Odwet Wysokiej Gwiazdy. Erin Hunter
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Odwet Wysokiej Gwiazdy - Erin Hunter страница 12
– Serio?
– Spytam Wrzosową Gwiazdę, czy mogę zostać uczniem Jastrzębiego Serca.
– Jastrzębiego Serca? – powtórzył wstrząśnięty Wyżek. To już wolę być podkopkiem – pomyślał. – Jesteś tego pewien? – zapytał.
– Tak! – odparł kociak, a jego oczy błyszczały. – Nie mogę się doczekać, aż nauczę się wszystkiego o ziołach i o tym, jak radzić sobie z rozmaitymi dolegliwościami.
– Jakoś nie mogę sobie wyobrazić Jastrzębiego Serca z uczniem.
– Sądzisz, że odmówi szkolenia mnie? – W spojrzeniu Kaszelka pojawił się niepokój. – Może to dlatego nie miał nigdy swego ucznia?
– Nikt chyba nie był dość odważny, by zgłosić się na ochotnika – wymamrotał Wyżek i zamruczał. – Ale twoja odwaga zapewne zrobiłaby na nim wrażenie.
– Jastrzębie Serce jest w porządku. – Niespokojny wzrok Kaszelka omiótł legowisko medyka. – Po prostu nie lubi, jak zadaje mu się głupie pytania jak ostatni królik. I tyle.
– W takim razie jak czegokolwiek się nauczysz?
– Będę obserwował, co robi, i zadawał pytania jedynie wtedy, gdy trudno mi będzie zrozumieć.
Wyżek zamrugał, zaskoczony determinacją kompana. Od dawna musiał układać w głowie plany.
– Nigdy nie będziemy się razem szkolić – powiedział, czując dojmujący smutek.
– Przecież i tak będziesz trenować, by zostać podkopkiem – przypomniał mu Kaszelek.
– Będę musiał nauczyć się polować i walczyć, a i ty poznałbyś podstawowe zdolności tunelowe. – Wyżek spojrzał w kierunku Ryjówka, który podążał za Rogatą Łapą wracającym od sterty zdobyczy. – A teraz jestem skazany na niego.
– Nie przejmuj się jego drwinami. Jeśli przestaniesz reagować, znudzi się i da ci spokój.
– Pewnie tak – odrzekł kociak bez przekonania. – Chodźmy sprawdzić, czy Liliowy Wąs nie potrzebuje pomocy w polowaniu na pchły – rzekł, kierując się ku legowisku starszyzny.
– Dogonię cię – miauknął Kaszelek. – Idę zapytać Wrzosową Gwiazdę, czy będę mógł zostać uczniem Jastrzębiego Serca.
Gdy przyjaciel skierował kroki ku siedzibie przywódczyni, Wyżek poczłapał ku gęstemu janowcowi na skraju polany. Płomienna Skóra stał przed legowiskiem, oparty o tufur, a Liliowy Wąs siedziała obok, czyszcząc bezwładną łapę.
Łania Łapa i Żytnia Łapa przycupnęły w trawie, skupione na słowach starego kocura, który mówił:
– Skręciłem w prawą odnogę tunelu. Było tam ciemniej niż wewnątrz głazu, ale słyszałem królika kilka długości ogona przed sobą. Biegł szybko, roztaczając woń strachu tak silną, że nawet wrzosowy sprinter mógłby ją wyczuć i za nią podążyć…
– Czy polowanie w tunelach nie jest łatwiejsze? – przerwała mu Łania Łapa. – Zdobycz może uciekać tylko w jednym kierunku.
Starszy kot spojrzał jej w oczy.
– Sądzisz, że łatwo jest gnać przed siebie w kompletnej ciemności?
Źrenice młodej kotki się rozszerzyły. Tymczasem Biała Jagoda przyczłapał z janowcowego legowiska, a jego śnieżnobiała sierść lśniła w słońcu.
– Do pomocy masz jedynie uszy, nos i wąsy – wyjaśnił. – Jeden wymach łapą za dużo i możesz wpaść na ścianę.
Płomienna Skóra pochylił się ku słuchaczkom.
– Ślepy zaułek ma inny rodzaj echa niż przejście na wskroś. Doświadczony podkopek słyszy, czy dolne przejście rozszerzy się lub zwęży, i to tylko dzięki temu, że wyczuwa, w jaki sposób powietrze drażni jego futerko w uchu.
Liliowy Wąs uniosła pysk.
– Kiedyś byłam w stanie usłyszeć jaskinię z odległości połowy wrzosowiska, i to tylko dzięki echu własnych kroków – pochwaliła się.
– Ja zaś wyczuwałem zdobycz przez warstwę gleby grubą na długość ogona – stwierdził zaspany Biała Jagoda, wyciągając się obok niej.
Wyżek zamrugał w zdumieniu. On też pewnego dnia nabędzie tych wszystkich zdolności. Wiedział, że powinno go to napawać ekscytacją, ale wyobraźnia podsuwała mu jedynie wizję mroku i błota. Zadrżał, jak gdyby już teraz tkwił gdzieś pod ziemią.
Płomienna Skóra kontynuował opowieść:
– A ten królik dotarł już głęboko pod terytorium Klanu Cienia.
– I podążyłeś za nim? – Żytnia Łapa westchnęła ze zdumienia. – Przecież stał się zdobyczą tamtego klanu, skoro przekroczył granicę!
– Tunele należą do Klanu Wiatru – wychrypiał stary kocur.
Wyżek zbliżył się i odważył spytać:
– Skąd wiedziałeś, że jesteś już pod terenem Klanu Cienia?
– Ziemia tam pachnie sosnowym sokiem – wyjaśnił Płomienna Skóra, po czym ciągnął: – Królik wciąż uciekał. Doganiałem go. I wtedy usłyszałem odgłosy łap w lesie nade mną. Byłem blisko powierzchni.
– Zorientowali się, że tam jesteś? – zaciekawiła się Łania Łapa, machając szybko ogonkiem.
Biała Jagoda rzucił, prychając:
– Żaden powierzchniowiec nie potrafi wąchać przez ziemię.
– Ale mogli usłyszeć moje kroki – wyjaśnił opowiadający historię członek starszyzny, po czym ściszył głos. – Gdyby wzięli mnie za królika, zaczęliby kopać. Nie mogłem pozwolić, by odkryli tunele. Zamarłem więc. – Zrobił znaczącą pauzę. – Słyszałem, jak królik się oddala, czułem też powiew świeżego powietrza w tunelu. Zdobycz uciekała ku wyjściu. Miałem tylko nadzieję, że patrol Klanu Cienia nie zauważy jej i nie zagna z powrotem pod ziemię.
– I co, stało się tak? – spytała Żytnia Łapa, wstrzymując oddech.
– Powolne kroki członków Klanu Cienia nagle przyspieszyły do biegu. Usłyszałem, jak wołają: „Królik! Królik!”. – Zrobił okrągłe oczy, przypatrując się po kolei każdemu z młodych kotów.
Sierść na grzbiecie Wyżka aż się zjeżyła.
– I co się stało?
– Ziemia poczęła się na mnie osypywać, gdy zaczęli uderzać łapami w glebę. Musiałem myśleć szybko. Jeśliby znaleźli wejście i pogonili za królikiem, wytropiliby i mnie, odkrywając przy okazji tunel.