Świąteczne tajemnice. Группа авторов

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Świąteczne tajemnice - Группа авторов страница 2

Świąteczne tajemnice - Группа авторов

Скачать книгу

klejnotów rodzinnych, które miały zostać osadzone w nowych, stosownych do okazji oprawach. Znalazł się wśród nich szczególnie cenny i znany rubin, który usunięto ze starego, niemodnego naszyjnika i oddano w ręce słynnych jubilerów Cartiera. Do tej chwili wszystko szło zgodnie z planem, wkrótce jednak pojawił się problem, i to całkiem poważny. Nikt nie zakładał, że młody człowiek, dysponujący ogromnym bogactwem i skory do zabawy, nie pozwoli sobie na kilka przyjemnych szaleństw. Nikt nie zamierzał mu tego zabraniać. To naturalne, że młody książę chce się zabawić. Sytuację, w której książę zabiera swoją aktualną towarzyszkę na spacer wzdłuż Bond Street i obdarza ją szmaragdową bransoletką lub broszką z diamentem w nagrodę za wszelkie przyjemności, jakich mu dostarczyła, uważano by za całkiem naturalną i stosowną – w gruncie rzeczy podobnie zachowywał się jego ojciec, gdy obdarowywał cadillacami swoje ulubione tancerki.

      Jednak książę wykazał się nieroztropnością, o jaką z pewnością nie można by podejrzewać jego ojca. Mile połechtany zainteresowaniem ze strony pięknej damy, pokazał jej rubin w nowej oprawie, później zaś był na tyle nierozsądny, że przystał na jej prośbę i pozwolił, by go założyła – tylko na jeden wieczór!

      Następstwa były rychłe i smutne. Dama odeszła na chwilę od stołu, by przypudrować nos. Mijał czas. Dama nie wracała. Okazało się, że wyszła z lokalu innymi drzwiami, a potem zniknęła bez śladu. Co istotne i przykre, rubin w nowej oprawie zniknął wraz z nią.

      Takie były fakty, których ujawnienie niosłoby ze sobą bardzo poważne i bardzo nieprzyjemne konsekwencje. Rubin był czymś więcej niż klejnotem, był symbolem o wielkim znaczeniu, a okoliczności, w których zaginął, mogły stać się przyczyną znaczących politycznych zawirowań.

      Pan Jesmond nie należał do ludzi, którzy przedstawialiby takie informacje w sposób prosty i jednoznaczny. Ubierał je w liczne aluzje i niedopowiedzenia. Herkules Poirot nie wiedział, kim właściwie jest pan Jesmond. Nie wyjawił, czy jest powiązany z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, z Ministerstwem Spraw Zagranicznych czy też jakąś inną instytucją rządową. Działał w interesie Wspólnoty Brytyjskiej. Rubin należało odzyskać.

      A Herkules Poirot, jak sugerował pan Jesmond, był człowiekiem, który mógł tego dokonać.

      – Być może – zgodził się z nim detektyw. – Ale jak dotąd nie dowiedziałem się od pana zbyt wiele. Sugestie i przypuszczenia to trochę mało jak na początek śledztwa.

      – Och, panie Poirot, z pewnością nie przekracza to pańskich możliwości.

      – Nie zawsze moje śledztwa kończą się sukcesem.

      Była to jednak tylko fałszywa skromność. Poirot przemawiał tonem, z którego wynikało jasno, że jeśli już podejmie się jakiegoś zadania, można być niemal pewnym wygranej.

      – Jego Wysokość jest bardzo młody – mówił pan Jesmond. – Byłoby to bardzo smutne, gdyby na całym jego życiu zaważyła jedna nieprzemyślana decyzja.

      Poirot spojrzał ze współczuciem na przygnębionego, młodego mężczyznę.

