Krew sióstr. Lazur. Krzysztof Bonk

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krew sióstr. Lazur - Krzysztof Bonk страница 14

Krew sióstr. Lazur - Krzysztof Bonk

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      – To nie będzie konieczne.

      – Czemu?

      – Lazur powiedziała, że to nie będzie konieczne. Ajć! – Eteryczna kobieta udała fantomowy ból, kiedy syrenka ugryzła ją po raz trzeci. Zaraz jednak oderwała wzrok od syreniego dziecka. Za to z zaciekawieniem się przyjrzała Ekru. Po chwili zagadnęła na inny temat: – Co sądzisz o kasztanowych mężczyznach?

      – Brązowych?

      – No tak.

      – Nie wiem… Nie znam żadnego.

      – Chciałabyś poznać?

      – Raczej… niekoniecznie. – Ekru się skrzywiła na twarzy.

      – Nalegam.

      – Dlaczego?

      – Masz w tym mieście duże wpływy i mogłabyś dać mojemu znajomemu… pracę.

      – Nie jestem przekonana.

      – Może przekona cię to, jak pomogę twej córeczce?

      – Jak możesz pomóc? – Oczy pani Ekros pojaśniały.

      – Widzę, że twe dziecię ma na pleckach wyskubaną łuskę. – Lazur pogroziła palcem.

      – Przywrócisz Chamsi… syrenią urodę?

      – Aha.

      – Zrób to.

      – A… czy?

      – Po prostu tego dokonaj.

      – Lazur dokona. – Eteryczna kobieta zanurzyła w wodzie fantomowe ręce. Widząc to, syrenka już chciała ją capnąć. Lecz nagle razem z eteryczną postacią zniknęła.

      – Chamsi… Chamsi! – krzyknęła przestraszona Ekru, w panice się rozglądając za dzieckiem. – Maleństwo, moje kochanie…

      – Ta da! – W akwarium się pojawiła raptem Lazur z syrenką w ramionach. Przy czym syrenie dziecko miało już komplet łusek na pleckach.

      – Przeraziłaś mnie… tym zniknięciem – wystękała pani Ekros, patrząc w osłupieniu na ulotną kobietę. Ta poprawiła na karku zsuwającą się jej głowę. Uleciała z pojemnika z wodą, po czym zawisła nad podłogą. W tym czasie Ekru przystąpiła do głaskania dziecka. – Moja córeczka… – się roztkliwiała. Gdy naraz, niczym Ekronica Starsza, się zmarszczyła na twarzy. – Te nowe łuski na plecach. One mają… różne barwy.

      – W sumie siedem.

      – Z jakiego powodu… coś takiego?

      – Lazur nie mogła znaleźć innych łusek.

      – Cóż…

      – To Lazur już zniknie. I pamiętaj o pracy dla kasztanowego mężczyzny. Nazywa się Tabak!

      – Będę pamiętać. Choć nie wiem po co, skoro niebawem wszyscy mamy… umrzeć.

      – W niezmierzonej przestrzeni nic nie jest ostatecznie przesądzone, nic. Ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha!

      – To nie jest zabawne… – Ekru z mieszanymi uczuciami słuchała eterycznej kobiety. Z podobnymi odczuciami się przyglądała nowej łusce Chamsi. Stwierdziła, że kolorystycznie syrenka się bardzo upodobniła do syna Soplicy. W kontekście barw rzeczywiście byłaby z tej dwójki teraz dobrana para.

      Już chciała zapytać o Ślepawkę, jak coraz powszechniej nazywano chłopczyka drugiej pani Ekros, ale się okazało, że Lazur rzeczywiście zniknęła. Choć nie jej nagle upiorny głos…

      – Pamiętaj o pracy dla kasztanowego mężczyzny! On jest na targu. Ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha!

      – Ekru pamięta. Ekru pójdzie go nająć – odparła syrenia matka, naśladując styl wypowiedzi niedawnego gościa. Ucałowała w czółko Chamsi, po czym ociężale ruszyła do wyjścia z dziecięcego pokoiku. Z zatrudnieniem nowego pracownika postanowiła bowiem nie zwlekać.

      *

      Tabak siedział na targu w towarzystwie Miedzianego. Stwierdził, że wokół zebrało się już dostatecznie dużo białoszarych gapiów gotowych podziwiać jego lalkarskie popisy.

      Popatrzył w okolice swych stóp na siedem pacynek w postaci różnobarwnych sióstr krwi, jakie jego kompan ukradł w Oazie Sfinksa. Wybrał szarą. Mrugnął jeszcze okiem do Miedzianego i machając w powietrzu kukiełką, zawadiacko wyrecytował:

      Jestem sobie siostra Srebrna

      Ta mniejsza, Alabaster krewna

      Smoka mam odlotowego

      Siostrą jestem też Nienazwanego

      Za to brata mam wielobarwnego

      Czy przeze mnie kochanego?

      Nie wiem, bom z nienawiści stworzona

      Z negatywności jak z gliny ulepiona

      Dajmy na to zawiść czuję

      Kiedy wielką księżną obserwuję

      Tak wspaniałą ma ptaszarnię

      Prawdziwą wieści wylęgarnię

      Aż przeżywam z zazdrości męczarnię

      Założyłabym konkurencyjne terrarium

      Ale stać mnie tylko na akwarium

      Trzymam je w zamku na szarej północy

      Stamtąd wystrzeliwuję rybki jak z procy

      Płyńcie, płyńcie moje milusińskie!

      Dostojne mureny, czy też karpie świńskie!

      Zgłębiajcie wszystkie akweny!

      I powróćcie do na wpół syreny!

      Rybią mową do łuski mej przemówcie

      Tylko złego nic na księcia mi nie mówcie!

      Tego, który od śmierci mnie wyratuje

      Chyba że Wichrzyciel szyki mu popsuje

      Wskrześ czarną, czarną, Czarną!

      Jednołapiastą demonicę moralną!

      Taką, której od miłości świecą nawet zmroczne kości

      Uczucie to do dzieci i Brunatnej jest skierowane

      Przez co pewna Ekru ma… przerąbane

      Tabak zakończył swe oratorskie popisy oparte na informacjach na temat legendarnych sióstr, jakie ostatnio przekazała mu Lazur. Swoją drogą straszna

Скачать книгу