Racer. Katy Evans

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Racer - Katy Evans страница 4

Автор:
Серия:
Издательство:
Racer - Katy Evans

Скачать книгу

Wybucham śmiechem. – Nie, to… Nie! – Nagle zdaję sobie sprawę, o co mu chodzi.

      – Czy mogę wysunąć sugestię?

      – Możesz, ale to nie oznacza, że ją przyjmę.

      Przystojniak wyciąga listę spod torby, a potem bierze długopis z mojej dłoni i przekreśla wszystkie nazwiska jedną linią. Następnie kładzie kartkę na swoich na oko bardzo twardych udach, aby napisać na niej jedno słowo: „Racer”.

      – Czy to… Co to oznacza? – pytam zdezorientowana.

      Puszcza do mnie oko, oddając mi kartkę.

      – Bądź mądra i potraktuj tego gościa jako numer jeden na swojej liście pozycji do zaliczenia.

      Śmieję się. I rumienię. „Boże, czy on mnie prosi, abym go zaliczyła?” Czy „Racer” to jego imię? Nie, niemożliwe.

      – To nie jest lista pozycji do zaliczenia. Szukam kierowcy.

      – Tak się składa, że znam najlepszego kierowcę na świecie.

      – Czyżby?

      – Owszem.

      – Chciałabym go poznać. A potem zobaczyć w akcji. Wtedy będę mogła zdecydować, czy przyznać ci rację.

      – Zrobisz to bez wątpienia. – Nieznajomy nie odrywa ode mnie wzroku. Kiedy tak unosi kąciki ust, wygląda pyszałkowato. – To może zrobimy tak, że jeśli przyznasz mi rację, to będziesz musiała naprawić moje auto, okej?

      – A jeśli nie przyznam?

      – To ja kupię ci nowiusieńki samochód.

      – Nieźle. Widzę, że jesteś bardzo pewny swego.

      Przystojniak tylko uśmiecha się z przekąsem, a te cholernie obłędne oczy znów zaczynają migotać.

      Parskam śmiechem i całe moje zmęczenie ulatuje.

      – To kim jest ten Racer? To ty? Czy ten kierowca, o którym mówiłeś?

      Uśmiech mojego rozmówcy blednie, a jego oczy znów zaczynają pochłaniać moją twarz. Kiedy ponownie się odzywa, jego głos wydaje się niższy i zachrypnięty.

      – Zjedz ze mną kolację, to omówimy ten temat tak dogłębnie, jak tylko będziesz chciała.

      „Boże, czy on gapi się na moje usta?”

      „Czy ja gapię się na jego usta?”

      – Nie mogę. To znaczy mogłabym, ale… Jestem tu służbowo. Nie mam czasu na kolacyjki. Nawet jeśli umieram z głodu.

      Przystojniak przygląda mi się w onieśmielającym milczeniu, a w jego wyrazie twarzy coś się zmienia.

      – Zaraz wracam – mruczy.

      Gdy schodzi z trybun, patrzę na tył jego głowy i jakaś część mnie przeżywa katorgę, bo czuję, że pewnie już nigdy go nie zobaczę. Nie mam pojęcia, dlaczego tak na mnie działa. Może zbyt długo przebywałam z braćmi i ojcem. Może przed powrotem do nich naprawdę powinnam się z kimś przespać. Dziesięć minut później niebieskooki przystojniak jest już z powrotem. Niesie ze sobą najapetyczniejszego hot doga, jakiego kiedykolwiek widziałam, kubełek frytek i butelkę wody. Kiedy wyciąga jedzenie w moją stronę, przez chwilę gapię się na nie z rozdziawioną buzią, a on patrzy tymi roziskrzonymi oczami spod nisko nasuniętych brwi.

      – Ja…

      Zwykle to ja jestem tą osobą, która przynosi wszystkim przekąski i napoje. Ta zamiana ról jest dla mnie czymś tak nowym, że nawet nie wiem, co powiedzieć.

      Niebieskooki wciąż podsuwa mi jedzenie pod nos, więc zmuszam się, aby je wziąć.

      Gdy muskam jego palce, prąd przeszywa moje ciało.

      Aby ukryć swoją reakcję, kładę sobie smakołyki na kolanach i od razu podnoszę hot doga do ust. Odgryzam duży kęs i przełykając, widzę, jak przystojniak siada obok mnie. Wciąż nie przestaje mi się przyglądać.

      – Dzięki – mówię do niego.

      – Nie ma za co – odpowiada, przesuwając nieco udo w moją stronę. W jego oczach znów migoczą iskierki. Jest wielki i silny, ale porusza się zwinnie, z bezszelestną lekkością. – Mówiłaś, że nie jadłaś ani nie spałaś. Miałem do wyboru jedzenie albo poduszkę. – W jego oczach rozbłyska rozbawienie.

      Przygryzam wnętrze policzka, aby się nie uśmiechnąć.

      – Oddam ci pieniądze. – Sięgam do torebki. Jedną ręką trzymam hot doga, a drugą próbuję otworzyć portfel. – Ile?

      – Nie zawracaj sobie tym głowy. Dają mi tu jedzenie za darmo.

      Jego oczy znów przybierają ten szelmowski wyraz, więc uznaję, że żartuje, ale nie mam co do tego pewności, gdyż nie widzę uśmiechu na jego twarzy.

      Ustępuję mu, bo podczas tego wyjazdu naprawdę muszę się pilnować z wydatkami, a poza tym gość wygląda na upartego i kłócąc się z nim, zapewne nic bym nie wskórała. Jem powoli, on zaś patrzy na tor z taką samą uwagą jak ja. W pewnym momencie słyszę, jak jego tata i dziewczyna idą w dół trybun.

      – Wracamy do domu – oznajmia starszy pan.

      Przystojniak patrzy na mnie w zamyśleniu, z roztargnieniem kiwając głową.

      – Twoja dziewczyna wydawała się zmartwiona tym, że tu siedzisz – zauważam, gdy oboje odchodzą.

      Chichocze, wydając z siebie niskie, głębokie dźwięki, i potrząsa głową.

      – Nie wiesz? Nie potrafię się kulturalnie zachować za kółkiem, ale nie chcę być dla nikogo ciężarem. – Tylko patrzę na niego bez słowa, a on się wyszczerza. – Nie mam dziewczyny. – Pochyla się i strzepuje okruszek bułki z moich wyszminkowanych ust. – Ale ty jesteś ładna.

      – Dziękuję.

      Spoglądam na tor i bułka prawie utyka mi w gardle, bo przystojniak podnosi dłoń do ust i zlizuje okruszek ze swojego kciuka.

      „O mój Boże”.

      Chyba miałam orgazm.

      Cisza. Jego oczy są tak niebieskie jak oczy anioła. Albo diabła w przebraniu.

      – Ja też nie.

      – Nie masz dziewczyny? – W jego spojrzeniu pojawia się iskierka, a na ustach lekki uśmiech, któremu nie potrafię się oprzeć.

      Parskam śmiechem.

      – Nie! Brakuje mi czasu na przyjaciółki. Miałam… Miałam chłopaka, ale… – Potrząsam głową i patrzę na hot doga położonego na moich kolanach. –

Скачать книгу