Krew sióstr. Lazur. Krzysztof Bonk
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Krew sióstr. Lazur - Krzysztof Bonk страница 1
O TYM, CO ZOSTAŁO ZRODZONE Z MIŁOŚCI, A CO Z NIENAWIŚCI
CZĘŚĆ SZÓSTA – LAZUR
© Copyright by Krzysztof Bonk
Projekt okładki: Krzysztof Bieniawski
e-wydanie pierwsze 2020
ISBN: 978-83-8221-568-7
Kontakt:
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości bez zgody wydawcy zabronione
Prolog
„Serce lub umysł, miłość lub zemsta, co wybierzesz, wygrasz albo czeka cię sromotna klęska”…
I. Alabaster Złoty i Ekru
„Serce lub umysł, miłość lub zemsta, co wybierzesz, wygrasz albo czeka cię sromotna klęska… Serce lub umysł, miłość lub zemsta, co wybierzesz, wygrasz albo czeka cię sromotna klęska… Serce lub umysł, miłość lub zemsta, co wybierzesz, wygrasz albo czeka cię sromotna klęska… klęska, klęska, klęska!
Złoty się wpatrywał pomieszanym wzrokiem w sarkofag Srebrnej. Patrzył w tę srebrzystą pustkę, jakby naprawdę wierzył, że jego ukochana zaraz się w niej zamanifestuje. Pojawi się w tej lodowej skrzyni, by powstać z martwych. Stanie koło niego, ucałuje i powie, że nigdy go już nie opuści. Chociaż to on poprzysięgał nie opuszczać jej nigdy, przenigdy, gdy tymczasem…
To ona zostawiła go na pastwę wściekłości, żalu i samotności! Co mogło ukoić ten ból po stracie? Absolutnie nic! Nie było takiego remedium na tym okrutnym łez padole! Chociaż namiastką zadośćuczynienia mogła być… zemsta. Zabicie tych wszystkich, którzy na to zasłużyli. Zamordowali jego szczęście, zabili ukochaną, unicestwili miłość, zabrali mu wszystko, co drogie, co kochał!
Książę oparł dłoń o sarkofag. Przejechał ręką po jego śliskiej i gładkiej fakturze. Do niedawna podobnie dotykał Srebrną. Mógł ją głaskać, tulić, pieścić. Obecnie mógł już tylko dotykać jej grób, zimny i pusty. Takie samo stawało się jego martwe serce, gdzie umysł sączył nieustannie już tylko jedną treść; srebrzystą wróżbę:
„Serce lub umysł, miłość lub zemsta, co wybierzesz, wygrasz albo czeka cię sromotna klęska… Serce lub umysł, miłość lub zemsta, co wybierzesz, wygrasz albo czeka cię sromotna klęska… Serce lub umysł, miłość lub zemsta, co wybierzesz, wygrasz albo czeka cię sromotna klęska… klęska, klęska, klęska!
Tak, właśnie tego teraz chciał! Kierować się umysłem, nie sercem. Wybrać zemstę i zesłać klęskę. Jednak nie na siebie, on bowiem już przegrał. Na ten złowrogi czas pogrom ześle na niszczycieli jego szczęścia. Zabije wszystkich katów swego uczucia. Jego miłości bynajmniej to nie przekreśli. Albowiem ona umarła, już jej nie miał. Ostało się mu ino pragnienie dokonania słusznej pomsty.
Złoty wyciągnął miecz.
– Właściwa decyzja – powiedziała pustym głosem towarzysząca księciu Alabaster. – Na nic się zdadzą tu łzy. Tutaj potrzebna jest krew. Wiesz, co czynić. Wszak nie bez powodu wybrałam cię sobie niegdyś na męża. – Ruszyli wspólnie do tajemnego wyjścia ze Skazy Niebios.
*
Ekru siedziała na śniegu między Mysią i Kremi. Nie była skrępowana, ale nawet nie myślała o ucieczce. Główny powód stanowiły białe smoki, które na rozkaz wielkiej księżnej nie odklejały gadzich ślepi od trójki zabójczyń. Czwarty z zamachowców w osobie Króla Lwie Serce zdążył zbiec na południe.
