Krawędź wieczności. Ken Follett

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krawędź wieczności - Ken Follett страница 78

Krawędź wieczności - Ken Follett

Скачать книгу

metrów i szerokości dwustu siedemdziesięciu centymetrów. Każda ma dokładnie taki kształt i wymiary, by pomieścić radziecki pocisk balistyczny średniego zasięgu R-Dwanaście przeznaczony do przenoszenia głowic jądrowych.

      George powstrzymał brzydkie słowo cisnące mu się na usta, lecz inni nie zdołali i przez chwilę sala rozbrzmiewała przekleństwami i wyrazami zdumienia.

      – Czy jest pan tego pewien? – padło pytanie.

      – Proszę pana, od lat zajmuję się zdjęciami ze zwiadu – odparł fotointerpretator. – Mogę dać gwarancje co do dwóch rzeczy: po pierwsze, właśnie tak wygląda pocisk atomowy, a po drugie, nic innego tak nie wygląda.

      Boże, miej nas w opiece, pomyślał z przestrachem George, cholerni Kubańczycy mają atomówki.

      – Jak, u diabła, się tam znalazły? – zapytał ktoś.

      – Najwyraźniej Sowieci dostarczyli je na wyspę przy zachowaniu najwyższej tajności – odparł analityk.

      – I ustawili je nam tuż pod nosem, kurwa mać – dodał autor pytania.

      – Jaki jest zasięg tych pocisków? – spytał inny uczestnik narady.

      – Około dwóch tysięcy kilometrów.

      – A więc mogą trafić…

      – W ten budynek, proszę pana.

      George musiał zwalczyć w sobie impuls, który nakazywał mu wstać i natychmiast wyjść.

      – Ile czasu by to zajęło?

      – Przelot z Kuby do tego miejsca? Według naszych obliczeń trzynaście minut.

      George mimowolnie spojrzał na okna, jakby mógł zobaczyć pocisk nadlatujący nad Ogrodem Różanym.

      – Ten skurczybyk Chruszczow mnie okłamał – oznajmił prezydent. – Zarzekał się, że nie rozmieszczą pocisków nuklearnych na Kubie.

      – A CIA radziła nam, by mu wierzyć – dodał Robert.

      – Ten wątek zdominuje pozostałą część kampanii wyborczej – zauważył ktoś. – A to jeszcze trzy tygodnie.

      George z ulgą skierował myśli na konsekwencje polityczne tego wydarzenia w kraju. Możliwość wybuchu wojny atomowej była zbyt zatrważająca, żeby się nad nią zastanawiać. Przyszedł mu na myśl tytuł artykułu w „New York Timesie”. Teraz Eisenhower mógłby powiedzieć o wiele więcej! Kiedy on był prezydentem, przynajmniej nie pozwolił ZSRR zamienić Kuby w komunistyczną bazę atomową.

      To była katastrofa, i to nie tylko na polu polityki zagranicznej. Republikański desant na Kongres w listopadzie oznaczałaby, że przez ostatnie dwa lata kadencji Kennedy będzie politycznie kulawy, to zaś położyłoby kres kampanii praw obywatelskich. Gdyby do Demokratów z Południa, oponujących przeciwko równości rasowej, dołączyło więcej republikanów, nie byłoby szans na uchwalenie ustawy o prawach obywatelskich. Jak długo dziadek Marii musiałby czekać na to, aż będzie mu wolno zarejestrować się na liście wyborców, nie narażając się na aresztowanie?

      W polityce wszystko jest ze sobą powiązane.

      Trzeba coś przedsięwziąć w kwestii tych pocisków, myślał George.

      Ale nie miał pomysłu, co można zrobić.

      Na szczęście miał go Jack Kennedy.

      – Po pierwsze, powinniśmy nasilić obserwację Kuby z samolotów U-Dwa – oznajmił prezydent. – Musimy się dowiedzieć, ile mają pocisków i gdzie zostały umieszczone. A później, na Boga, zniszczymy je.

      George momentalnie poczuł się lepiej. Nagle skala problemu się zmniejszyła. Stany Zjednoczone miały setki samolotów i tysiące bomb. Prezydent podejmie zdecydowane, agresywne działania dla ochrony Ameryki, to zaś nie zaszkodzi Partii Demokratycznej w wyborach uzupełniających.

      Wszyscy spojrzeli na generała Maxwella Taylora, szefa połączonych sztabów, najwyższego po prezydencie dowódcę wojsk amerykańskich. Generał miał falujące włosy z przedziałkiem po środku, błyszczące brylantyną; widok tej czupryny nasuwał podejrzenie, że wojskowy jest próżny. Ufał mu zarówno Jack, jak i Bobby, choć George nie bardzo wiedział dlaczego.

      – Po ataku lotniczym musiałaby nastąpić totalna inwazja na Kubę – stwierdził Taylor.

      – Mamy na to odpowiedni plan awaryjny.

      – W ciągu tygodnia po bombardowaniu możemy wysadzić na wyspie sto pięćdziesiąt tysięcy żołnierzy.

      Kennedy nadal zastanawiał się nad likwidacją sowieckich rakiet.

      – Czy będziemy mieli gwarancję, że zniszczymy wszystkie wyrzutnie na Kubie? – spytał.

      – Nigdy nie będzie stuprocentowej pewności, panie prezydencie – odrzekł Taylor.

      George nie brał pod uwagę tej zagwozdki. Kuba miała tysiąc dwieście pięćdziesiąt kilometrów długości: lotnicy mogą nie wykryć wszystkich wyrzutni, a co dopiero mówić o ich zniszczeniu.

      – Można domniemywać, że jeśli po ataku lotniczym pozostaną jakieś wyrzutnie, wróg natychmiast odpali z nich rakiety na USA – stwierdził Kennedy.

      – Musimy przyjąć takie założenie, panie prezydencie – potwierdził Taylor.

      Prezydent nagle pobladł i George uprzytomnił sobie, jak potworny ciężar odpowiedzialności spoczywa na jego barkach.

      – Proszę powiedzieć, jakie byłyby straty, gdyby jeden z pocisków uderzył w średniej wielkości amerykańskie miasto?

      George zapomniał o meandrach polityki wewnętrznej i znowu krew ścięła mu się w sercu na myśl o wojnie nuklearnej.

      Generał Taylor naradzał się chwilę ze swoimi asystentami, po czym wrócił do stołu.

      – Panie prezydencie, według naszych rachunków zginęłoby sześćset tysięcy ludzi.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги,

Скачать книгу