Niespokojna krew. Роберт Гэлбрейт

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Niespokojna krew - Роберт Гэлбрейт страница 4

Niespokojna krew - Роберт Гэлбрейт Cormoran Strike prowadzi śledztwo

Скачать книгу

Martwiła go ta cała sytuacja ze szkołą, ponieważ był pewny, że Leda zamierzała „kształcić go w domu”. Próbował powiedzieć wujkowi Tedowi, że mama chyba by nie chciała, żeby szedł do szkoły, lecz Ted, zazwyczaj bardzo wyrozumiały, oznajmił stanowczo, że to konieczność, i dlatego mały Cormoran znalazł się sam wśród obcych dzieci mówiących z dziwnym akcentem. Strike, który nigdy nie był beksą, usiadł w starej ławce z żaluzjowym zamknięciem, czując w gardle gulę wielką jak jabłko.

      Dlaczego Dave Polworth, mały klasowy przywódca, postanowił się zaprzyjaźnić z nowym uczniem – nigdy nie zostało zadowalająco wyjaśnione, nawet samemu Strike’owi. Na pewno powodem nie był strach przed posturą Strike’a, ponieważ dwaj najlepsi przyjaciele Dave’a byli krzepkimi synami rybaków, a sam Dave pod każdym względem przypominał osławionego wojownika cechującego się brutalnością odwrotnie proporcjonalną do wzrostu. Pod koniec tamtego pierwszego dnia Polworth był już zarówno przyjacielem Strike’a, jak i jego mistrzem. Dołożył starań, by uzmysłowić kolegom z klasy wszystkie powody, dla których Strike zasługiwał na ich szacunek: urodził się w Kornwalii, był siostrzeńcem Teda Nancarrowa z miejscowej jednostki ratownictwa morskiego, nie wiedział, gdzie jest jego mama, i to nie była jego wina, że mówił w dziwny sposób.

      Nie zważając na to, że Strike nazajutrz wyjeżdża, chora Joan, która tak się cieszyła z jego przyjazdu na cały tydzień, dosłownie wypchnęła go wieczorem z domu, by uczcił urodziny „małego Dave’a”. Przywiązywała ogromną wagę do starych więzi i była zachwycona, że po tylu latach Strike i Dave Polworth wciąż się kumplują. Uważała ich przyjaźń za dowód słuszności swojej decyzji o posłaniu Strike’a do szkoły wbrew woli jego nieodpowiedzialnej matki oraz za znak, że Kornwalia była prawdziwym domem Strike’a, bez względu na to, w jak wielu miejscach bywał po wyjeździe i że aktualnie mieszkał w Londynie.

      Polworth pociągnął spory łyk piwa i rzucił przez ramię spojrzenie w stronę ciemnowłosej kobiety i jej blond przyjaciółki, wciąż obserwujących Strike’a.

      – Pieprzona stonka – powiedział.

      – Co by się stało z twoim ogrodem, gdyby nie turyści? – spytał Strike.

      – Spokojna głowa – odparł natychmiast Polworth. – Mamy mnóstwo gości z okolicy, pełno imprez cyklicznych.

      Polworth zrezygnował niedawno z kierowniczego stanowiska w firmie inżynierskiej w Bristolu, by zatrudnić się jako naczelny ogrodnik w ogromnym ogrodzie publicznym na wybrzeżu niedaleko St Mawes. Ten wykwalifikowany kierowca, utytułowany surfer i uczestnik zawodów Ironman był od dzieciństwa w ciągłym ruchu i nie potrafił usiedzieć na miejscu, a upływ czasu i praca biurowa nie zdołały go utemperować.

      – Więc niczego nie żałujesz? – spytał Strike.

      – Kurwa, nie – zapewnił żarliwie Polworth. – Musiałem znowu ubrudzić sobie ręce. Wrócić pod gołe niebo. Za rok stuknie mi czterdziestka. Teraz albo nigdy.

      Polworth złożył podanie o nową pracę, nie wspominając o tym żonie. Gdy zaproponowano mu posadę, rzucił robotę i po powrocie do domu postawił rodzinę przed faktem dokonanym.

