Śmierć i pies. Фиона Грейс
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Śmierć i pies - Фиона Грейс страница 3
Lacey uśmiechnęła się szeroko.
–Na pewno! Żona wysłała panu znak. Figurka należy do pana.
Mężczyzna wyglądał na poruszonego.
–Dziękuję pani.
Lacey zaczęła pakować figurkę w papier.
–Zrobię wszystko, żeby nie traciła już więcej kończyn, dobrze?
–Widzę, że organizuje pani aukcję – powiedział mężczyzna i wskazał na plakat, który wisiał na ścianie nad jej ramieniem.
W przeciwieństwie do ręcznie robionych plakatów na ostatnią aukcję Lacey, ten wyglądał całkiem profesjonalnie. Był udekorowany morskimi motywami, łódkami i mewami, a jego krawędzie miały przypominać niebiesko-białe kraciaste chorągiewki, na punkcie których Wilfordshire najwyraźniej miało obsesję.
–Zgadza się – powiedziała Lacey, a jej serce rosło z dumy. – To moja druga aukcja. Tym razem z samymi marynistycznymi antykami. Sekstanty, kotwice, teleskopy. Mam kilka prawdziwych perełek. Może chciałby pan przyjść?
–Może przyjdę – odpowiedział z uśmiechem.
–Włożę ulotkę do pana siatki.
Lacey podała mężczyźnie jego drogocenną figurkę przez ladę. Podziękował jej i wyszedł ze sklepu. Przyglądała się mu, rozemocjonowana historią, którą jej opowiedział. Dopiero wtedy przypomniała sobie, że nie jest w sklepie sama.
Spojrzała w stronę drugiego klienta. Ale mężczyzna zniknął. Wyszedł po cichu, zanim miała szansę dowiedzieć się, czego szukał.
Lacey podeszła, żeby sprawdzić, czemu się przyglądał. Na dolnej półce szafki były pudła pełne antyków, które miała sprzedać na jutrzejszej aukcji. Napisany przez Ginę znak mówił: „Nie na sprzedaż. Wszystkie przedmioty zostaną zlicytowane podczas aukcji”. Poniżej nabazgrała czaszkę i skrzyżowane piszczele, najwyraźniej myląc motyw morski z pirackim. Lacey miała nadzieję, że klient zauważył znak i pojawi się na aukcji, żeby licytować przedmiot, który go zainteresował.
Podniosła karton z przedmiotami, których jeszcze nie wyceniła i zaniosła go do biurka. Kiedy po kolei wyciągała przedmioty i układała je na ladzie, poczuła falę ekscytacji. Jej poprzednia aukcja była niesamowita, jednak nieco przyćmił ją fakt, że próbowała złapać mordercę. Tym razem będzie mogła w pełni się nią cieszyć. I w końcu będzie miała szansę, żeby przetestować swoje nowe umiejętności. Dosłownie nie mogła się doczekać!
Kiedy złapała odpowiedni rytm wyceniania i katalogowania przedmiotów, przerwał jej hałaśliwy dzwonek telefonu. Lekko zirytowana tym, że jej praca została przerwana – najprawdopodobniej przez jej melodramatyczną młodszą siostrę, Naomi, i jej kolejny wychowawczy kryzys – Lacey spojrzała na leżący na ladzie telefon. Ku jej zaskoczeniu na ekranie zobaczyła numer Davida, swojego byłego męża.
Przez moment Lacey przyglądała się ekranowi telefonu z oszołomieniem. Poczuła, że zalewa ją fala sprzecznych emocji o sile tsunami. Od rozwodu nie zamieniła ani słowa z Davidem – w przeciwieństwie do swojej matki – i wszystkie sprawy załatwiali przez adwokatów. A teraz sam do niej dzwoni? Lacey nie miała pojęcia, co mogło go do tego skłonić.
Wbrew swojej intuicji odebrała telefon.
–David? Wszystko w porządku?
