąc słowa przemówić.

      – Ignaz!… Herr Jesas… Ignaz! – zawołała ściskając mnie. – Wo bist du so lange gewesen, lieber Ignaz?…309

      – No, przecie Grossmutter wie, że był na wojnie. Co się tu pytać, gdzie był? – wtrącił Jan.

      – Herr Jesas!… Aber du hast noch keinen Kaffee getrunken?…310

      – Naturalnie, że nie pił – odparł Jan w moim imieniu.

      – Du lieber Gott! Es ist ja schon zehn Uhr…311

      Nalała mi kubek kawy, wręczyła trzy świeże bułki i znikła jak zwykle.

      Teraz główne drzwi otworzyły się z łoskotem i wbiegł Franc Mincel, tłuściejszy i czerwieńszy od brata.

      – Jak się masz, Ignacy!… – zawołał padając mi w objęcia.

      – Nie całuj się z tym durniem, który jest zakałą rodu Minclów!… – rzekł do mnie Jan.

      – Oj! oj! co mi to za ród!… – odparł ze śmiechem Franc. – Nasz ojciec przyjechał taczkami we dwa psy…

      – Nie gadam z panem! – wrzasnął Jan.

      – Ja też nie do pana mówię, tylko do Ignacego – odparł Franc. – A nasz stryj – ciągnął dalej – było przecie takie zakute Szwabisko, że wylazł z trumny po swoją szlafmycę, której mu tam zapomnieli włożyć…

      – Robisz mi pan afront w moim domu!… – krzyknął Jan.

      – Nie przyszedłem do pańskiego domu, tylko do sklepu za sprawunkiem… Wicek! – zwrócił się Franc do chłopca – daj mi korek za grosz… Tylko zawiń go w bibułę… Do widzenia, kochany Ignacy, wpadnij do mnie dziś wieczorem, to przy dobrej butelce pogadamy. A może i ten pan z tobą przyjdzie – dodał już z ulicy, wskazując ręką na sinego z gniewu Jana.

      – Noga moja nie postanie u podłego Szwaba! – krzyknął Jan.

      To jednak nie przeszkadzało, że wieczorem byliśmy obaj u Franca.

      Mimochodem wspomnę, że nie było tygodnia, w ciągu którego bracia Minclowie nie pokłóciliby się i nie pogodzili przynajmniej ze dwa razy. Co zaś jest najosobliwszym, że przyczyny swarów nigdy nie wypływały z interesu natury materialnej. Owszem, pomimo największych nieporozumień bracia zawsze poręczali swoje kwity, pożyczali sobie pieniędzy i nawzajem płacili długi. Powody tkwiły w ich charakterach.

      Jan Mincel był romantyk312 i entuzjasta, Franc spokojny i zgryźliwy; Jan był gorącym bonapartystą, Franc republikaninem i specjalnym wrogiem Napoleona III. Nareszcie Franc Mincel przyznawał się do niemieckiego pochodzenia, podczas gdy Jan uroczyście twierdził, że Minclowie pochodzą ze starożytnej polskiej rodziny Miętusów, którzy kiedyś, może za Jagiellonów, a może za królów wybieralnych osiedli między Niemcami.

      Dość było jednego kieliszka wina, ażeby Jan Mincel zaczął bić pięściami w stół albo w plecy swoich sąsiadów i wrzeszczeć:

      – Czuję w sobie starożytną polską krew!… Niemka nie mogłaby mnie urodzić!… Mam zresztą dokumenta…

      I bardzo zaufanym osobom pokazywał dwa stare dyplomy, z których jeden odnosił się do jakiegoś Modzelewskiego, kupca w Warszawie za czasów szwedzkich313, a drugi do Millera, kościuszkowskiego porucznika. Jaki by przecież istniał związek między tymi osobami a rodziną Minclów – nie wiem po dziś dzień, choć objaśnienia niejednokrotnie słyszałem.

      Nawet z powodu wesela Jana wybuchnął skandal między braćmi:

Скачать книгу


<p>307</p>

uważać – tu: zauważyć. [przypis edytorski]

<p>308</p>

złamał przysięgę rzeczypospolitej – złożoną przy wyborze na prezydenta, przez zamach stanu 2 grudnia 1851 roku. [przypis redakcyjny]

<p>309</p>

Ignaz!… Herr Jesas… Ignaz!… Wo bist du so lange gewesen, lieber Ignaz?… (niem.) – Ignacy!… Panie Jezu… Ignacy! Gdzie byłeś tak długo, drogi Ignacy?… [przypis redakcyjny]

<p>310</p>

Herr Jesas… Aber du hast noch keinen Kaffee getrunken?… (niem.) – Panie Jezu… Ale ty nie piłeś jeszcze kawy?… [przypis redakcyjny]

<p>311</p>

Du lieber Gott! Es ist ja schon zehn Uhr (niem.) – Boże kochany! Jest już przecież dziesiąta godzina. [przypis redakcyjny]

<p>312</p>

romantyk – w tekście powieści przeważnie w znaczeniu: idealista i marzyciel, powodujący się uczuciem. [przypis redakcyjny]

<p>313</p>

za czasów szwedzkich – tj. w czasie najazdu szwedzkiego na Polskę (1655–1660). [przypis redakcyjny]