Niespokojna krew. Роберт Гэлбрейт
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Niespokojna krew - Роберт Гэлбрейт страница 5
– A jeśli Robin chce mieć dzieci? – spytał Polworth.
– Chyba nie chce – powiedział Strike. – Lubi tę pracę.
– Wszystkie tak mówią – odrzekł lekceważąco Polworth. – Ile ona ma lat?
– O dziesięć mniej niż my.
– Będzie chciała mieć dzieci – orzekł Polworth z przekonaniem. – Wszystkie chcą. U kobiet to się dzieje szybciej. Ich wyścig z czasem zaczyna się wcześniej.
– W każdym razie nie będzie miała dzieci ze mną. Bo ja ich nie chcę. Zresztą im jestem starszy, tym wyraźniej czuję, że nie nadaję się do małżeństwa.
– Stary, też tak myślałem – powiedział Polworth. – Ale potem sobie uświadomiłem, że zabierałem się do tego z zupełnie niewłaściwej strony. Opowiadałem ci, jak to się stało, prawda? Że w końcu oświadczyłem się Penny?
– Chyba nie – odparł Strike.
– Nie opowiadałem ci tej historii z Tołstojem? – spytał Polworth zaskoczony swoim niedopatrzeniem.
Strike, który zamierzał właśnie pociągnąć łyk piwa, ze zdumienia odstawił kufel z powrotem. Od podstawówki Polworth, który miał umysł ostry jak brzytwa, lecz gardził wszelkiego rodzaju nauką nieznajdującą natychmiastowego praktycznego zastosowania, wystrzegał się wszystkich materiałów drukowanych oprócz instrukcji obsługi.
– Tołstoj – oznajmił Polworth, opacznie interpretując minę Strike’a. – Ten pisarz.
– Aha – powiedział Strike. – Dzięki za wyjaśnienie. W jaki sposób Tołstoj…?
– Przecież właśnie ci mówię, nie? Drugi raz rozstałem się z Penny. Ględziła o zaręczynach, a ja nie byłem gotowy. No więc siedzę w tym barze i opowiadam Chrisowi, że mam dość słuchania jej przynudzania o pierścionku. Pamiętasz Chrisa? Taki duży sepleniący gość. Poznałeś go na chrzcinach Rozwyn. W każdym razie przy barze siedzi samotny nawalony facet, taki trochę pedzik w sztruksowej kurtce i z falowanymi włosami. Szczerze mówiąc, gość działa mi na nerwy, bo widzę, że wszystko słyszy, no więc w końcu pytam go, na co się, kurwa, gapi, a on spogląda mi prosto w oczy i mówi: „Jedyny sposób, żeby taszczyć ciężar i dalej móc używać rąk, to przywiązać go sobie do pleców. Ożeń się i znowu będziesz mógł używać rąk. Jeśli się nie ożenisz, nigdy nie będziesz mógł zająć rąk czymś innym. Spójrz na Mazankowa, na Krupowa. Przez kobiety zniszczyli sobie karierę”. Myślałem, że Mazankow i Krupow to jego kumple. Spytałem, po co mi o tym, kurwa, opowiada. I wtedy wyjaśnił, że cytuje tego pisarza, Tołstoja. Zaczęliśmy gadać i mówię ci, Diddy, ta chwila odmieniła moje życie. Zapaliło mi się światełko – powiedział Polworth, wskazując powietrze nad swoją łysiejącą głową. – Dzięki niemu zobaczyłem to wyraźnie. Pułapka męskości, stary. Jak zwykle próbuję wyrwać jakąś dupę w czwartkowy wieczór, znowu wracam do domu sam, uboższy, wynudzony jak mops. Pomyślałem o kasie, którą wydawałem, uganiając się za cipkami, o tym całym zawracaniu głowy i o tym, czy chcę samotnie oglądać pornosy w wieku czterdziestu lat, i doszedłem do wniosku, że właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Właśnie po to jest małżeństwo. Czy znajdę kogoś lepszego niż Penny? Czy lubię wciskać kit kobietom w barze? Z Penny dobrze się rozumiemy. Mógłbym trafić o wiele gorzej. Nieźle wygląda. Miałbym swoją dupę, czekałaby na mnie w domu, prawda?
