Trzepot skrzydeł. Katarzyna Grochola
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Trzepot skrzydeł - Katarzyna Grochola страница 5
Z literatury wynika, że tak jak ów Mirek zwykle robią kobiety. Nie patrzą na nic, tylko wsadzają głowy do piekarnika. Mężczyźni raczej skaczą z bardzo wysoka albo strzelają sobie w głowę, no, w filmach. Niektórzy skaczą i jednocześnie strzelają. Nagrodę Darwina, przyznawaną dla głupców, którzy sami eliminują się z łańcucha ewolucji, dostał jeden pan, który powiesił się na drzewie rosnącym na urwisku nad morzem, przedtem wziął mnóstwo środków nasennych, śmiertelną dawkę, na wypadek, gdyby to powieszenie nie wyszło. I jeszcze na wszelki wypadek strzelił do siebie w momencie, gdy włożył głowę w pętlę. Ale strzelił niecelnie, kula przerwała sznur, na którym był powieszony, a on spadł do morza i wyrzygał wszystkie tabletki, bo opił się słonej wody.
A jak go uratowali rybacy, to się okazało, że nie można go uratować, bo wpadł w hipotermię i nie przeżył, czyli jednak postawił na swoim, mimo że przecież Anioł Stróż zrobił wszystko, co do niego należało.
Ja też jakiś czas temu wzięłam dużo tabletek relanium, bo tylko te mogłam załatwić. Czterdzieści tabletek. Myślałam, że są 0,5, ale były 0,2.
Kiedy połknęłam wszystkie, a była już noc, serce zaczęło trzepotać i to trzepotanie było przerażające. Trzepotanie było coraz szybsze, pobiegłam do kuchni, wypiłam prawie litr mleka i chciałam wymiotować, ale nie mogłam. Wtedy strach powrócił i pojęłam, że to trzepotanie ze strachu, nie z czego innego, bo przecież nawet czterdzieści tabletek nie zaczyna działać zaraz po połknięciu. Kiedy opierałam się rękami o muszlę klozetową i starałam się zachowywać jak najciszej, żeby on się nie zorientował, usłyszałam pukanie do drzwi.
I:
– co ty tam robisz? – zapytał
a ja powiedziałam
– nic, już wychodzę – i wyszłam
…i położyłam się w naszym wspólnym dużym łóżku, chociaż chciałam powiedzieć:
– zadzwoń po pogotowie, zrobiłam głupstwo, niech mi zrobią płukanie żołądka, uratuj mnie…
Ale wtedy już się bałam.
Następnego dnia nie poszłam do pracy, spałam do popołudnia, spałam jeszcze, gdy on wrócił. Powiedziałam:
– Źle się czuję, przepraszam, przepraszam – bo obiad był niegotowy i dodałam: – Musiałam się położyć, przepraszam.
Ale on nie gniewał się na mnie tego dnia, zrobił mi herbatę i dał aspirynę. Udałam, że połykam, a wyplułam tabletkę do szklanki.
Dlaczego połknęłam to relanium?
Bo myślałam, że jestem słaba i że dłużej nie wytrzymam.
Myliłam się.
Byłam silna i wiele mogłam wytrzymać.
Może zrobiłam to z tęsknoty za samą sobą.
Za sobą oderżniętą. Za tą mną, której nie było.
W nocy obejmowałam się rękami, tak żeby przynajmniej ręka tam była, na tej ranie, na tej pustce, z jakiej mnie wycięto.
Kiedyś przeczytałam, że jak się rodzą bliźniaki i jedno z nich umiera, to to drugie tęskni przez całe życie. Może byłam bliźniakiem?
Moja koleżanka miała bliźniaczkę, która urodziła się martwa. Ale ona tak nie tęskni. Poza tym nie ma rany. Zobaczyłam też na zdjęciu siostry syjamskie. Były zrośnięte klatkami piersiowymi – miały ze dwadzieścia lat. Nie można ich było rozdzielić, boby nie przeżyły tego rozdzielenia. A ja przeżyłam. Podejrzewam, że byłam bliźniaczką, tylko nikt mi nie chciał o tym powiedzieć. Żeby mnie nie martwić.
Nie mówiłam wielu rzeczy, żeby Ciebie nie martwić. Ja także.
Wiele osób nie mówiło mi o czymś ważnym, żeby mnie nie martwić. Moja serdeczna koleżanka, żeby mnie nie martwić, nie powiedziała, że sypia z Markiem. To on mi powiedział, prosząc o wybaczenie, ale już było za późno.
Znajdowałam długie jasne włosy na poduszce, ale przecież to na pewno był zwid. Bo tylko ona miała takie długie włosy i na pewno by nie była tu, kiedy mnie nie ma, a jest on.
Wiesz, byłam tak naiwna, że kiedy znalazłam biały pasek, damski, z ładną sprzączką, srebrzysto-czerwoną, to poszłam do Marka z tym paskiem znalezionym w moim własnym domu i zapytałam:
– Czyj to pasek?
A on powiedział:
– Kiedy cię nie było, spali tu Witek z żoną, jechali do Jugosławii, pewno zostawili.
Jugosławia to taki kraj, który był, a którego nie ma. Ale co nas to obchodziło, nas wszystkich, przecież Jugosławia była aż pięćset kilometrów dalej, nie u nas. Jugosławia była ładnym państwem i miała ładne miasta. Ich też już nie ma, bo są zbombardowane.
Więc oni wtedy jechali jeszcze do kraju, który był, a którego już nie ma, a ja schowałam pasek ze srebrzysto-czerwoną sprzączką.
A parę tygodni później Witek z żoną zaprosili mnie z Markiem do siebie, pojechaliśmy do Torunia. Co zrobiłam przede wszystkim? Wyjęłam biały pasek, zwinęłam ciasno, schowałam do swojej zielonej torby i już w drzwiach wyjmuję ten pasek, dumna z siebie, że pamiętałam, że chcę oddać, że Danka mi podziękuje, i trzymam go przed sobą, zadowolona, a ona pyta:
– Co to?
– Twój pasek – mówię z dumą.
Teraz należy mi się pochwała, och, jak to miło, że pamiętałaś, to cudownie, tak lubię ten pasek, zastanawiałam się, co się z nim stało.
A ona patrzy…
patrzy,
patrzy i nie rozumie,
więc dodaję:
– Zostawiłaś, jak lecieliście do tego państwa, co już go nie ma, zatrzymaliście się na noc, bo samolot był wcześnie – przypominam jej, Danusi (żona Witka na imię Danusia miała dość krótko, bo potem miała na imię Ala, po Ali nastąpiła dłuższa przerwa w imionach żon Witka, bo żył na kocią łapę z jedną dziewczyną, która była córką jego przyjaciela. Jego przyjaciela przedtem. Bo jak już zaczął żyć z jego córką, to przestał mieć przyjaciela. Nie ożenił się z córką przyjaciela tylko dlatego, że ona zaszła w ciążę ze swoim kolegą z kursu języka francuskiego. Wtedy Witek był bardzo nieszczęśliwy, ale niedługo), więc przypominam jej, że zostawiła ten pasek u nas, u mnie, jak nocowali.
– Haniu, to nie mój pasek, i myśmy u was nigdy nie spali – powiedziała.
Aha.
Jeśli nie nocowała, to znaczy, że nie nocowała, jasne.
To wystarcza.
Czy myślisz, że choć przez sekundę pomyślałam: OK, to skąd ten pasek?
Nie!