Lalka. Болеслав Прус

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Lalka - Болеслав Прус страница 58

Lalka - Болеслав  Прус

Скачать книгу

i jego osobistych przyjaciół, koniecznie domagało się śrubowców, drugie zaś, mieszczańskie, uznając w zasadzie piękność projektu, uważało go jednak za przedwczesny i nie chciało dać na ten cel pieniędzy. Trzecie stronnictwo składało się tylko z dwu osób: pewnego technika, który twierdził, że śrubowce nie mogą pływać po Wiśle, i pewnego głuchego magnata, który na wszystkie odezwy, skierowane do jego kieszeni, stale odpowiadał:

      – Proszę trochę głośniej, bo nic nie słychać…

      Książę z Wokulskim przyjechali o pierwszej, a w kwadrans po nich zaczęli schodzić się i zjeżdżać inni uczestnicy sesji. Książę witał każdego z uprzejmą poufałością, prezentował Wokulskiego, a następnie podkreślał przybysza na liście zaproszonych bardzo długim i bardzo czerwonym ołówkiem.

      Jednym z pierwszych gości był pan Łęcki; wziął Wokulskiego na stronę i jeszcze raz wypytał go o cel i znaczenie spółki, do której należał już całą duszą, ale nigdy nie mógł dobrze spamiętać, o co chodzi. Tymczasem inni panowie przypatrywali się intruzowi i zniżonym głosem robili o nim uwagi.

      – Bycza mina! – szepnął otyły marszałek wskazując okiem na Wokulskiego. – Szczeć na głowie jeży mu się jak dzikowi, pierś – upadam do nóg, oko bystre… Ten by nie ustał na polowaniu!

      – I twarz, panie… – dodał baron z fizjognomią Mefistofelesa360. – Czoło, panie… wąsik, panie, mała hiszpanka, panie… Wcale, panie… wcale… Rysy trochę, panie… ale całość, panie…

      – Zobaczymy, jaki będzie w interesach – dorzucił nieco przygarbiony hrabia.

      – Rzutki, ryzykowny, tek – odezwał się jakby z piwnicy drugi hrabia, który siedział sztywnie na krześle, nosił bujne faworyty i porcelanowymi oczyma patrzył tylko przed siebie jak Anglik z »Journal Amusant«361.

      Książę powstał z fotelu i chrząknął; zebrani umilkli, dzięki czemu można było usłyszeć resztę opowiadania marszałka:

      – Wszyscy patrzymy na las, a tu coś skwierczy pod kopytami. Wyobraź sobie acan dobrodziej, że chart idący przy koniach na smyczy zdusił w bruździe szaraka!…

      To powiedziawszy marszałek uderzył olbrzymią dłonią w udo, z którego mógł był wyciąć sobie sekretarza i jego pomocnika.

      Książę chrząknął drugi raz, marszałek zmieszał się i niezwykle wielkim fularem362 otarł spocone czoło.

      – Szanowni panowie – odezwał się książę. – Poważyłem się fatygować szanownych panów w pewnym… nader ważnym interesie publicznym, który, jak to wszyscy czujemy, powinien zawsze stać na straży naszych interesów publicznych… Chciałem powiedzieć… naszych idei… to jest…

      Książę zdawał się być zakłopotany; wnet jednak ochłonął i mówił dalej:

      – Chodzi o inte… to jest o plan, a raczej… o projekt zawiązania spółki do ułatwienia handlu…

      – Zbożem – wtrącił ktoś z kąta.

      – Właściwie – ciągnął książę – chodzi nie o handel zbożem, ale…

      – Okowitą – pośpieszył ten sam głos.

      – Ależ nie!… O handel, a raczej o ułatwienie handlu między Rosją i zagranicą towarami, no… towarami… Miasto zaś nasze, pożądane jest, ażeby się stało centrum takowego…

      – A jakież to towary? – spytał przygarbiony hrabia.

