Odwet Wysokiej Gwiazdy. Erin Hunter
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Odwet Wysokiej Gwiazdy - Erin Hunter страница 3
– Witaj w Klanie Gwiazdy, Wrzosowa Gwiazdo. – Smukły kocur z sierścią lśniącą jak Srebrna Skóra stanął naprzeciw młodej przywódczyni Klanu Wiatru. – Obserwowałem, jak będąc zastępczynią, służysz z odwagą i lojalnością swym pobratymcom. Teraz mam zaszczyt ofiarować tobie, ich nowej przywódczyni, życie.
Wrzosowa Gwiazda się skłoniła.
– Dziękuję, Drozdowa Skóro.
– Umarłem jako medyk – przypomniał jej kocur z Klanu Gwiazdy – ale wcześniej byłem wojownikiem. I nigdy nie wahałem się walczyć o to, co słuszne, nieważne, jak trudne się wydawało. Daję ci więc twoje ósme życie, a wraz z nim odwagę, która pozwoli ci zaufać instynktowi. Gdy twe serce przemawia, słuchaj – poradził i pochylił się, by dotknąć nosem głowy Wrzosowej Gwiazdy.
Gdy zapulsowało w niej nowe życie, liliowa kotka jęknęła przez zaciśnięte szczęki.
Drozdowa Skóra zrobił krok do tyłu i spojrzał za siebie.
– Stokrotkowy Ogonie?
Jasnobrązowa kotka z rudymi łatami oddzieliła się od członków klanu; srebrne błyski rozświetlały jej futerko.
– Znasz mnie? – spytała Wrzosową Gwiazdę łagodnym głosem.
Zapytana podniosła głowę i wciągnęła powietrze rwanym oddechem.
– Tak! Słyszałam o tobie wiele razy. Nie pozwoliłaś, by twoje kocięta walczyły przeciwko Klanowi Cienia. Dzięki determinacji, jaką wykazałaś, ta idea stała się częścią kodeksu klanów.
Stokrotkowy Ogon skinęła głową.
– Od tamtego dnia żadne kocię nie mogło szkolić się do bitwy, jeśli nie ukończyło sześciu księżyców. Prędzej sama bym się starła z wojownikami Klanu Cienia, niż pozwoliłabym malcom otrzymać choć jeden cios. I choć ty nie masz swoich kociąt, Wrzosowa Gwiazdo, chcę, byś podzielała siłę mych przekonań. Na twe dziewiąte życie ofiarowuję ci siłę matczynej miłości. Użyj jej, by chronić klan. – Przyłożyła pysk do jej głowy. – Ma moc większą od wiatru, a trwa dłużej niż samo życie.
Wrzosowa Gwiazda zachwiała się, gdy pochwycił ją skurcz. Szarpnęła się do przodu, a tylne nogi się pod nią ugięły.
Podszedł do nich cętkowany szarobrązowy kocur.
– Wrzosowa Gwiazdo? – Pochylił się nad nową przywódczynią Klanu Wiatru. – Czy wszystko w porządku?
Stokrotkowy Ogon smagnęła ogonem.
– Jest silna, Jastrzębie Serce. Czuję to.
Wrzosowa Gwiazda się wyprostowała.
– Nic mi nie jest – powiedziała do zmartwionego kocura, po czym, wciąż drżąc, zwróciła się do całego Klanu Gwiazdy: – Obiecuję sprawić, że Klan Wiatru stanie się siłą szanowaną wśród wszystkich klanów lasu. Poprowadzę ich godnie przez moje dziewięć żywotów. A gdy dołączę do was, mam nadzieję, że powitacie mnie dumni z tego, co osiągnęłam.
Pomiędzy szeregami lśniących futerek rozległy się pomruki aprobaty.
– Pamiętaj – zawołała Stokrotkowy Ogon – że nie ma siły potężniejszej od miłości! – Gdy to mówiła, Klan Gwiazdy zaczął się rozmywać, by wzlecieć w nocne niebo, rozświetlony niczym ogon komety.
– Powinniśmy wracać do Księżycowego Kamienia – wymruczał Jastrzębie Serce do ucha Wrzosowej Gwiazdy.
Pokręciła głową.
– Nie jestem gotowa, by opuścić Klan Gwiazdy.
Kocur patrzył, jak lśniące futra blakną i się rozmywają.
– Już odeszli.
– Ale pozostał ich zapach. – Jej ogon przeciął powietrze na znak, że kocica nie ustąpi.
– W takim razie poczekam przy Ustach Matki, aż się obudzisz. – Jastrzębie Serce odwrócił się i podreptał w dół wzniesienia; jego sierść stapiała się z cieniami, aż stał się ledwo widoczny na tle wrzosów. – Klan będzie nas oczekiwać w domu – rzucił jeszcze przed odejściem.
– Nie potrwa to długo.
Wrzosowa Gwiazda patrzyła, jak medyk znika. Wciąż roztrzęsiona, zaczęła wspinać się na wzgórze. Z początku szła wolno, ale z każdym krokiem przyspieszała, gdy pod jej futrem zaczynały pulsować kolejne żywoty. Puściła się w końcu biegiem, pędziła przez czesaną wiatrem trawę, a wąsy przylgnęły jej do pyszczka. Zatrzymała się gwałtownie, gdy teren zaczął opadać. Balansując na krawędzi piaszczystego urwiska, spojrzała na lasy i łąki ciągnące się w ciemności.
Usłyszała za sobą odgłosy stąpających łap.
– Dlaczego się ociągasz? – usłyszała łagodne miauknięcie.
Odwróciła się, mrugając. Blednące futro prastarej wojowniczki lśniło przed jej oczami.
– Chciałam wdychać woń Klanu Gwiazdy jeszcze przez chwilę – wyznała. – Kim… kim jesteś?
– Jestem Lot Ćmy.
Zielone oczy kotki błyszczały. Widać było przez nią wrzosy, a jej sierść, niegdyś biała, teraz lekko świeciła – bardziej przypominała gwiazdy niż futerko. Źrenice Wrzosowej Gwiazdy się rozszerzyły.
– Lot Ćmy? – W odpowiedzi ujrzała skinienie głowy. – Byłaś pierwszą medyczką Klanu Wiatru! To ty odkryłaś Księżycowy Kamień – wyszeptała. – A teraz przyszłaś do mnie?
– Przypatrywałam się ceremonii nadania imienia. I czekałam, aż pozostali odejdą, by móc porozmawiać z tobą na osobności.
– Masz dla mnie przepowiednię? – Pazury Wrzosowej Gwiazdy wbiły się w ziemię, tak była podekscytowana.
– Nie przepowiednię. Ostrzeżenie, być może. – Głos Lotu Ćmy był niewiele silniejszy niż oddech na wietrze.
Przywódczyni Klanu Wiatru zastrzygła uszami i zbliżyła się do niej.
– Słuchaj uważnie, Wrzosowa Gwiazdo. Cokolwiek się stanie, nie wymuszaj od swego klanu lojalności.
Młoda kotka uniosła głowę, zaskoczona.
– Oczywiście, że będę jej wymagać. Zasłużyłam na to.
– Wojownicy sami muszą zdecydować, czemu i komu okazać lojalność.
– Klanowi i mnie, oto czemu i komu! – syknęła Wrzosowa Gwiazda.
– Nie możesz jednak wystawiać ich na próbę.
Wrzosowa Gwiazda się zjeżyła.
– Jestem