      – Młodość to czas na szaleństwa – przemówił pokrzepiającym tonem. – I dla zwykłego młodego człowieka nie ma to większego znaczenia. Dobry tata zapłaci za wszystko, prawnik rodziny upora się z problemami, a młody człowiek nabierze doświadczenia, co potem wyjdzie mu tylko na dobre. Jednak pańska sytuacja wygląda znacznie gorzej. Nachodzący ślub…

      – Otóż to. O to właśnie chodzi – przemówił po raz pierwszy młody człowiek. – Widzi pan, ona jest bardzo, bardzo poważna. I poważnie traktuje życie. W Cambridge ułożyła sobie różne poważne plany na przyszłość. W moim kraju ma być powszechna edukacja. Mają tam działać szkoły. Ma tam być wiele różnych rzeczy. Wszystko w imię postępu, rozumie pan, w imię demokracji. Mówi, że nie będzie już tak, jak za panowania mojego ojca. Oczywiście, wie, że będę się bawił w Londynie, ale nie oczekuje żadnego skandalu. Nie! Właśnie skandal jest tutaj problemem. Widzi pan, ten rubin jest bardzo, bardzo słynny. Ma za sobą długą, skomplikowaną historię. Mnóstwo krwi – wiele śmierci!

      – Śmierci – powtórzył w zamyśleniu Herkules Poirot. Spojrzał na pana Jesmonda. – Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, prawda?

      Pan Jesmond wydał z siebie dziwny dźwięk, niczym kura, która postanowiła złożyć jajko, ale potem się rozmyśliła.

      – Nie, oczywiście, że nie – odparł dość sztywno. – Jestem pewien, że coś podobnego nie wchodzi w grę.

      – Tego nigdy nie możemy być pewni. – Herkules Poirot westchnął. – Nie wiemy, kto ma teraz rubin, ale mogą pojawić się inni ludzie, którzy chętnie weszliby w jego posiadanie i którzy nie będą się ograniczać do prostych, niewinnych sztuczek.

      – Uważam, że nie musimy posuwać się do tego rodzaju spekulacji – odpowiedział pan Jesmond jeszcze bardziej oficjalnie niż przed chwilą. – Nie przyjdzie nam z tego nic dobrego.

      – Cóż, ja… – przemówił Herkules Poirot, nieoczekiwanie wracając do swojego naturalnego, francuskiego akcentu. – Ja badam wszystkie ścieżki jak politycy.

      Pan Jesmond spojrzał na niego z powątpiewaniem. Wziąwszy się w garść, spytał:

      – Więc mogę uznać, że sprawa jest załatwiona, panie Poirot? Pojedzie pan do Kings Lacey?

      – A jak wytłumaczę swoją obecność w tym miejscu? – dopytywał Poirot.

      Pan Jesmond uśmiechnął się pobłażliwie.

      – To akurat nie sprawi nam najmniejszego kłopotu – odparł. – Zapewniam pana, że wszystko będzie wyglądało całkiem naturalnie. I przekona się pan, że Laceyowie są czarujący. Cudowni ludzie.

      – I nie oszukiwał mnie pan, opowiadając o centralnym ogrzewaniu?

      – Ależ skąd. – Pan Jesmond wydawał się dotknięty do żywego tą sugestią. – Zapewniam, że znajdzie tam pan wszelkie wygody.

      – Tout confort moderne – mruknął Poirot do siebie, wracając do wspomnień. – Eh bien. – Westchnął. – Zgadzam się.

II

      Temperatura w salonie w Kings Lacey sięgała komfortowych dwudziestu stopni Celsjusza, gdy Herkules Poirot siedział przy jednym z dużych, wielodzielnych okien, pochłonięty rozmową z panią Lacey. Gospodyni była zaabsorbowana robótkami ręcznymi. Nie haftowała jednak ani nie wyszywała kwiatów na jedwabiu, lecz zajmowała się tak prozaicznym zadaniem jak obszywanie ścierek do naczyń. Jednocześnie mówiła łagodnym, refleksyjnym głosem, który wydawał się Herkulesowi Poirot wręcz czarujący.

      – Mam nadzieję, że spodoba się panu nasze przyjęcie bożonarodzeniowe, panie Poirot. Zapraszamy tylko rodzinę. Będzie moja wnuczka i wnuk z przyjacielem, Bridget, czyli wnuczka mojego brata, kuzynka Diana oraz David Welvyn, nasz wieloletni przyjaciel. Typowe rodzinne przyjęcie. Ale Edwina Morecombe mówiła, że właśnie coś takiego chciał pan zobaczyć. Staromodne Boże Narodzenie. Nic nie może być bardziej staromodne niż my! Rozumie pan, mój mąż żyje niemal całkowicie w przeszłości. Lubi, gdy wszystko wygląda tak, jak za czasów gdy miał dwanaście lat i przyjeżdżał tu na święta. – Uśmiechnęła się do siebie. –

Скачать книгу