–Przeciwnie – w słuchawce rozległ się jego ostry głos, rozdmuchując miliony wspólnych wspomnień w głowie Lacey jak osiadły kurz. Napięła wszystkie mięśnie, gotowa na cios.
–Tak? Co się stało?
–Nie dostałem twoich alimentów.
Lacey wywróciła oczami tak bardzo, że ją zabolały. Pieniądze. Oczywiście. O co innego mogło chodzić Davidowi? Jedną z bardziej absurdalnych rzeczy, jeśli chodzi o ich rozwód, był fakt, że Lacey, zarabiająca znacznie więcej, płaciła byłemu mężowi alimenty. Faktycznie, pieniądze były rzeczą, która była w stanie przekonać go, żeby się nią skontaktował.
–Przecież ustawiłam płatność w banku – powiedziała Lacey. – Powinna być automatyczna.
–Cóż, najwyraźniej Brytyjczycy inaczej rozumieją słowo „automatyczna” – powiedział wyniośle – bo pieniądze nie dotarły na moje konto, a tak się składa, że dzisiaj mija termin! Masz natychmiast skontaktować się z bankiem i rozwiązać tę sytuację.
Brzmiał jak apodyktyczny nauczyciel. Lacey nie zdziwiłaby się bardzo, jeśli zakończyłby swoją przemowę słowami „ty nieroztropna dziewczynko”.
Mocniej zacisnęła dłoń wokół telefonu. David nie może zajść jej za skórę. Nie dzisiaj, nie dzień przed aukcją, na którą tyle czekała.
–Dziękuję za genialną sugestię, Davidzie – odpowiedziała i wsadziła telefon między ucho a ramię, żeby wolnymi rękami zalogować się do swojego konta w banku. – Nigdy sama bym na to nie wpadła.
Na jej słowa nie padła żadna odpowiedź. David pewnie nigdy nie słyszał, jak używa sarkazmu i stracił wątek. Obwiniała o to Toma. Angielskie poczucie humoru jej wybranka zdecydowanie było zaraźliwe.
–Nie traktujesz tego poważnie – odparł David, kiedy w końcu był w stanie.
– A powinnam? – zapytała Lacey. – To po prostu pomyłka w banku. Pewnie załatwię to przed końcem dnia. Faktycznie, już widzę, mam powiadomienie – kliknęła na małą, czerwoną ikonę i otwarła wiadomość. Przeczytała ją na głos. – „W związku z nadchodzącym świętem wszystkie płatności planowane na niedzielę i poniedziałek zostaną wykonane we wtorek”. Aha, widzisz. Wiedziałam, że to nic takiego. Święto – powiedziała i spojrzała na tłum ludzi, przewijający się przed oknem. – Miałam wrażenie, że jest dzisiaj spory ruch.
Mogła praktycznie usłyszeć jak David zgrzyta zębami.
–Tak się składa, że bardzo mi to nie na rękę – warknął. – Mam rachunki do zapłacenia, wiesz o tym.
Lacey spojrzała na Chestera, jakby szukając wsparcia w tej niesamowicie męczącej wymianie zdań. Podniósł łeb z łap i spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami.
–Czemu Erica nie pożyczy ci kilku milionów do końca miesiąca?
–Eda – poprawił ją David.
Lacey dokładnie znała imię nowej narzeczonej Davida. Jednak po tym, jak ona i David zaręczyli się w rekordowo szybkim czasie, razem z Naomi zaczęły nazywać ją Dzika Erica i teraz Lacey myślała o niej tylko w ten sposób.
–I nie – mówił dalej – nie będzie pożyczać mi pieniędzy. Kto w ogóle powiedział ci o Edzie?
–Moja matka wspomniała o niej przy kilku czy tam kilkudziesięciu okazjach. Dlaczego w ogóle dalej rozmawiasz z moją mamą?
–Jest moją rodziną od czternastu lat. Z nią