Śmierć i pies. Фиона Грейс

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Śmierć i pies - Фиона Грейс страница 6

Śmierć i pies - Фиона Грейс Przytulne kryminały z Lacey Doyle

Скачать книгу

Nie – zatrzymała go Lacey ostrym tonem, którego zawsze słuchał. – To trucizna.

      Owczarek spojrzał najpierw na nią, a potem z żalem na czekoladę, ale w końcu wrócił na swoje miejsce u stóp Lacey z miną skarconego dziecka.

      –Fuj, Buck, tu jest pies – skarżyła się blondynka. – Jakie to niehigieniczne.

      –Higiena to jego najmniejszy problem – zadrwił  Back i spojrzał na Toma, który wyglądał na zmieszanego. – Twoja czekolada smakuje ohydnie!

      –Amerykańska i angielska czekolada są inne – powiedziała Lacey, czując, że musi stanąć w obronie Toma.

      –Co pani nie powie – odparł Buck. – To na nic nie smakuje! I królowa je coś takiego? Przydałoby się tu coś porządnego ze Stanów.

      Tom jakimś cudem nie tracił spokoju, jednak Lacey czuła, że gotuje się w środku.

      Kiedy prostacki mężczyzna i jego tandetna żona w końcu wyszli ze sklepu, Tom wziął chusteczkę i zaczął wycierać wyplutą czekoladę.

      –Zero kultury osobistej – powiedziała Lacey z niedowierzaniem, kiedy Tom sprzątał.

      –Zatrzymali się w pensjonacie U Carol – wyjaśnił, wycierając kafelki na kolanach. – Powiedziała, że są tragiczni. Mężczyzna, Buck, odsyła każde danie do kuchni. Po tym, jak zjadł połowę, muszę zaznaczyć. Jego żona twierdzi, że dostaje wysypki od szamponów i mydła, ale kiedy Carol przynosi jej coś nowego, dziwnym trafem nie potrafi ich znaleźć – wstał z ziemi i potrząsnął głową. – Wszystkim dają się we znaki.

      –Hm – Lacey wsadziła ostatni kawałek rogalika do ust. – W takim razie mam szczęście. Raczej nie interesują ich antyki.

      Tom zastukał w ladę.

      –Lepiej odpukaj, Lacey. Nie wywołuj wilka z lasu.

      Lacey już chciała powiedzieć, że nie wierzy w przesądy, ale przypomniał jej się starszy mężczyzna i figurka baleriny. Postanowiła nie kusić losu i zastukała w drewniany blat.

      –Okej, odpukuję. A teraz czas na mnie. Dalej mam mnóstwo rzeczy do wycenienia na jutrzejszą aukcję.

      Lacey podniosła wzrok na dźwięk dzwonka do drzwi. Do środka wtoczyła się gromadka dzieci. Wyglądały odświętnie, a na głowach miały czapeczki. Jedna z nich, pulchna blondynka w stroju księżniczki z balonem w ręku, oznajmiła wszem wobec:

      –Dziś są moje urodziny!

      Lacey odwróciła się do Toma z lekko ironicznym uśmiechem.

      –Wygląda na to, że masz ręce pełne roboty.

      Tom zastygł w bezruchu, a na jego twarzy malowało się przerażenie.

      Lacey zeskoczyła z krzesła, delikatnie pocałowała Toma i zostawiła go sam na sam z bandą głodnych ośmiolatek.

*

      Lacey wróciła do sklepu i zaczęła wyceniać ostatnie marynistyczne antyki na jutrzejszą aukcję.

      Najbardziej nie mogła doczekać się licytacji sekstantu, który znalazła w zupełnie niepozornym miejscu, w miejscowym second-handzie. Weszła do niego, żeby kupić stare konsole do gier, które zobaczyła na wystawie – jej siostrzeniec, Frankie, który nie wstawał sprzed komputera, padłby z wrażenia – i wtedy go zauważyła. Sekstant z początku XIX wieku, w podwójnej ramie, wykonany z mahoniu i hebanu! Wepchnięty na półkę między kubki z nadrukiem i obrzydliwie słodkie misie pluszowe.

