Ostrzeżenie. Christine Watkins
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ostrzeżenie - Christine Watkins страница 14
– Dlaczego to się dzieje? – zapytałem św. Teresę. – Widzę, jak inni się modlą; zwykle mają smutne miny i wydają się nieszczęśliwi, jakby byli zmuszeni do modlitwy. A to jest naprawdę radosne i wspaniałe doświadczenie. Czy inni podczas modlitwy nie przeżywają tego, co ja?
– Cóż, często nie przeżywają – odrzekła. – Często, gdy się modlą, myślą o sobie. Skupiają się na swoim życiu, swoich problemach, swoich troskach. Gdy skupiasz się na sobie, Bóg jest spychany na bok. Gdy Bóg zajmuje drugie miejsce, a twoje ego pierwsze, twoje serce zaczyna zamykać się na Boga i nie pozwala, by Jego łaska cię napełniała. Jednak gdy w swoich modlitwach skupiasz się na Bogu, a nie na sobie czy świecie, to wtedy twoja dusza się otwiera i Bóg wylewa swoją łaskę w obfitości.
Kazała mi mówić ludziom, że gdy zaczynają się modlić, to najpierw powinni się zwrócić do Ducha Świętego i powiedzieć: „Panie, nie potrafię się modlić właściwie. Jestem słaby, jestem człowiekiem, jestem kruchy. Łatwo się rozpraszam, skupiam na sobie i świecie. Ale Ty, Panie, możesz mnie poprowadzić. Pomóż mi właściwie się modlić. Pomóż mi skupić się na Ojcu, Synu i Tobie, Duchu Święty, żeby moja dusza się otworzyła i żebym otrzymał łaskę, którą każdy znajdzie w modlitwie”.
Mówiła dalej:
– Gdy już to zrobisz, gdy będziesz szukał Bożej pomocy w modlitwie i we wszystkim, co robisz, wtedy możesz zacząć doświadczać tego, czym ma być modlitwa: radosnym darem Bożej miłości. Jeśli modlitwa jest ciężarem, obowiązkiem, zadaniem, to najczęściej dlatego, że skupiasz się w niej na sobie, a nie na Bogu. Pamiętaj, Bóg we wszystkim musi być na pierwszym miejscu. Patrz na Niego we wszystkim, co czynisz, a wtedy w każdym swoim działaniu otrzymasz Jego radość.
W chwili, w której zacząłem odmawiać modlitwę różańcową, uścisk Szatana osłabł. Wyszedłem z uzależnień, a było ich sporo; królował wśród nich alkohol. To uwolnienie to nie była moja zasługa – stało się to dzięki Bożej łasce. Każdy, kto był uzależniony od alkoholu, wie, jak trudno jest z nim zerwać, a ja zrobiłem to natychmiast. W chwilach pokusy, gdy czułem się słaby, samotny, cierpiący, odrzucony i niekochany, uwolnienie i wzmocnienie przychodziło na wspomnienie słów św. Teresy: „Za każdym razem, gdy poczujesz pragnienie, by zrobić coś złego, pomyśl o Jezusie. Pomyśl o Jego Imieniu, o tym, jak cierpiał na krzyżu, albo wyobraź sobie Hostię. Skup się na tym, a zobaczysz, że twoje pragnienia zblakną”.
Niedługo po wizycie św. Teresy z Ávili zaczęli mnie odwiedzać również inni święci. Pierwsi trzej – św. Szczepan, św. Andrzej i św. Mateusz – zachęcili mnie do czytania Pisma Świętego, co też uczyniłem. Gdy wróciłem na urlop do Anglii, kazali mi pójść do kościoła św. Edmunda, tego samego, w którym w dzieciństwie złapano mnie na kradzieży pieniędzy.
Zostałem tam na mszy, co wówczas było dla mnie nietypowe. Potem, gdy ukląkłem i modliłem się przed figurą Najświętszego Serca Jezusa, ona nagle zaczęła emanować białym światłem i ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu ożyła. Potem przemieniła się w Matkę Bożą ubraną na biało, z wnętrza której wydobywało się światło. Jej uśmiech był przepełniony miłością, a piękna nie da się opisać słowami. Jak mogę dokładnie oddać Jej wygląd? Jej oczy były niebieskie, a włosy czarne. Mogła być wzrostu mojej żony, około metra siedemdziesięciu. Ale to niewiele mówi. Widziałem Jej serce, które było otoczone białymi różami i nałożone na Najświętsze Serce Jezusa. Nigdy wcześniej nie słyszałem o Niepokalanym Sercu Maryi i dopiero następnego dnia, gdy zerknąłem na obrazek z modlitwą, zrozumiałem, co widziałem: Ich dwoje serc jako jedno.
