Królowa nocy. Izabela Zawis

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Królowa nocy - Izabela Zawis страница 3

Автор:
Серия:
Издательство:
Królowa nocy - Izabela Zawis

Скачать книгу

zadać wiele pytań. O warunki, pracę, wspomniane zakwaterowanie i zakres obowiązków. Sama rozmowa nie wyjaśniła dręczących ją pytań. Głos był jednak hipnotyzujący… Spodobał się jej. Miał coś w swoim brzmieniu, że zdecydowała się na ten krok i umówiła na spotkanie.

      Kiedy usłyszała, że przyjedzie po nią samochód, poczuła się mile zaskoczona, że pracodawca tak dba o przyszłych pracowników. Niestety ta pewność i uśmiech zniknął z jej twarzy, kiedy podane wcześniej numery rejestracyjne wypatrzyła na według niej podejrzanym aucie.

      Wyglądem przypominał jej samochody rządowej elity, ciemne szyby spowodowały u niej zwątpienie i wahanie. Gdzieś z tyłu głowy odezwał się cichutki, ale bardzo wyraźny głosik, ostrzegający ją przed konsekwencjami obdarzania zbyt dużym zaufaniem obcych ludzi.

      Przecież nie miała pewności, z kim rozmawiała. A jeśli była to zorganizowana grupa przestępcza, która pod pretekstem dobrze płatnej pracy zwabiała swoje ofiary, a potem wywozi je za granicę i sprzedaje jako dawców żywych organów lub w najlepszym razie do domów publicznych. Była za młoda, żeby umierać. Rodzice nie przeżyliby, gdyby coś jej się stało.

      Wyobraźnia podsuwała jej coraz czarniejsze scenariusze, z których żaden nie przypadł Oliwii do gustu. Miała ochotę się wycofać. Wrócić na stację i poczekać na powrotny pociąg do Wrocławia.

      Los zdecydował za nią.

      Telefon Oliwii rozbrzmiał melodią Marka Grechuty Dni, których nie znamy. Zerknęła na ekran. Rozpoznała dzwoniący numer.

      – Słucham? – Jej głos nieznacznie zadrżał, zdradzając zdenerwowanie.

      – Witam, Oliwio. Z tej strony Leon Tomczyk. Rozmawialiśmy kilka dni temu…? – Zawiesił pytająco głos.

      – Zgadza się. Pamiętam – odpowiedziała sztywno, z niepokojem wciąż patrząc w stronę niedaleko zaparkowanego samochodu. Czyżby w nim siedział i ją obserwował? – zastanawiała się.

      – Więc nasze spotkanie jest nadal aktualne? – zapytał pogodnie.

      Oliwia przygryzła dolną wargę, ciągle nie mając pewności, czy się zgodzić. Głos Leona z ledwo słyszalną chrypką brzmiał bardzo przyjaźnie, ale i profesjonalnie. Nie wzbudzał w niej żadnych negatywnych odczuć. Pomyślała, że jej rozmówca jest być może inteligentny, ale z pewnością ma kompleksy, skoro nadrabia luksusowymi samochodami. Może ma pryszcze na twarzy? Albo krzywe zęby? Rude włosy? Albo jest zbyt gruby…

      Ale to auto… wciąż ją martwiło.

      Idiotko! – zrugała się w myślach. To tylko pojazd na czterech kołach, jak jeden z wielu.

      – Jeśli pytasz, czy jestem w Gliwicach… to tak. Jeśli chodzi o nasze spotkanie, to wciąż się waham – wyznała szczerze jednym tchem, póki miała jeszcze odwagę.

      – A co cię powstrzymuje? – zapytał zaintrygowany.

      – Auto – wypaliła bez chwili zastanowienia.

      W myślach skrzywiła się na swoją bezmyślną, ale szczerą umiejętność mówienia, co ślina przyniesie na język.

      Po drugiej stronie zapadła cisza.

      – Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem… – odezwał się z powątpiewaniem w głosie – Nie wiesz, czy się ze mną spotkasz, bo nie przypadło ci do gustu auto, które po ciebie wysłałem? – zapytał zwyczajnie, ale Oliwia miała wrażenie, że ledwo się powstrzymuje, żeby nie parsknąć śmiechem.

      – Można tak powiedzieć. Śmiej się, ale wygląda, jakby siedział w nim gangster w białych rękawiczkach – powiedziała, kręcąc nosem, czego jej rozmówca nie mógł zauważyć.

