Grzeszne gierki. Seksowny duet. Tom 2. Laurelin Paige
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Grzeszne gierki. Seksowny duet. Tom 2 - Laurelin Paige страница 2
– Jestem niezwykle ciekaw twoich planów związanych z firmą – zagaił, sprawiając, że znów poczułam się podenerwowana. Czy byłam gotowa na tego typu pytania? I na przejęcie firmy? Weston szkolił mnie już od paru miesięcy, jednak nadal wielu rzeczy nie wiedziałam. Jepson miał ponad pięćdziesiąt lat i olbrzymie doświadczenie. Teraz miałam zostać jego szefową, choć byłam o ponad połowę młodsza od niego, a moje jedyne doświadczenie wynikało z lekcji i testów Westona. Jakim cudem myślałam, że dam sobie radę?
Arndt postanowił jednak zmienić temat.
Na znacznie gorszy.
– Nie chcę ci w dzień ślubu zawracać głowy sprawami biznesowymi. Zostawmy to sobie na inną okazję. Może spotkamy się wkrótce w cztery oczy? Zostajesz w kraju, czy przeprowadzisz się do Francji jak twój ojciec?
– Ja… My… – Nie byłam na to przygotowana. Owszem, spodziewałam się, że ludzie będą pytać o miesiąc miodowy, ale nie o to, co dalej. Weston i ja nie planowaliśmy żadnego „dalej”. Oczywiście zakładaliśmy powrót do Nowego Jorku, gdzie zaczęłabym proces przejmowania firmy. W pewnym momencie wyjechałabym do Francji. Weston zostałby w Stanach, a ja poinformowałabym wszystkich, że dołączy do mnie później.
Co byłoby kłamstwem, gdyż zamiast tego wzięlibyśmy rozwód.
Teraz jednak nie byłam już niczego pewna. Bo jeśli Weston nie pojedzie do Francji… Czy była szansa, że zostanę z nim tu, w Nowym Jorku?
– Wystawiam mieszkanie na sprzedaż – odpowiedziałam, bo przynajmniej tego byłam pewna. Nawet jeśli nie opuściłabym Nowego Jorku, Weston chciał mieszkać bliżej biura.
Jezu, nie byłam w stanie uwierzyć, że w ogóle rozważam alternatywną przyszłość. Przyszłość, w której zrezygnowałabym z marzeń, by być z nim. Nie miałam pojęcia, co będzie dalej – i nienawidziłam tego uczucia.
– To nie planujesz przeprowadzki do Francji? – spytał Jepson.
Odwróciłam się, by spojrzeć na Westona, ponownie zastanawiając się, czemu nie chciał jechać ze mną i czy dam radę go przekonać.
To, co zobaczyłam, sprawiło, że poczułam się, jakbym dostała pięścią w brzuch.
Weston tańczył otoczony małym tłumem gości. Nie zatańczyliśmy jeszcze nawet swojego pierwszego tańca, ale nie o to chodziło. Tańczył z Sabriną Lind, swoją byłą dziewczyną i obecną pracowniczką.
Czy to dlatego nie chciał ze mną jechać? Bo musiałby ją opuścić?
Poczułam, że brakuje mi tchu. Byłam o nią zazdrosna od wielu miesięcy, a Weston tylko podsycał to uczucie. Sabrina przyszła na ślub z Donovanem, a ja wiedziałam, że on chce ją dla siebie, co jednak nie oznaczało, że Weston nic do niej nie czuje. I vice versa. Wiedziałam, że Donovana nie obchodzą uczucia innych.
Nie mogłam się przyjrzeć uważnie twarzy Westona, ale doskonale widziałam, jak Sabrina się do niego klei. Do mojego męża. Jakby był ostatnią deską ratunku.
Cóż, dla mnie też był.
Poczułam się sfrustrowana. Zakłopotana. Wkurzona. Ponownie miałam wrażenie, że tama zaraz pęknie i poleją się łzy.
– Tak, przeprowadzę się do Francji – odpowiedziałam, bo czułam potrzebę bezpieczeństwa i oparcia w planach na przyszłość. – Przepraszam cię na chwilę, Jepsonie.
Nie obchodziło mnie, co sobie pomyśli ten gigant będący częścią imperium, które miałam przejąć. Zdrada, jaką popełnił Weston King, przyćmiewała wszystkie inne emocje.
Musiałam stąd uciec.
Szybko jednak przekonałam się, że nie ma ucieczki dla panny młodej. Oczy zebranych były skupione na mnie od momentu rozpoczęcia uroczystości. Nie mogłam nawet spokojnie iść do łazienki, bo po drodze każdy chciał mi pogratulować, skomplementować mnie i życzyć mi szczęścia.
A ja chciałam tylko mieć chwilę spokoju.
Rozejrzałam się i dostrzegłam parawan rozstawiony w kącie pomieszczenia. Wcześniej oddzielał część sali, w której miało się odbyć wesele, od części ceremonialnej. Musiał mi wystarczyć.
Ukryłam się za nim i w końcu zostałam sama.
Skierowałam się ku niewielkiemu podestowi, ustawionemu teraz pod ścianą. Jeszcze niedawno składaliśmy sobie na nim przysięgę. Weston patrzył mi w oczy i wyznał, że odmieniłam jego życie na lepsze. Nazwał mnie swoim domem.
Skoro byłam dla niego domem, czemu sama czułam się teraz bezdomna?
Pozwoliłam łzom popłynąć. Tylko kilku. Nawet nie byłam pewna, czemu płaczę. Powodów było wiele. I nie było żadnego.
Poczułam się po prostu zmęczona.
Zmęczona udawaniem, że moje uczucia do Westona nie są prawdziwe. Zmęczona zgadywaniem, co on myśli i czuje. Usprawiedliwianiem się sama przed sobą. Zamartwianiem się, czy mój plan się powiedzie i co przyniesie przyszłość. Czy mój ojciec wyraziłby aprobatę. Zazdrością o Sabrinę. Butami na wysokim obcasie. Mężczyznami, którzy sprawiali, że wątpiłam w siebie i swoje miejsce na świecie.
Byłam królową.
To było moje należne miejsce.
Z królem czy bez, niezależnie, co będzie. Musiałam o tym pamiętać.
– Elizabeth?
Podskoczyłam z wrażenia, spoglądając na mówiącego i jednocześnie próbując zakryć twarz, by zetrzeć łzy.
– Clarence – odezwałam się drżącym głosem. – Ja…
Znalazł się przy mnie, nim zdążyłam zdecydować, co chcę powiedzieć.
– Czemu płaczesz? Co się stało?
– Potrzebowałam trochę oddechu – odparłam, spychając uczucia w głąb duszy. – Tłum mnie nieco przytłoczył. – Nie mogłam na niego spojrzeć. Zorientowałby się, że kłamię.
– To mi wygląda na coś poważniejszego, Bitsy. Znam cię, zapomniałaś?
W końcu odważyłam się na niego popatrzeć. Był tak samo atrakcyjny jak w szkole średniej. Szeroki w barach, z mocno zarysowaną szczęką. Jego ciemne, zaczesane do tyłu włosy i jasnobrązowe oczy nie były może nadzwyczajne same w sobie, ale całość stanowiła miły widok, zwłaszcza podkreślona muszką w stylu Henry’ego Cavilla.
Ale mimo że nadal wyglądał dobrze, to nie było już to samo. Oboje się zmieniliśmy.
– Nie znasz mnie wcale. Upłynęły całe lata. – Od naszego zerwania minęło dokładnie siedem lat. W tym czasie nie widywaliśmy się niemal w ogóle. Zmieniłam się nie do poznania.