      – Penny już się z tym pogodziła? – spytał Strike.

      – Nadal mi mówi raz w tygodniu, że chce rozwodu – odrzekł obojętnie Polworth. – Ale lepiej było powiedzieć jej o wszystkim po fakcie, niż prowadzić jałowe dyskusje przez pięć lat. Wszystko się świetnie ułożyło. Dzieci uwielbiają nową szkołę, firma Penny pozwoliła jej się przenieść do biura w Wielkim Mieście. – Polworth miał na myśli Truro, nie Londyn. – Jest szczęśliwa, choć nie chce tego przyznać.

      Strike w głębi duszy wątpił w prawdziwość tego stwierdzenia. Ignorowanie niewygodnych faktów szło zazwyczaj w parze z zamiłowaniem Polwortha do ryzyka i wizjonerskich pomysłów. Strike miał jednak za dużo własnych kłopotów, by przejmować się jego problemami, więc uniósł kufel.

      – No to twoje zdrowie, stary – powiedział, mając nadzieję, że odwrócił uwagę Polwortha od polityki.

      – Dzięki – odparł Polworth, unosząc kufel. – Jak oceniasz szanse Arsenalu? Zakwalifikuje się?

      Strike tylko wzruszył ramionami, ponieważ obawiał się, że rozmowa na temat prawdopodobieństwa zapewnienia sobie miejsca w Lidze Mistrzów przez londyński klub piłkarski znów doprowadzi do dyskusji o braku lojalności Cormorana wobec Kornwalii.

      – Jak tam twoje życie uczuciowe? – spytał Polworth, próbując innej taktyki.

      – Nie istnieje – odrzekł Strike.

      Polworth się uśmiechnął.

      – Według Joanie skończysz u boku swojej wspólniczki. Tej Robin.

      – Naprawdę? – powiedział Strike.

      – Wspomniała mi o tym, kiedy wpadłem z wizytą w ubiegły weekend. Naprawiałem jej satelitę.

      – Nie mówili, że się popsuła – powiedział Strike, jeszcze raz unosząc kufel i przechylając go lekko w stronę Polwortha. – Dzięki, stary.

      Jeśli sądził, że odwróci uwagę przyjaciela, to mu się nie udało.

      – Mówili tak obydwoje. Ona i Ted – podjął Polworth. – Obydwoje uważają, że to będzie Robin.

      Strike nie odpowiedział, lecz Polworth nie dawał za wygraną.

      – Więc nic się między wami nie dzieje?

      – Nie – powiedział Strike.

      – Jak to? – Polworth zmarszczył brwi. Strike, podobnie jak w kwestii niepodległości Kornwalii, uparcie odmawiał zajęcia oczywistego i pożądanego stanowiska. – To niezła laska. Widziałem ją w gazecie. Może nie dorównuje Madame Furii – przyznał. Było to przezwisko, które nadał przed laty byłej narzeczonej Strike’a. – Ale z drugiej strony, nie jest pieprzoną szajbuską, prawda, Diddy?

      Strike się roześmiał.

      – Lucy ją lubi – powiedział Polworth. – Mówi, że bylibyście idealną parą.

      – Kiedy rozmawiałeś z Lucy o moim życiu uczuciowym? – spytał Strike odrobinę mniej przyjaznym tonem.

      – Jakiś miesiąc temu – odparł Polworth. – Przywiozła chłopców na weekend i zaprosiliśmy ich wszystkich na grilla.

      Strike pił i milczał.

      – Mówi, że świetnie się dogadujecie – ciągnął Polworth, wciąż go obserwując.

      – Tak, to prawda – potwierdził Strike.

      Polworth czekał z uniesionymi brwiami.

      – To by wszystko spieprzyło – powiedział Strike. – Nie zamierzam narażać agencji.

      – Jasne – odrzekł Polworth. – Ale jednak cię kusi?

      Na chwilę zapadła cisza. Strike starał się nie patrzeć w stronę ciemnowłosej kobiety i jej towarzyszki, które z pewnością właśnie o nim rozmawiały.

      – Może

Скачать книгу