      Lacey nie mogła uwierzyć własnym oczom. W końcu dopiero zaczęła swoją przygodę z antykami. Znalezienie takiego okazu graniczyło z cudem. Jednak kiedy w pośpiechu zaczęła badać przedmiot, na jego spodzie znalazła inskrypcję „Bate, Poultry, London”, co potwierdziło, że trzymała w rękach oryginalnego, niesamowicie rzadkiego Roberta Brettella Bate’a!

      Lacey natychmiast zadzwoniła do Percy’ego, do jednej osoby na świecie, która mogła zrozumieć jej ekscytację. I tak właśnie się stało. Mężczyzna brzmiał, jakby Święta przyszły szybciej w tym roku.

      –Co zamierzasz z nim zrobić? – zapytał. – Musisz zorganizować aukcję. Takiego okazu nie wystawia się na eBay’u. Zasługuje na odrobinę zamieszania.

      Lacey zdziwiła się lekko, że ktoś w wieku Percy’ego wie, czym jest eBay, jednak jej umysł zatrzymał się słowie „aukcja”. Czy to właśnie powinna zrobić? Urządzić aukcję tak szybko po ostatniej? Podczas swojej pierwszej aukcji miała do sprzedania całe wyposażenie wielkiej, wiktoriańskiej posiadłości. Teraz miała jeden cenny przedmiot. Poza tym sklep z używanymi rzeczami należał do fundacji. Lacey czuła, że kupienie sekstantu za taki bezcen byłoby niemoralne.

      –Wiem – powiedziała nagle Lacey. – Użyję sekstantu, żeby zwabić na aukcję jak najwięcej ludzi. A cały przychód z jego sprzedaży mogę przekazać na fundację.

      W ten sposób rozwiąże dwa problemy jednocześnie: wyrzuty sumienia za kupienie cennego przedmiotu w niskiej cenie od organizacji charytatywnej oraz co z takim przedmiotem zrobić.

      Lacey mogła przejść do działania. Kupiła sekstant (i konsolę, którą w emocjach odłożyła i o której prawie zapomniała), zdecydowała się na motyw marynistyczny i zajęła się organizacją i reklamą aukcji.

      Odgłos dzwonka wyrwał ją z zamyślenia. Kiedy spojrzała w górę, przed jej oczami stanęła siwa, odziana w sweterek sąsiadka, Gina, która wmaszerowała do środka z Budyką, jej psem pasterskim.

      –Co tutaj robisz? – zapytała Lacey. – Myślałam, że spotykamy się na lunch.

      –Dokładnie! – odparła Gina i ruchem ręki wskazała na duży, mosiężno-żelazny zegar na ścianie.

      To był pierwszy raz, kiedy przyjaciółki postanowiły zamknąć sklep na godzinę, żeby pójść na wspólny lunch. „Postanowiły”  to pewnej nocy, kiedy Gina raczyła Lacey kieliszkami wina i namawiała ją do tego, aż Lacey uległa. Prawie wszyscy mieszkańcy i turyści na czas lunchu chowali się w restauracjach i kafejkach, zamiast przeglądać półki sklepów z antykami, a zamknięcie na godzinę nie powinno znacząco wpłynąć na jej dochody. Jednak odkąd Lacey dowiedziała się, że dzisiejszy poniedziałek jest wolny od pracy, zaczęła mieć wątpliwości.

      –Może to nie był najlepszy pomysł – powiedziała.

      Gina położyła ręce na biodrach.

      –A to dlaczego? Jaką wymówkę wymyśliłaś tym razem?

      –Wiesz, nie zdawałam sobie sprawy, że dzisiaj jest święto. Ruch jest zdecydowanie większy niż zazwyczaj.

      –Ruch w sklepie czy na ulicy? – zapytała Gina. – Za dziesięć minut wszyscy ci ludzie usiądą w pubach i restauracjach, a my powinnyśmy pójść w ich ślady! Proszę, Lacey. Rozmawiałyśmy o tym. Nikt nie kupuje antyków w czasie lunchu!

      –A co z Europejczykami? – zapytała Lacey. – Wiesz, że tam je się później. Skoro kolację jedzą o dziewiątej czy dziesiątej, o której jedzą obiad? Raczej nie o pierwszej!

      Gina

Скачать книгу