Wpadłem w osłupienie, gdy Matka Boża zaczęła do mnie mówić pod postacią tej żywej figury. Jej pierwsze słowa brzmiały: „Módl się, módl się, módl się”. W swoim zagubieniu i niezrozumieniu uznałem, że powinienem trzykrotnie zwiększyć liczbę modlitw różańcowych, codziennie więc odmawiałem wiele dziesiątek. Maryja powiedziała mi również, że jest moją Matką i że Bóg dał Jej wspaniałą łaskę, by przyprowadzała ludzi bliżej Serca Jezusa. Od tego momentu odwiedzała mnie i właśnie to robiła.
Pewnego dnia w 1994 roku Maryja powiedziała mi: „Mój Syn idzie do ciebie” i nagle przede mną pojawił się Jezus na krzyżu. Oznajmił, że mnie kocha i chce mi przebaczyć. To był najwspanialszy dzień mojego życia, ale również najtrudniejszy, ponieważ zobaczyłem, jak wszystkie moje grzechy, od dzieciństwa do dnia obecnego przyczyniły się do Jego cierpienia i śmierci. Było ich tak wiele! Miałem wrażenie, że grzeszę w każdej sekundzie swojego życia.
Zobaczyłem, jak za każdym razem, krzywdząc kogoś innego, krzywdziłem Jezusa. Za każdym razem, gdy kłamałem, kłamałem o cierpieniu i śmierci Jezusa. Za każdym razem, gdy plotkowałem, stałem pod krzyżem z tymi plotkującymi o Jezusie, podczas gdy On wisiał tam w agonii. Za każdym razem, gdy kogoś wyśmiewałem, wyśmiewałem Jezusa za to, że za mnie umarł. Nawet najmniejszy grzech, nawet myśli o innych – pełne niechęci, nienawiści, złości czy frustracji – wydawały się tak wielkie. A zobaczenie moich ciężkich grzechów było okropnym doświadczeniem.
Jezus pokazał mi stan mojej duszy, która gniła. Objawił mi, że moje grzechy nie tylko krzywdziły innych, lecz także często prowadziły ich do grzechu, jak na przykład wtedy, gdy ci ludzie próbowali mnie naśladować albo odpowiedzieć gniewem czy przemocą na mój gniew i przemoc. Czułem się zawstydzony, bezwartościowy i odrażający. Chciałem uciec, ale nie mogłem, a Jezus nie chciał mnie zostawić. Co gorsza, ciągle mi powtarzał, że mnie kocha i pragnie mi przebaczyć.
A potem widok się zmienił i zobaczyłem Jezusa w Getsemani, jak bierze do swojego serca ból, zranienie i cierpienie, które pochodziły z moich grzechów i z grzechów wszystkich ludzi od początku aż do końca świata. Nic dziwnego, że pocił się krwią. W śladach po biczowaniu i koronie cierniowej zobaczyłem swoje grzechy. Ujrzałem, jak Jezus niesie krzyż, i widziałem siebie, siedzącego na jego szczycie z dumą, przez co krzyż stawał się coraz cięższy. Widziałem każdy gwóźdź, ranę w miejscu przebicia włócznią. Widziałem Jezusa, który wisi na krzyżu i mnie kocha, i krzyczy, że chce mi wybaczyć bez względu na to, jak bardzo Go zraniłem. „Przez ten cały czas – powiedział – cały czas byłem przy tobie i cię kochałem”.
Upadłem na ziemię z płaczem, bo zobaczyłem, jak przez całe życie raniłem mojego słodkiego, łagodnego i wspaniałego Pana. Nie chciałem już żyć. Błagałem Jezusa, by pomógł mi umrzeć i posłał mnie do piekła, bo uważałem, że nie powinienem już istnieć. Ale Jezus ciągle mnie wzywał. Płakałem przez pięć godzin, skulony na podłodze, łkając jak dziecko i błagając Jezusa: „Pozwól mi umrzeć, pozwól mi umrzeć!”. Widok krwi spływającej Mu po twarzy, gdy wołał do mnie w swoim cierpieniu: „Kocham cię i chcę ci przebaczyć”, był najboleśniejszym doświadczeniem w moim życiu.
W końcu dzięki Jego łasce zebrałem się na odwagę, żeby poprosić Go o przebaczenie. Przebiłem się przez swój wstyd i powiedziałem:
– Przebacz mi, drogi Jezu.
– Przebaczam ci – odpowiedział.
W tym momencie poczułem, że spada ze mnie ogromny ciężar grzechu. Jego miłość dotknęła mojej duszy w tak cudowny sposób, że nie chciałem już nigdy więcej tracić Jego obecności. Wiedziałem, że Jego