Sybirpunk 3. Michał Gołkowski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Sybirpunk 3 - Michał Gołkowski страница 32
Dopiero po chwili skinął, łączące go z fotelem przewody zaskrzypiały.
– Przyjąłem.
Zarzuciłem na ramię wypchany po brzegi, ciężki plecak i ruszyłem ku bocznicy, na której miałem nadzieję, że wciąż czekali na mnie moi cybernetyczni sojusznicy.
Czekali.
Pies pojawił się jako pierwszy, kiedy został mi jeszcze kawałek do przejścia – wytruchtał zza rogu budynku, który właśnie minąłem, zrównał się ze mną.
No tak, gdybym nie był sobą, to aż strach myśleć – dwieście kilo stali skacze na plecy, szczęki zaciskają się na karku i pozamiatane.
Swoją drogą, jak mnie rozpoznawał? Przecież nie po czipie, prawda?
– Hej, no siema… – odezwałem się do niego, żeby dodać samemu sobie otuchy. Jak się go zagada, to może nie zaatakuje. – Dasz się pogłaskać? Tak? No, dobry piesek, grzeczny. Chodź, poszukamy twojego pana.
Szedłem tak, żeby nie tracić go z oka, i gadałem jakieś mało znaczące, w moim własnym rozumieniu stosowne dla psów głupotki. Tak mnie nagle chwyciło za serce – kurczę, tęskniłem też za Kusto.
W ogóle tęskniłem za prostym, możliwym do objęcia życiem.
Tak. Trzeba opędzlować ten tutaj wątek, a potem zajrzeć do Olgi. Sprawdzić, co u kundla, co u niej… No dobra, może nie w tej kolejności, ale no, właśnie tak. I wreszcie się poważnie przemówić.
– Dobry wieczór, panie Aleksandrze! – Cyborg wyjrzał z kabiny maszynisty. – Martwiłem się o pana!
– Cześć, Mykoła. Niepotrzebnie, przecież nie było mnie…
– Dokładnie osiemnaście godzin i dwadzieścia siedem minut. W tym czasie temperatura na zewnętrznej powłoce izolacyjnej spadła o dwa i siedem setnych stopnia poniżej zalecanego minimum, i to nawet pomimo zwiększonej częstotliwości cykli podgrzewania.
– Już jestem, więc możemy…
– Przy takim tempie tracenia ciepłoty wewnętrzna powłoka przestanie spełniać swoją rolę już za dwanaście do czternastu godzin. Rozwarstwienie stanie się wtedy wyłącznie funkcją czasu, panie Aleksandrze.
– Już. Przecież. Jestem – wycedziłem, czując, jak zaciskają mi się zęby i pięści.
– Owszem, i bardzo się cieszę. Mimo wszystkiego powiedzianego, a w zasadzie w dodatku do tego, udało mi się podłączyć grzałkę.
– Grzałkę?
– Spożywczą, dzięki czemu udało się rozpuścić śnieg. Wodę, rzecz jasna, przedestylowałem, a następnie doprowadziłem do wrzenia. Życzy pan sobie herbaty?
Wypuściłem powietrze z sykiem, potrząsnąłem głową. Jak gdyby nagle dzięki temu prostemu, tak bardzo niepasującemu do niczego gestowi sympatii wszystko miało wrócić do normy.
No bo w sumie wracało. Mykoła patrzył na mnie z zapraszającym uśmiechem, Pies zamerdał ogonem. Aż i ja się uśmiechnąłem.
– A wiesz, że się skuszę? Ziąb taki, że miło będzie.
Wdrapałem się po drabince na górę, usiedliśmy na twardych, odchylanych stołeczkach. Przekazałem torbę z ciuchami, Mykoła rzecz jasna podziękował bardzo uprzejmie.
Faktycznie zagotował wodę. Nalał tak słodkiego, że aż gęstego wywaru z aluminiowego garnuszka do dwóch poobtłukiwanych kubków, rozrobił symboliczną ilością wrzątku. Ja oczywiście wziąłem naczynie prawą, mechaniczną ręką, po czym od razu oparzyłem sobie usta i język.
– Nie za gorąca? – zainteresował się Mykoła, widząc maskę cierpienia, w którą zamieniła się moja twarz.
– Idealna – wycharczałem, odstawiając czarę ognia na półeczkę.
Wytłumaczyłem mu, co teraz mieliśmy zrobić.
Wysłuchał.
O dziwo, nawet się zgodził, zgłosiwszy tylko kilka zastrzeżeń.
W pierwszej chwili wydały mi się one niedorzeczne, po wysłuchaniu wyjaśnień – oczywiste.
– Panie Aleksandrze, chciałbym tylko zaznaczyć, że wedle pańskich słów mamy do czynienia z dość wysokim poziomem ryzyka. Nie znam oczywiście wszystkich zmiennych, natomiast przeprowadzenie tej akcji właśnie tak, a nie inaczej oznacza, że…
Podniosłem rękę, umilkł.
– Mykoła, ja wiem. Jedziemy totalnie na ślepo, ale też nie mamy szczególnego wyboru, prawda? Będzie dobrze.
– Skoro pan tak mówi, to będzie. – Uśmiechnął się.
Ile ja bym dał, żeby mieć kogoś, komu potrafiłbym tak bezwarunkowo zaufać.
Rzecznik neosybirskiej milicji stwierdził jednoznacznie, że na tę chwilę wprowadzenie stanu nadzwyczajnego nie jest ani wymagane, ani zalecane przez władze centralne. Mimo że stan niepokoju utrzymuje się, to…
Nie ma takiej możliwości. Powtarzam: nie ma. To przecież normalne, prawda? Skoro jest zima, to pada śnieg. Można go wozić z miejsca na miejsce, ale będzie go tyle samo. Więc odśnieżanie nie ma sensu, rozumie pani?
Najnowsze przedstawienie Nikołaja Buskowa okazało się, jak zresztą było wiadomo, sukcesem. Jeszcze przed rozpoczęciem występu premierowego artysta odebrał nagrodę za najlepsze wydarzenie kulturalne roku, co…
Zapomniałeś wymienić gum na zimowe? Wpadnij do nas! Nasze prezerwatywy o zwiększonym współczynniku tarcia stworzono z myślą o najbardziej wymagających klientach, lubiących mocno czuć bliskość z partnerem!
W tej chwili to wszystko nie ma już znaczenia.
005
Nigdy wcześniej nie prowadziłem lokomotywy.
Mykoła oczywiście udzielił mi pełnego, aż nazbyt wyczerpującego instruktażu odnośnie do systemów, specyfiki napędu, możliwości przełączania trybów i konieczności zachowania szczególnej uwagi w warunkach możliwego oblodzenia torów.
Zapamiętałem z tego może połowę, koncentrując się głównie na sposobach zatrzymywania składu i niewjeżdżania na zderzenie czołowe z czymkolwiek innym.
Łomotało