Odwet Wysokiej Gwiazdy. Erin Hunter
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Odwet Wysokiej Gwiazdy - Erin Hunter страница 4
– Zostawić coś, co kochają? – powtórzyła Wrzosowa Gwiazda. – Masz na myśli ich klan!
Starsza kotka tylko patrzyła na nią w milczeniu.
– Wojownicy porzucający klan zdradzają go – wyrzuciła z siebie Wrzosowa Gwiazda. – Mój klan będzie lojalny.
– Pojawi się wojownik, którego lojalność względem Klanu Wiatru się zachwieje – wyjawiła Lot Ćmy. – Kot, który będzie musiał wędrować dużo dalej niż w obrębie twego terytorium, by odkryć, gdzie naprawdę przynależy jego serce.
Wrzosowa Gwiazda się skrzywiła.
– Mówisz mi, że ktoś z mojego klanu stanie się… włóczęgą?
Lot Ćmy zamrugała. Jej oczy przypominały zielone gwiazdy.
– Pobłądzi, a ty musisz mu na to pozwolić. Nawet gdy będziesz się obawiać, że nigdy nie wróci. Tylko tak zdoła odkryć, gdzie jest jego miejsce.
Rozdział 1
– Bądź ostrożny, Wyżku!
Kociak zamarł, gdy usłyszał zaniepokojony okrzyk Bladej Ptaszyny.
– Nic mi nie będzie! – miauknął.
Spojrzał za siebie w kierunku żłobka. Od strony wejścia bił ciepły, mleczny zapach jego matki.
W legowisku z gęstego janowca Orlicowe Skrzydło uspokajała ją:
– Kaszelek i Ryjówek będą na niego uważać, obiecuję.
Wyżek zadrżał. To był dopiero jego drugi świt poza żłobkiem i łapki świerzbiły go z podekscytowania. Cienka warstewka śniegu pobieliła obóz, zamrażając kępy trawy i ściany z gęstego wrzosu. Lodowate powietrze kłuło go w nos. Nastroszył futerko.
– Wyglądasz, jakbyś sam zamieniał się w lód. – Kaszelek uderzył łapką biały czubek czarnego ogonka Wyżka.
Wyżek machnął ogonkiem, mrucząc z uciechy. Jego biały pyszczek i łapki faktycznie pomogą mu się chować w śniegu!
Ryjówek bryknął obok niego.
– Pokażmy mu Łowne Skałki!
Wyżek patrzył na swoich pobratymców. Byli starsi o trzy księżyce i dwukrotnie więksi, ale za wszelką cenę zamierzał dotrzymać im kroku.
– Myślałem, że będziemy się znów wspinać na Wysmukły Kamień – zaprotestował. – Wiem, że tym razem mi się uda.
Oczy szczypały go na mrozie i z powodu słońca odbijającego się od śniegu. Otworzył je po raz pierwszy dopiero kilka wschodów słońca temu i wciąż przyzwyczajały się do blasku dnia po opuszczeniu przytulnego półmroku żłobka.
Zamrugał, patrząc na wysoką bryłę granitu, z której – jak powiedział mu Kaszelek – Wrzosowa Gwiazda wygłaszała przemowy do klanu. Wysmukły Kamień sterczał, poszarpany i mroczny, z rozległego piaszczystego krateru, który otaczał go niczym pusta niecka.
Jar Spotkań – przypomniał sobie nazwę tego zagłębienia Wyżek.
Patrzył na jar z rozszerzonymi źrenicami. Na jego dnie Wrzosowa Gwiazda, Jastrzębie Serce i Trzcinowe Pióro stali razem przy Wysmukłym Kamieniu, a ich parujące oddechy świadczyły o prowadzonej rozmowie.
Jastrzębie Serce uniósł głowę i pochwycił spojrzenie Wyżka nad krawędzią jaru.
– Nasz najmłodszy kociak znów eksploruje – mruknął.
Wyżek przestąpił z łapki na łapkę. Chmurny wzrok medyka budził w nim niepokój. Blada Ptaszyna ostrzegała, by trzymał się z daleka od szarobrązowego kocura; miał on niewiele cierpliwości dla kociąt.
– Pozostawaj pod osłoną, Wyżku! – nakazał Jastrzębie Serce, mrużąc oczy. – Nie chcemy, żebyś zwabił do obozu myszołowy.
– Myszołowy?! – pisnął kociak, czując, jak serce skacze mu w piersi.
– Kocięta są ich ulubioną zdobyczą – ostrzegł kocur. – I mogą cię dostrzec aż z Wysokich Skał.
Wąsy Trzcinowego Pióra zadrżały.
– Nie strasz biednego maleństwa – zamruczał, po czym skinął głową na Ryjówka, który przystanął u boku Wyżka. – Co pokazujesz mu dzisiaj?
– Łowne Skałki. – Zapytany pomachał ogonkiem.
Wrzosowa Gwiazda strzepnęła szron ze swej gęstej liliowej sierści.
– Zachowajcie ostrożność, będą oblodzone.
– I nie przychodźcie mi potem skamleć, że zwichnęliście sobie łapki! – krzyknął Jastrzębie Serce.
– Chodźcie. – Przywódczyni Klanu Wiatru ponagliła swego zastępcę i medyka. – Jest zbyt zimno, żeby siedzieć tutaj. Wejdźmy do mojego legowiska.
Wyskoczyła z Jaru Spotkań, a kocury ruszyły jej śladem, smagając powietrze ogonami. Cała trójka wpełzła do jej schronienia pod krzakiem janowca na skraju polany.
– Czy możemy poślizgać się na śniegu? – spytał Kaszelek.
– Chcę iść do Łownych Skałek – nalegał Ryjówek.
Nabrał pełną łapkę śniegu i rzucił nim w kocurka, wiatr jednak skierował większość puchu z powrotem w jego wąsy. Ryjówek kichnął, a Kaszelek zamruczał z rozbawienia.
– Ojej, ale jesteś groźny!
– Jeszcze ci pokażę! – Ryjówek rzucił się na brata i przeturlał go po trawie.
Wyżek cofnął się, gdy ich ciemnobrązowe futerka zakotłowały się w śniegu. Musi być fajnie mieć rodzeństwo do wspólnej zabawy. Gdyby tylko Ziębka nie zmarła… – pomyślał.
– Spójrz na Wyżka! Mruga, jakby pierwszy raz otworzył oczy! – zakpił Ryjówek, uwolniwszy się z uścisku brata.
Kociak się nastroszył.
– Mam już prawie pół księżyca i Piaszczysty Kolec mówi, że otworzyłem oczy szybciej niż jakiekolwiek inne kocię w żłobku. – Zmierzył ich spojrzeniem. – Po prostu nie przywykłem do śniegu.
Ziemia błyszczała, a wrzosy wyznaczające granice obozu – jeszcze wczoraj tak ciemne na tle nieba – srebrzyły się od szronu. Jak wyglądałyby wrzosowiska, gdyby spadło dużo śniegu i świat skrył się pod białym puchem? Blada Ptaszyna ostrzegała Wyżka, że Klan Wiatru najmocniej odczuwa