      – Stronę fachową kwestii raczy objaśnić nam łaskawie pan Wokulski, człowiek… człowiek fachowy – zakończył książę. – Pamiętajmy jednak, panowie, o obowiązkach, jakie na nas wkłada troska o interesa publiczne i ten nieszczęśliwy kraj…

      – Jak Boga kocham, zaraz daję dziesięć tysięcy rubli!… – wrzasnął marszałek.

      – Na co? – spytał hrabia udający autentycznego Anglika.

      – Wszystko jedno!… – odparł wielkim głosem marszałek. – Powiedziałem: rzucę w Warszawie pięćdziesiąt tysięcy rubli, więc niech dziesięć pójdzie na cele dobroczynne, bo kochany nasz książę mówi cudownie!… Z rozumu i z serca, jak Boga kocham…

      – Przepraszam – odezwał się Wokulski – ale nie chodzi tu o spółkę dobroczynną, tylko o spółkę zapewniającą zyski.

      – Otóż to!… – wtrącił hrabia zgarbiony.

      – Tek!… – potwierdził hrabia–Anglik.

      – Co mnie za zysk z dziesięciu tysięcy? – zaoponował marszałek. – Z torbami bym poszedł pod Ostrą Bramę363 przy takich zyskach.

      Zgarbiony hrabia wybuchnął:

      – Proszę o głos w kwestii: czy należy lekceważyć małe zyski!… To nas gubi!… to, panowie – wołał pukając paznokciem w poręcz fotelu.

      – Hrabio – przerwał słodko książę – pan Wokulski ma głos.

      – Tek!… – poparł go hrabia–Anglik czesząc bujne faworyty.

      – Prosimy więc szanownego pana Wokulskiego – odezwał się nowy głos – ażeby ten publiczny interes, który nas zgromadził tu, do gościnnych salonów księcia, raczył nam przedstawić z właściwą mu jasnością i zwięzłością.

      Wokulski spojrzał na osobę przyznającą mu jasność i zwięzłość. Był to znakomity adwokat, przyjaciel i prawa ręka księcia; lubił mówić kwieciście, wybijając takt ręką i przysłuchując się własnym frazesom, które zawsze znajdował wybornymi364.

      – Tylko żebyśmy zrozumieli wszyscy – mruknął ktoś w kącie zajętym przez szlachtę, która nienawidziła magnatów.

      – Wiadomo panom – zaczął Wokulski – że Warszawa jest handlową stacją między Europą zachodnią i wschodnią. Tu zbiera się i przechodzi przez nasze ręce część towarów francuskich i niemieckich przeznaczonych dla Rosji, z czego moglibyśmy mieć pewne zyski, gdyby nasz handel…

      – Nie znajdował się w ręku Żydów – wtrącił półgłosem ktoś od stołu, gdzie siedzieli kupcy i przemysłowcy.

      – Nie – odparł Wokulski. – Zyski istniałyby wówczas, gdyby nasz handel był prowadzony porządnie.

      – Z Żydami nie może być porządny…

      – Dziś jednak – przerwał adwokat księcia – szanowny pan Wokulski daje nam możność podstawienia kapitałów chrześcijańskich w miejsce kapitału starozakonnych…

      – Pan Wokulski

Скачать книгу


<p>360</p>

Mefistofeles – imię diabła z legendy i utworów literackich o czarnoksiężniku Fauście. [przypis redakcyjny]

<p>361</p>

»Journal Amusant« – nazwa francuskiego czasopisma humorystycznego i rozrywkowego. [przypis redakcyjny]

<p>362</p>

fular – chustka z cienkiego jedwabiu. [przypis redakcyjny]

<p>363</p>

Ostra Brama – zabytkowa brama obronna w Wilnie z obrazem Matki Boskiej. [przypis redakcyjny]

<p>364</p>

znajdował wybornymi – uważał za wyborne. [przypis edytorski]