Uparty chłopiec. Janusz Korczak

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Uparty chłopiec - Janusz Korczak страница 5

Uparty chłopiec - Janusz Korczak

Скачать книгу

piszą grube książki. Ale nie wiedzą, dlaczego tak jest, a dlaczego inaczej.

      Nie wie także profesor Biot. Nie wiedzą uczeni Francji i innych krajów. Nie wie nikt.

      A był jeden dziwny kryształ. Już od stu lat wiedzieli o nim uczeni, oglądali ten kryształ i dziwili się, że jest jakiś inny. Ale nie wiedzieli, jak jest zbudowany.

      Dopiero Ludwik Pasteur, który powiedział sobie: wola, praca, powodzenie – zrobił odkrycie.

      Młody Pasteur pracował tylko rok i zrobił to, co nie udało się ani uczonemu Biot, ani nikomu.

      Biot nie wierzy Ludwikowi. Nie wierzy na słowo. Wie, że Ludwik nie kłamie, ale może się myli?

      – Jestem stary – mówi Biot – a ty jesteś młody. Pracowałem 30 lat, a ty tylko jeden rok. I ja, i moi uczeni koledzy za granicą nie wiedzą, a ty mówisz, że wiesz. Chcę zobaczyć, musisz mi pokazać. Musisz mnie przekonać.

      To będzie próba naukowa.

      – Dobrze. Zobaczymy.

      Trzy dni trwała próba. Okazało się, że jest tak, jak mówi Ludwik.

      Biot podaje rękę Ludwikowi.

      – Moje drogie dziecko. Będę twoim przyjacielem.

      Mocno biją dwa serca: stare i młode. Dwa serca: profesora i ucznia, nauczyciela i ucznia.

      10

      Jeden człowiek pomaga. Drugi przeszkadza.

      Jedno pomaga uczonemu w pracy, drugie przeszkadza.

      Czy Ludwik robił zawsze tylko to, co chciał? Czy robi teraz to, co chce?

      Nie. Musi zdawać egzamina13, nie może siedzieć w pracowni. Musi się uczyć tego, co go mało obchodzi.

      – Dla mnie tylko kryształy są ciekawe i ważne.

      Nie. Egzamin trzeba zdawać nie tylko z tego, co ci się podoba.

      Pisze Ludwik:

      – Kocham kryształy. W kryształach są cuda, cudowne tajemnice.

      Pisze do przyjaciela:

      – Ach, Karolu drogi, gdybyś ty razem ze mną pracował. Są w zagranicznych fabrykach kryształy, których nie widziałem. Pojadę na koniec świata i odnajdę je.

      Pojedzie, ale dopiero za pięć lat. Pięć lat musi czekać, bo nie ma teraz pieniędzy na podróż.

      Zaczyna Ludwik nową ważną pracę, a tu w Paryżu wybucha rewolucja. Na ulicach toczą się bójki i walki. Ludwik chce uczyć się i pracować, ale musi iść do wojska.

      Ma zebranych sto franków na książki, ale oddaje je: nic sobie nie zostawił.

      Pisze ojciec do niego:

      – Wydrukuj w gazecie, że syn żołnierza napoleońskiego dał sto franków dla Ojczyzny. Zrób zbiórkę dla biednych polskich wygnańców, bo nam pomagali. To będzie dobry czyn. (Po wojnach napoleońskich było we Francji wielu wygnańców – Polaków).

      Nastał wreszcie spokój.

      Ludwik zaczyna ważną pracę.

      Otrzymuje list z domu, że matka zachorowała, żeby zaraz przyjechał.

      Biedna, dobra matka. Mało jej listów zostało. Nie miała czasu pisać.

      Dom, gospodarstwo, rachunki i pomoc mężowi wypełniały jej pracowite dnie.

      Umarła przy pracy. Kiedy Ludwik przyjechał, matka nie żyła już.

      Czuła, że syna nie zobaczy, kiedy pisała list z życzeniami.

      Ostatni list otrzymał Ludwik w styczniu, a matka umarła w maju.

      Pisała:

      – Życzę ci szczęśliwego roku. Uważaj na swoje zdrowie. Nie mogę być z tobą, żeby się tobą opiekować. Pocieszam się myślą, że jest ci dobrze. Nie frasuj14 się, cokolwiek się stanie. Żegnaj, drogi synu.

      Tak pisała w dzień Nowego Roku. A w maju umarła.

      Ciężko jest stracić matkę i trudno pracować, gdy się myśli:

      – Dlaczego nie przyjechałem do matki na święta? Kryształy mogły poczekać. Kryształy nie umierają. Książki nie chorują. Matka już nie wróci.

      Jedno w życiu pomaga, a co innego przeszkadza.

      Chce wrócić Ludwik do swojej pracy, dostaje wezwanie:

      – W mieście Dijon (Diżą) potrzebny jest nauczyciel. Pan Ludwik Pasteur ma pojechać do miasta Dijon, będzie tam nauczycielem.

      Taki jest rozkaz ministerstwa.

      Na próżno prosi profesor Biot, żeby zostawili Ludwika w Paryżu.

      Musi jechać. Kazali. Papier podpisany.

      11

      Ludwik jest teraz daleko od Paryża. Daleko od pracowni i kryształów. I od ojca daleko.

      Jeżeli nie może być w Paryżu, to chce być w Besançon. Tam się uczył, zna tę szkołę.

      W niedzielę będzie mógł pojechać do ojca i do siostry. Po jarmarku ojciec go odwiedzi.

      Bo smutno jest teraz w domu, kiedy matki nie ma.

      W Besançon jest dobry stary Romanet.

      Ale Ludwik dostał rozkaz i nie ma na to rady. Pojechał do Dijon.

      Małe miasto Dijon (Diżą).

      – Kiedy tak, to nie będę nic robił. Po co mnie tu przysłali? Co mnie obchodzi ta szkoła? Nie chcę być nauczycielem.

      Powiedziałby tak kto inny na miejscu Pasteura, ale nie Ludwik Pasteur.

      Pasteur napisał do Karola:

      – Chcę uczyć dobrze, żeby chłopcy dobrze rozumieli. Muszę każdą lekcję przygotowywać. To zajmuje dużo czasu. Jeżeli nie przygotuję wykładu, źle objaśniam i klasa nie słucha.

      Pisze znów:

      – Moi chłopcy rozumnie pracują. Ale mam 80 uczniów w klasie. To za dużo, to bardzo przeszkadza. Na ostatniej godzinie są zmęczeni, nie uważają. Ja wtedy robię doświadczenia.

      Pamięta Ludwik swoich dobrych i złych nauczycieli. Pamięta, jak aptekarz tłumaczył mu, kiedy nie rozumiał. Pamięta pana Darlay i pana Daunas.

      A w Paryżu stary Biot i profesor Balard

Скачать книгу


<p>13</p>

egzamina (daw.) – egzaminy. [przypis edytorski]

<p>14</p>

frasować się (daw.) – martwić się. [przypis edytorski]