Odwet Wysokiej Gwiazdy. Erin Hunter
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Odwet Wysokiej Gwiazdy - Erin Hunter страница 5
– Nie bądź niemądry. – Blada Ptaszyna polizała go w ucho. – Kopiemy, ponieważ jesteśmy silniejsi i mądrzejsi niż wszystkie pozostałe klany. – Pociągnięcia jej języka przyspieszyły. Uciszyło go to.
– Idę do Łownych Skałek! – Ryjówek zaczął biec po trawie.
Kaszelek popędził za nim.
– A może by tak poślizgać się w jarze?
– Jest za mało śniegu, by się ślizgać. – Jego brat zmienił kierunek; nie pędził już w stronę Wysmukłego Kamienia.
– Po prostu się boisz! – Kaszelek skręcił za nim, wzbijając łapkami fontannę zmrożonych płatków.
– Wcale nie!
Wyżek podążył za nimi; było mu obojętne, gdzie będą się bawić. Przebywanie na zewnątrz i lodowata trawa pod łapkami to wspaniałe uczucie.
– Uważaj!
Kociak wpadł w poślizg, gdy ofuknął go Pochmurny Pęd. Bladoszary kocur przeszedł tuż przed nim wraz z Osikowym Zachodem. Wojownicy nieśli jedzenie ku stercie zdobyczy. Sierść mieli zmierzwioną po pobycie na wrzosowiskach. Wyżek patrzył z podziwem na ich długie nogi i giętkie ogony. Byli wrzosowymi sprinterami, co znaczyło, że służyli Klanowi Wiatru, patrolując granice i polując. Ich sierść pachniała wrzosami.
W kruchym zagonku paproci orlicy, gdzie podkopki uwiły swoje legowiska, Wełniany Ogon podniósł wzrok, przerywając czyszczenie uwalanego błotem brzucha. Jak wszystkie koty, które służyły klanowi w tworzeniu nowych tuneli i wzmacnianiu starych, jego sierść była zawsze i na stałe brudna od piasku i pyłu. Wskazał głową królika zwisającego z pyska Pochmurnego Pędu.
– Złapałeś to na wysokich wrzosowiskach?
– Tak. – Kocur przy stosie zdobyczy odepchnął wczorajszą mysz i opuścił swój łup. – Jak zwykle zgadłeś, Wełniany Ogonie.
– Skąd wiedziałeś? – spytał podkopka zdumiony Wyżek, mrugając.
– Przez piasek w jego futrze – odparł tamten, machając ogonem i wracając do mycia.
Inny podkopek, Hikorowy Nos, poruszył się w kępie paproci.
– Piaszczyste tunele znajdziesz tylko na wysokim wrzosowisku. – Brązowy kocur podniósł przednią łapę i starł ziemię z ucha. – Co innego tunel prowadzący ku rozpadlinie. Tam jest tylko gleba i pył kamienny, ale taki tunel otworzy drogę do świeżej zdobyczy w okolicy rzeki.
Pochmurny Pęd prychnął.
– O ile znajdziecie sposób, żeby zapobiec jego zapadaniu się.
Osikowy Zachód położył nornicę obok królika.
– Ten pył sprawia, że teren jest niestabilny. Kopanie tam nie jest bezpieczne.
Wełniany Ogon zmrużył oczy.
– Jest, jeśli się wie, co należy robić.
Wzrok Wyżka przeskakiwał między podkopkiem a sprinterem, gdy zapadła niezręczna cisza.
Przerwała ją Wrzosowa Gwiazda. Opuściła swoje legowisko i ruszyła wzdłuż krawędzi Jaru Spotkań, mijając posłania wrzosowych sprinterów i ocierając się o Pochmurny Pęd. Stanęła przy paprociach.
– Czy świeże tunele będą gotowe przed porą nowych liści, Wełniany Ogonie?
Ten pociągnął nosem.
– Wzmocnienie sklepień trochę potrwa.
Przywódczyni świsnęła czubkiem ogona.
– Jestem pewna, że znajdziecie sposób. – Odwróciła się ku stosowi zdobyczy i obwąchała królika.
Czy Wrzosowa Gwiazda kiedykolwiek patroluje podkopy? – zastanowił się Wyżek, z zaciekawieniem przypatrując się przywódczyni Klanu Wiatru. Szkoliła się kiedyś na wrzosową sprinterkę, ale jako zwierzchniczka zapewne musiała również wiedzieć, z czym się wiąże bycie podkopkiem.
– Pospiesz się, Wyżku! – krzyknął Kaszelek.
Kociak skierował wzrok na towarzyszy i pognał za nimi. Dotarli już do Łownych Skałek. Gładkie, niskie, pokryte mchem głazy tworzyły grupę w trawie w pobliżu legowisk starszyzny. Wystawały spomiędzy nich pędy wrzosów. Ryjówek wskoczył na najwyższy kamień i zaszczebiotał do brata:
– Jestem przywódcą Łownych Skałek!
Drugi kociak wspiął się na głaz obok.
– A ja twoim zastępcą!
Wyżek dotarł do kamieni i podreptał przez gęsty mech u ich podnóża. Wyciągając przednie łapki, odepchnął się tylnymi, próbując wylądować obok Kaszelka. Jego pazurki ześlizgnęły się jednak po zmrożonym kamieniu i spadł na zimny grunt.
– Hej, Wijku! – krzyknął Ryjówek. – Może zacznij kopać pod nami. Raczej nie zostaniesz wrzosowym sprinterem jak my!
– Nie jestem Wijek… – Sierść zmieszanego malca zafalowała, gdy usłyszał porównanie do podziemnego robactwa. – …tylko Wyżek!
– Spędzisz swoje życie, wijąc się pod ziemią jak robal, nieprawdaż? – zadrwił starszy kocurek. – Więc to jest twoje miejsce: pod głazami, a nie na nich.
Wyżek zmarszczył wąsy. Wiedział, że jego rodzice byli podkopkami, ale czy z tego powodu nie mógł się bawić na Łownych Skałkach?
Kaszelek wyciągnął przednią łapkę w dół.
– Zignoruj go i spróbuj jeszcze raz!
Malec skoczył ku łapce kolegi i poczuł, jak ta zaciska się wokół jego własnej. Przebierał nogami, podczas gdy Kaszelek się zaparł. Skrobiąc o kamień, zdołał się w końcu wdrapać na głaz.
– Dzięki! – Przysiadł obok kocurka, czując chłód pod łapkami.
Omiótł spojrzeniem obóz. Na jasnym, bezchmurnym niebie świeciło słońce, powoli ogrzewając tufury – niskie pagórki, jakich pełno było na wrzosowisku – wybrzuszające się niczym kłaki sierści rozrzucone po tworzącej obóz zmarzniętej polanie. Zagonek paproci podkopków lśnił na pomarańczowo, a długie źdźbła trawy otaczające gniazda wrzosowych sprinterów pochylały się, gdy mróz wypuszczał je z uścisku.
W wejściu do legowiska starszyzny pojawił się biały pysk.
– Wcześnie wstaliście, młodziki! – Biała Jagoda wyślizgnął się na zewnątrz i ostrożnie przysiadł na zimnej trawie o długość ogona od Łownych Skałek.
Za nim wyszła, kuśtykając, Liliowy Wąs. Stanęła i zaciągnęła się mroźnym powietrzem. Była najmłodsza w legowisku, dużo młodsza