      I znów chwila ciszy. A potem śmiech.

      – Niewiarygodne – powiedział, próbując się uspokoić – Jeszcze nigdy nie usłyszałem czegoś podobnego – odezwał się już całkowicie opanowany. – Dobrze. Zróbmy tak. Mam teraz chwilę wolnego, więc wezmę inne auto, mniej gangsterskie – podkreślił ostatnie słowo. – Czekaj na mnie w tej kawiarni po drugiej stronie ulicy. Potem podejmiesz decyzję o naszej ewentualnej współpracy. Czy takie rozwiązanie ci odpowiada? – teraz jego ton dla odmiany był rzeczowy i stanowczy.

      – Tak – odpowiedziała cicho.

      – Świetnie. Będę za pół godziny. Muszę przebić się przez całe miasto – oznajmił i się rozłączył.

      Oliwia zdumiona wpatrywała się w wyświetlacz telefonu. Miała ochotę pokazać mu środkowy palec. Co zresztą zrobiła, ale tylko w myślach.

      Z ich rozmowy mogła wnioskować, że jeśli nie był właścicielem firmy, to z całą pewnością zajmował w niej kierownicze stanowisko. A co za tym idzie, mógł być jej przyszłym szefem.

      Pięknie. Jeszcze nie dostała pracy, a już dała się poznać z niewłaściwej strony. Stroi fochy i grymasi niczym księżniczka na ziarnku grochu. O Boże! Masakra! Nie ma jak zrobić dobre pierwsze wrażenie, stwierdziła, krzywiąc się do swojego odbicia w szybie kawiarni, do której właśnie weszła. Zamówiła zieloną herbatę i usiadła przy stoliku. Zalogowała się na swoje konto na Facebooku. Chciała zobaczyć, czy chłopaki wstawili jakieś zdjęcia z Berlina. Niestety musieli być tak zapracowani, że nie mieli na to czasu. Ale nigdy nie zapominali do niej zadzwonić. Robili to codziennie. Westchnęła ciężko. Bardzo, ale to bardzo za nimi tęskniła. Każdego wieczoru z niecierpliwością czekała na telefon od nich.

      Nie dalej niż przedwczoraj opowiadali, jak dziewczyna, która ma razem z nimi staż, próbowała się umówić z Marko. Biedaczka nie zorientowała się, że tuż obok stoi miłość jego życia. Zresztą nie ona jedna pomyliła się w swoich osądach. Marko i Polo nie wyglądali jak para. Ba! Żaden z nich na pierwszy rzut oka nawet nie wyglądał na geja. Doskonale się maskowali. Nie dlatego, że wstydzili się swojej orientacji, uważali po prostu, że to ich sprawy prywatne i nie chcieli się afiszować ze swoimi uczuciami.

      Dopiero za zamkniętymi drzwiami zrzucali obojętność i pozwalali sobie na okazywanie uczuć. Oliwia niejednokrotnie widziała, jak rzucali się na siebie, chcąc nadrobić cały dzień.

      A najlepsze były plotki, jakie krążyły po uczelni i wśród ich znajomych. Zaledwie kilka osób znało prawdę. Reszta sądziła, że Oliwia sypia raz z jednym, raz z drugim, a oni nie mają o tym pojęcia. A znaleźli się też tacy, którzy twierdzili, że Oliwia i chłopaki tworzą trójkąt. Najpierw ich zamurowało, a kiedy minął szok i zdumienie, parsknęli śmiechem. Doszli do wniosku, że ludzie zawsze będą szukać sensacji tam, gdzie jej nie ma, a oni nie zdołają zrobić nic, co by powstrzymało falę plotek. Zaprzeczanie nie było warte ich czasu i energii. Odpuścili. Plotki po jakimś czasie ucichły, chociaż temat powracał czasami jak bumerang.

      – Oliwia? – drgnęła przestraszona na dźwięk swojego imienia.

      Poderwała głowę. Była szczerze zaskoczona widokiem mężczyzny. Nie tak go sobie wyobrażała. Choć nie miał urody filmowego amanta, to jednak był niewątpliwie przystojny, a jego nietypowe oczy wręcz hipnotyzowały rozmówcę. On sam doskonale zdawał sobie z tego faktu sprawę.

      Stał, cierpliwie czekając, aż Oliwia ocknie się z zadumy i pozbiera myśli.

      – Tak.

Скачать книгу