– Szkoda, że Penny tego nie słyszy – powiedział Strike. – Zakochałaby się w tobie od nowa.
– Uścisnąłem rękę temu pedziowatemu gościowi – ciągnął Polworth, ignorując sarkazm Strike’a. – Poprosiłem, żeby zapisał mi tytuł tej książki i w ogóle. Wyszedłem z baru, pojechałem taksówką do Penny, zacząłem walić w drzwi i ją obudziłem. Była strasznie wkurwiona. Myślała, że przyszedłem, bo się narąbałem, nie znalazłem nikogo lepszego i miałem ochotę na dymanko. „Nie, ty tępa krowo – powiedziałem. – Przyszedłem, bo chcę się z tobą ożenić”. Ta książka – dodał Polworth – miała tytuł Anna Karenina. – Osuszył kufel. – Straszne gówno.
Strike się roześmiał.
Polworth głośno beknął, potem spojrzał na zegarek. Był człowiekiem, który wiedział, jakim tekstem zakończyć rozmowę, i na rozwlekłe pożegnania miał równie mało czasu co na literaturę rosyjską.
– Będę się zbierał, Diddy – powiedział, wstając. – Jeśli wrócę przed wpół do jedenastej, czeka mnie urodzinowe obciąganko. I właśnie o tym mówiłem, stary. Właśnie o tym.
Strike uśmiechnął się i uścisnął przyjacielowi rękę. Polworth poprosił, żeby przekazał pozdrowienia Joan i zadzwonił do niego, gdy znowu będzie w mieście, a potem przecisnął się w stronę wyjścia i zniknął Strike’owi z oczu.
2
Serce zranione ulgę czerpie wielką
Z nadziei na to, co rozbawi głowę […].
Edmund Spenser
The Faerie Queene
Uśmiechając się wciąż na wspomnienie historii opowiedzianej przez Polwortha, Strike zauważył, że ciemnowłosa kobieta przy barze nosi się z zamiarem podejścia do niego. Jej blond koleżanka w okularach chyba jej to odradzała. Strike dopił piwo, schował portfel, sprawdził, czy wciąż ma papierosy w kieszeni, i opierając się o ścianę z tyłu, wstał, pamiętając, by przed wykonaniem pierwszego kroku osiągnąć niezbędną równowagę. Po czterech piwach jego proteza bywała nieskora do współpracy. Upewniwszy się, że doskonale trzyma się w pionie, ruszył w stronę wyjścia, pozdrawiając skinieniem głowy, lecz bez uśmiechu, tych nielicznych miejscowych, których nie mógł bezkarnie zignorować, i przez nikogo nie nagabywany dotarł do ciepłej ciemności na zewnątrz.
Na szerokich nierównych schodach prowadzących nad zatokę wciąż roiło się od popijających i palących ludzi. Strike, omijając ich, też sięgnął po papierosa.
Był błogi sierpniowy wieczór i turyści jeszcze spacerowali nad malowniczym brzegiem morza. Aby dostać się z powrotem do domu ciotki i wuja, Strike musiał odbyć piętnastominutowy marsz, częściowo stromo pod górę. Pod wpływem nagłego impulsu skręcił w prawo, przeszedł przez ulicę i skierował się ku wysokiemu kamiennemu murowi oddzielającemu parking oraz przystań promową od morza. Oparł się o niego, zapalił papierosa i patrzył na srebrzystoszary ocean, upodabniając się do turysty, który może palić w milczeniu i nie musi odpowiadać na pytania o raka. Celowo odwlekał moment powrotu na niewygodną kanapę pełniącą od sześciu nocy funkcję jego łóżka.
Po przyjeździe usłyszał od Joan,