Niespokojna krew. Роберт Гэлбрейт
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Niespokojna krew - Роберт Гэлбрейт страница 9
Zawibrowała komórka Robin leżąca na miejscu pasażera obok torebki z migdałami. Uradowana, że może skupić uwagę na czymś innym, sięgnęła po telefon i zobaczyła esemesa od Strike’a.
Nie śpisz?
Odpisała:
Nie.
Tak jak się spodziewała, komórka natychmiast zadzwoniła.
– A powinnaś – powiedział bez wstępów Strike. – Na pewno jesteś wykończona. Ile obserwowałaś Kępiastego? Trzy tygodnie?
– Dalej go obserwuję.
– Co? – Strike wydawał się niezadowolony. – Jesteś w Glasgow? Gdzie się podział Barclay?
– W Glasgow. Był w gotowości, ale Kępiasty nie wsiadł do samolotu. Zamiast tego pojechał do Torquay. Właśnie je pizzę. Jestem obok restauracji.
– Po cholerę pojechał do Torquay, skoro jego kochanka jest w Szkocji?
– Odwiedza swoją pierwszą rodzinę – powiedziała Robin, żałując, że nie będzie mogła zobaczyć miny Strike’a, gdy przekaże mu następną wiadomość. – Jest bigamistą.
Strike zareagował na jej słowa zupełnym milczeniem.
– O szóstej byłam przed jego domem w Windsorze – powiedziała Robin. – Myślałam, że pojadę za nim do Stansted, zobaczę, jak wsiada do samolotu i dam znać Barclayowi, że jest już w drodze, ale on nie pojechał na lotnisko. Opuścił dom w pośpiechu, jakby wystraszony, pojechał do wynajętego garażu, włożył do środka walizkę, po czym wyszedł z zupełnie innym bagażem i bez tupecika. Potem przyjechał aż tutaj. Niedługo nasza klientka w Windsorze odkryje, że w świetle prawa nie jest mężatką – podsumowała Robin. – Kępiasty od dwudziestu lat ma żonę w Torquay. Rozmawiałam z sąsiadami. Udałam, że przeprowadzam sondaż. Jedna z kobiet mieszkająca przy tej samej ulicy była na jego ślubie. Powiedziała, że Kępiasty często podróżuje w interesach i że to uroczy człowiek. Oddany synom. Ma ich dwóch – ciągnęła Robin, ponieważ milczenie oszołomionego Strike’a trwało w dalszym ciągu – studiują, żaden nie ma jeszcze dwudziestu lat i są do niego podobni jak dwie krople wody. Jeden spadł wczoraj z motoru, dowiedziałam się o tym właśnie od tej sąsiadki, ma rękę w gipsie i wygląda na dość mocno poturbowanego. Widocznie Kępiasty dostał wiadomość o wypadku i zamiast polecieć do Szkocji, czym prędzej przyjechał do Torquay. Występuje tu pod nazwiskiem Edward Campion, nie John. Okazuje się, że John to jego drugie imię. Przeszukałam informacje dostępne w internecie. Razem z pierwszą żoną i synami mieszka w całkiem ładnej willi z widokiem na morze i wielkim ogrodem.
– Jasna cholera – powiedział Strike. – Więc nasza ciężarna znajoma w Glasgow…?
– Dla pani Campion w Windsorze to najmniejszy powód do zmartwienia – powiedziała Robin. – Facet prowadzi potrójne życie. Dwie żony i kochanka.
– A wygląda jak łysiejący koczkodan. Dla każdego z nas jest nadzieja. Mówiłaś, że je teraz kolację?
– Pizzę z żoną i dziećmi. Zaparkowałam na ulicy. Wcześniej nie udało mi się zrobić mu zdjęć z synami, a chcę je pstryknąć, bo ich twarze mówią wszystko. To mini-Kępiaści, dokładnie jak ta dwójka w Windsorze. Jak myślisz, udaje, że gdzie był?
– Na polu naftowym? – zgadywał Strike. – Za granicą? Na Bliskim Wschodzie? Może dlatego tak pieczołowicie podtrzymuje opaleniznę.
Robin westchnęła.
– Nasza klientka będzie zdruzgotana.
– Podobnie jak kochanka w Szkocji – powiedział Strike. – Dziecko przyjdzie na świat lada chwila.
– Gość ma zadziwiająco niezmienne upodobania – stwierdziła Robin. – Gdybyś ustawił te kobiety jedną obok drugiej: żonę z Torquay, żonę z Windsoru i kochankę z Glasgow, wyglądałyby jak ta sama kobieta widziana w dwudziestoletnich odstępach czasu.
– Gdzie zamierzasz spać?
– W Travelodge albo w jakimś pensjonacie – powiedziała Robin, ziewając – o ile uda mi się gdzieś znaleźć wolny pokój w szczycie sezonu urlopowego. Pojechałabym prosto do Londynu, ale jestem wyczerpana. Nie śpię od czwartej, a wczoraj prowadziłam obserwację przez dziesięć godzin.
– Żadnej jazdy samochodem i żadnego spania w aucie – powiedział Strike. – Wynajmij pokój.
– Jak się czuje Joan? – spytała Robin. – Poradzimy sobie w agencji, jeśli chcesz zostać w Kornwalii trochę dłużej.
– Dopóki tu jesteśmy, Joan nie usiedzi na miejscu. Ted przyznaje, że potrzeba jej odrobiny spokoju. Za dwa tygodnie znowu ją odwiedzę.
– Więc dzwonisz, żeby spytać, jak nam idzie z Kępiastym?
– W zasadzie to dzwonię w sprawie czegoś, co mi się właśnie przydarzyło. Niedawno wyszedłem z pubu…
W kilku zdaniach opisał spotkanie z Anną Phipps.
– Właśnie ją wygooglowałem – powiedział. – Margot Bamborough, dwudziestodziewięcioletnia lekarka, mężatka, roczna córka. Po pracy wyszła z przychodni na Clerkenwell, powiedziała, że przed powrotem do domu zamierza wyskoczyć na szybkiego drinka z przyjaciółką. Miała do pubu zaledwie pięć minut piechotą. Przyjaciółka czekała, ale Margot się nie zjawiła i nigdy więcej jej nie widziano.
Przez chwilę obydwoje milczeli.
– I jej córka myśli, że ustalisz, co się wydarzyło prawie czterdzieści lat temu? – spytała Robin, nie odrywając wzroku od witryny pizzerii.
– Wygląda na to, że przywiązuje wielką wagę do zbiegów okoliczności: zauważyła mnie w knajpie zaraz po tym, jak usłyszała od medium, że dostanie „znak”.
– Hm – powiedziała Robin. – Czy po tak długim czasie są twoim zdaniem szanse na ustalenie, co się wydarzyło?
– Prawie żadne – przyznał Strike. – Z drugiej strony prawda gdzieś tam jest. Nikt tak po prostu nie rozpływa się w powietrzu.
Robin wychwyciła w jego głosie znajomą nutę wskazującą, że rozważa różne pytania i możliwości.
– Więc jutro znowu spotkasz się z tą córką?
– Co mi szkodzi, nie? – odparł Strike.
Robin nie odpowiedziała.
– Wiem, co sobie myślisz – powiedział, uprzedzając jej zastrzeżenia. – Wyczerpana nerwowo klientka, medium, sytuacja stwarzająca podatny grunt dla nadużyć.
– Nie sugeruję, że to ty dopuściłbyś się nadużyć…