Odwet Wysokiej Gwiazdy. Erin Hunter
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Odwet Wysokiej Gwiazdy - Erin Hunter страница 11
Bez trudu zdobył w podskokach wzniesienie. Dotarł na szczyt w chwili, gdy towarzysz zabaw zanurkował pod gęste krzewy janowca. Zatrzymał się o długość wąsa od ściany cierni. Z falującym futerkiem pognał wzdłuż szeregu krzewów, machając ogonem.
– Wiem, że tam jesteś, myszko! Zaraz pociągnę cię za ogon.
– Nigdy! – padła odpowiedź.
– Wyłaź i staw mi czoła, królicze serce!
– Spróbuj mnie najpierw dogonić, pysku myszołowa!
Janowiec zaszeleścił, gdy Kaszelek schował się jeszcze głębiej.
Wyżek przywarł do ziemi i zajrzał pod gałęzie.
– Nadchodzę!
Czyjaś łapa przycisnęła mu ogon.
– Zabierasz się do kopania tuneli, Wijku? – prychnął Ryjówek.
Kociak odwrócił się i nastroszył.
– Skończysz wreszcie z tym głupim przezwiskiem? – spytał, prężąc się.
– Ale przecież pasuje do ciebie – odparł kocurek z błyskiem w oku. – Spędzisz życie, grzebiąc pod ziemią!
– Zignoruj go! – zawołał Kaszelek spod janowca. – Dokończmy naszą zabawę.
Wyżek wciąż patrzył w oczy Ryjówkowi.
– Dlaczego się do nas nie przyłączysz? – spytał; zabawa była lepsza od sporów.
– Jestem za stary na zabawy dla kociąt.
Czarno-biały malec zjeżył się sfrustrowany.
– No to dlaczego nie pójdziesz polować z Czerwonym Pazurem? Och, no tak, zapomniałem, jesteś przecież za młody, by opuścić obóz!
Janowiec zaszeleścił za nim, gdy Kaszelek wypełzł, by do nich dołączyć.
– Przestań się zachowywać, jakbyś już był Łapą – zrugał brata. – Miną jeszcze co najmniej trzy księżyce, nim otrzymasz imię ucznia.
– Nie wiem, dlaczego miałbym czekać. – Ryjówek wyprężył się dumnie. – Jestem już niemal tak duży jak Łania Łapa.
– Żaden kociak poniżej sześciu księżyców nie stał się dotąd uczniem – przypomniał Wyżek. – Nie znasz kodeksu wojownika?
– A czy podkopki mają swój kodeks?
Syn Piaszczystego Kolca wysunął pazurki.
– Też jesteśmy wojownikami! – wybuchnął. – Ćwiczymy, by polować i walczyć, tak samo jak wrzosowi sprinterzy. Po prostu mamy dodatkowe zdolności!
– Mówisz o kopaniu? – padło w odpowiedzi. – Króliki też potrafią kopać. To nie jest nic szczególnego.
– Ależ jest! – Wyżka przepełniła furia. – Mój ojciec pomaga budować tunel zaraz na samym dole parowu. Żaden królik by tego nie zrobił. Żaden królik nawet by o tym nie pomyślał! – Nastroszył futerko. Chciał zamaskować gniewem to, że aż zdrętwiał na myśl o przeciskaniu się przez tak długi podkop.
– Tunele to strata czasu – prychnął Ryjówek. – Dobre tylko do chowania.
– Nieprawda! – Jak śmiał zasugerować, że podkopki to tchórze? Przebywanie pod ziemią było dużo straszniejsze niż bieganie po wrzosowisku. – Każdy nowy wykop oznacza dodatkową zwierzynę i tajną drogę wiodącą poza nasze terytorium, na wypadek gdyby była potrzebna.
– Prawdziwym wojownikom nie potrzeba „tajnych dróg”, bo pozostają na otwartym terenie i walczą.
– A podkopki walczą pod ziemią!
– Chcę tylko powiedzieć, że cieszę się, iż nie będę musiał zostać uczniem podkopka. Nie mów mi, że nie możesz się doczekać spędzenia życia w ciemnościach.
– Z dumą podążę śladami Piaszczystego Kolca – oświadczył Wyżek, przestępując jednocześnie z łapki na łapkę z poczuciem winy.
A w duchu pomyślał: Nie chciałbym tylko tak się tego bać.
Kaszelek wcisnął się między nich.
– Nie rozumiem, dlaczego się kłócicie – miauknął. – Przecież nie ma nic złego w lubieniu różnych rzeczy. Gdybyśmy wszyscy chcieli zostać wrzosowymi sprinterami, nie różnilibyśmy się od Klanu Pioruna, Klanu Rzeki czy Klanu Cienia. Lecz my jesteśmy Klanem Wiatru, przez co potrafimy nie tylko walczyć i polować, ale i kopać.
Wyżek stłumił w sobie frustrację. Jego kompan z legowiska miał słuszność. Koty z jego klanu były wyjątkowe i trzeba mieć mysi móżdżek, by tracić czas na takie spory. Machnąwszy ogonem, odwrócił się i odmaszerował. Nagle poczuł ostry ból w łapce.
– Auć! – Uniósł ją. Poduszka łapki wściekle szczypała.
Kaszelek podszedł do niego.
– Co się stało?
– Nadepnąłem na coś ostrego. – Pokazał mu łapkę.
Drugi kocurek pochylił się i przyjrzał badawczo skaleczeniu.
– To kolec janowca! – miauknął.
Wyżek spojrzał niepewnie w kierunku legowiska medyka.
– Czy powinienem poprosić Jastrzębie Serce, by go wyciągnął?
Jeśli kocur był zajęty, na pewno nie chciał, by ktokolwiek mu przeszkadzał, a już szczególnie zwierzyna myszołowów.
– Nie trzeba. – Kaszelek przyłożył pyszczek do poduszeczki kolegi. Ten poczuł ciepło jego oddechu, a następnie ostre szarpnięcie, po którym ból osłabł. Kociak przysiadł z długim cierniem między zębami. Na jego czubku czerwieniła się kropla krwi. – Poliż mocno swoją łapkę – rozkazał, wypluwając kolec. – To wystarczy, żeby się nie pogorszyło.
Wyżek przyjrzał się łapce i dostrzegł plamkę krwi na poduszeczce. Polizał ją, zdumiony, jak szybko zniknął ból. Krew miała słony smak.
– Dzięki, Kaszelku. Skąd wiedziałeś, co należy robić?
– To było oczywiste.
Ryjówek przewrócił oczami.
– Genialnie! – prychnął. – To nam naprawdę pomoże łapać króliki i walczyć z intruzami.
Jego brat pochylił łepek.
– Życie nie kończy się na polowaniu i walce.
– Czyżby?