SEKRETNE ŻYCIE PISARZY. Гийом Мюссо

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу SEKRETNE ŻYCIE PISARZY - Гийом Мюссо страница 11

SEKRETNE ŻYCIE PISARZY - Гийом Мюссо

Скачать книгу

maszyną do pisania.

      – Myślałam, że pan z tym skończył! – rzuciła.

      Fawles pogłaskał maszynę – ładny jasnozielony egzemplarz z bakelitu, marki Olivetti.

      – To dekoracja. Nie ma nawet taśmy – odparł, naciskając klawisze. – I wie pani, że laptopy za moich czasów już istniały.

      – Znaczy, że nie na niej pisał pan te swoje…

      – Nie.

      – Jestem pewna, że wciąż pan pisze! – powiedziała Mathilde i spojrzała na niego prowokująco.

      – Myli się pani. Od dawna nie napisałem ani jednego zdania, nawet paru słów… poza listą zakupów…

      – Nie wierzę. Nie można z dnia na dzień skończyć z czymś, na czym budowało się całe swoje życie.

      – Przez chwilę myślałem, że jest pani inna niż wszyscy – przerwał jej Fawles. – I że nie będzie pani o tym mówić. Myliłem się. Pracuje pani, prawda? Jest pani dziennikarką, która przyjechała tu, żeby napisać artykuł na temat tajemnicy Nathana Fawlesa?

      – Przysięgam panu, że nie.

      Pokazał jej ręką drzwi.

      – Proszę już sobie pójść. Nie mogę zabronić ludziom myśleć, co chcą, ale tajemnica Fawlesa polega na tym, że właśnie nie ma żadnej tajemnicy, rozumie pani? Proszę to napisać w tej swojej gazecie.

      Mathilde nie ruszyła się z miejsca. Fawles niewiele się zmienił od czasu, gdy go spotkała. Tak go pamiętała: uważny, przystępny, ale boleśnie szczery. Nie wzięła tego pod uwagę.

      – Tak między nami, czy panu tego nie brakuje?

      – Czego? Spędzania dziesięciu godzin dziennie przed komputerem? Nie. Wolę spacerować po lesie albo po plaży z psem.

      – Wciąż panu nie wierzę.

      Pokręcił głową i westchnął.

      – Niech pani nie będzie sentymentalna. To były tylko powieści.

      – Tylko powieści? I pan to mówi?

      – Owszem, a tak między nami, poważnie je przeceniano.

      – No to co pan teraz robi przez cały dzień? – nie ustępowała Mathilde.

      – Medytuję, piję, gotuję, piję, pływam, piję, wybieram się na długie spacery, pi…

      – Czyta pan?

      – Nieraz jakiś kryminał, ale głównie książki o malarstwie lub astronomii. Czasem wracam do klasyków, ale to wszystko jest w sumie nieważne.

      – Dlaczego?

      – Ziemia zamienia się w piec hutniczy, duża część świata jest w permanentnym stanie wojny, ludzie głosują na wariatów i ogłupiają się, siedząc wciąż na portalach społecznościowych. Wszystko się wali, więc…

      – Nie widzę związku.

      – Związek jest taki, że chyba jest dużo ważniejszych rzeczy niż dociekanie, dlaczego dwadzieścia lat temu Nathan Fawles przestał pisać.

      – Ma pan wciąż rzesze czytelników.

      – Cóż, czytają, bo chcą, nie mogę im tego zabronić. Poza tym pani doskonale wie, że sukces jest wynikiem nieporozumienia. To powiedziała chyba Duras, a może Malraux? Powyżej trzydziestu tysięcy egzemplarzy to nieporozumienie…

      – Czytelnicy do pana piszą?

      – Podobno. Mój agent utrzymuje, że tak.

      – Czyta pan te listy?

      – Żartuje pani?

      – Dlaczego?

      – Bo to mnie nie interesuje. Jako czytelnik nigdy nie pomyślałbym o tym, żeby napisać do autora, którego książka mi się spodobała. Niech pani powie prawdę, czy wyobraża sobie pani pisać list do Jamesa Joyce’a, bo spodobał się pani Finneganów tren?

      – Nie. Po pierwsze, dlatego, że nigdy nie byłam w stanie przeczytać więcej niż dziesięć stron tego dzieła, a po drugie, bo James Joyce umarł co najmniej czterdzieści lat przed moim urodzeniem.

      Fawles pokręcił głową.

      – Droga pani, bardzo dziękuję za odprowadzenie psa, ale będzie lepiej, jeśli już sobie pani pójdzie.

      – Tak, też tak myślę.

      Odprowadził ją do samochodu. Pożegnała się z psem, a Fawlesa zignorowała. Patrzył, jak manewruje na drodze, zahipnotyzowany wdziękiem jej ruchów i zadowolony, że odjeżdża. Gdy już miała wcisnąć mocniej pedał gazu, skorzystał z okoliczności, że szyba w oknie była opuszczona, i żeby wyłączyć cichy, lecz uporczywy alarm, który brzęczał mu w głowie, rzucił:

      – Mówiła pani, że już się spotkaliśmy, dawno temu. Gdzie?

      Spojrzała na niego zimno zielonymi oczami.

      – Wiosną tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego ósmego roku w Paryżu. Miałam czternaście lat. Przyszedł pan na spotkanie z pacjentami Młodzieżowego Ośrodka Zdrowia. Podpisał mi pan nawet egzemplarz Loreleï Strange. Oryginalne wydanie, po angielsku.

      Fawles nie zareagował; wyglądał, jakby ledwo to pamiętał, albo i wcale nie.

      – Przeczytałam Loreleï Strange – ciągnęła Mathilde. – Ta lektura bardzo mi pomogła. I nigdy nie wydawało mi się, że ta powieść jest przeceniana ani że jej sukces był wynikiem nieporozumienia.

      Tulon, 8 października 2018

      WYDZIAŁ MORSKI KOMENDY GŁÓWNEJ

      STRAŻY GRANICZNEJ

      DEKRET PREFEKTURY NR 287/2018

      Ustanawiający utworzenie tymczasowej strefy zakazu nawigacji i wszelkiej działalności związanej z żeglugą morską w okolicach wyspy Beaumont (Var).

      Wiceadmirał floty Édouard Lefébure, prefekt morski na okręg Morza Śródziemnego.

      Na podstawie:

      1. Kodeksu Karnego, artykułów 131-13-1° i R 610-5.

      2. Kodeksu Morskiego, Transportu Wodnego, artykułów L5242-1 i L5242-2.

      3. Dekretu nr 2007-1167 z 2 sierpnia 2007 r., zmodyfikowanego, odnoszącego się do prawa żeglugi i do szkolenia w zakresie prowadzenia jachtów i łodzi motorowych.

      4. Dekretu nr 2004-112 z 6 lutego 2004 r., odnoszącego się do organizacji działalności państwa na morzu.

      Z

Скачать книгу