Ponadto pani Ekros myśl o ucieczce była obca także z tego powodu, że w swym mniemaniu postąpiła słusznie. Oto pomściła Feldgrała Pierwszego, ale przede wszystkim położyła kres niesnaskom sióstr krwi na zimnej północy. Tym samym w postaci zabójstwa Srebrnej i upadku siły czerwonej rasy na wschodzie wielka księżna otrzymała przestrzeń do nieskrępowanego władania tą częścią świata. Ale też dowód lojalności Ekru. Musiała docenić wkład pani Ekros w powyższe kwestie i o ile jej nie nagrodzi, a powinna, to przynajmniej uwolni. Tak nakazywały nawet nie pryncypia blasku, a rozsądek i wyrachowanie bezwzględnej władczyni, jaką była Alabaster.
Ekru szczerze wierzyła, że zimne kalkulacje jej nie zawiodą. Lecz kiedy dostrzegła kroczącą ku sobie parę uzbrojonych osób, nagle ogarnęła ją niepewność. W ręku księcia Złotego zobaczyła miecz. Ostrze dzierżyła również skrzydlata siostra krwi. Wspólnie wyglądali jak drapieżne zwierzę o barwie bieli i złota, które obnażyło kły, namierzywszy ofiarę.
Pani Ekros przebiegło też przez myśl, że oglądała parę dawnych małżonków. W tej chwili wydali się jej do siebie tacy podobni; nieczuli, bezlitośni. Dotąd z trudem budowana przez nią pewność siebie zaczęła ją opuszczać. Rozpuszczała się niczym śnieg podczas roztopów na nasłonecznionym stoku. Czyżby jej samej miał zostać zesłany najciemniejszy mrok unicestwienia?!
– Nie będzie pożegnalnej mowy. – Stając przed Ekru, rzuciła ze wzgardą Alabaster. Jej oczy mroziły lodowatością. – Zabiłaś mi siostrę, odsyłając ją w krainę śmierci. Teraz do niej dołączysz. Wszystkie dołączycie.
– Zlituj się… mam małe dziecko. Przecież wiesz.
– Nie rozśmieszaj mnie. Nie ośmieszaj siebie. – Władczyni wzięła zamach mieczem. To samo uczynił książę. – Wraaah!
– Wstrzymajcie się. – Egzekucję z zimną krwią przerwał kobiecy głos.
– Kim jesteś i czemu szukasz tu dla siebie śmierci? Mało jej tutaj? – syknęła Alabaster do różowoskórej kobiety w czerwonej sukni. Ta postać wkroczyła właśnie na zaśnieżoną przestrzeń przed Skazą i spokojnie odparła:
– Nazywam się Eozyna, korespondowałyśmy już. Obecnie przybyłam tu po… siostrę. – Popatrzyła z troską na ranną Fuksję.
– Chcesz zginąć razem z nią? Da się to szybko załatwić.
– Wystarczy już śmierci. – Eozyna przeniosła wzrok na zamarzające na wschodzie pobojowisko pełne piętrzących się tam martwych ciał. – Pragnę porozmawiać o życiu – stwierdziła.
– Kiepski sobie wybrałaś czas. Miejsce też niezbyt adekwatne. – Alabaster powiodła za spojrzeniem kobiety na stosy zlodowaciałych trupów. Ona opuściła głowę, jakby ze wstydem. Następnie wskazała ręką Ekru:
– Ta kobieta nie może zginąć – oświadczyła. Ruchem miecza władczyni zachęciła ją, aby rozwinęła myśl. – Zdradzę wam tajemnicę w jaki sposób możecie…
– Tak…?
– Wskrzesić… jedną osobę. W zamian oddajcie mi siostrę.
– Wskrzesić?! – wyrwał się Złoty. Fuksja potwierdziła:
– Istnieje taka możliwość.
– Mów – wycedziła przez zęby Alabaster.
– Ale czy…
– Mów! – Wielka księżna wymierzyła ostrze w kierunku Eozyny. Ta pokiwała ze zrozumieniem głową.
– Chodzi o cztery czerwone klejnoty – zaczęła wyjaśniać.