Świąteczne tajemnice. Группа авторов

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Świąteczne tajemnice - Группа авторов страница 5

Świąteczne tajemnice - Группа авторов

Скачать книгу

oddany i koniecznie chce nam usługiwać podczas Bożego Narodzenia. Prawdę mówiąc, trochę mnie to przeraża, panie Poirot, bo to słaby i kruchy staruszek, a ja jestem niemal pewna, że jeśli tylko podniesie coś ciężkiego, zaraz to upuści. Naprawdę, człowiek się męczy od samego patrzenia na tego biedaka. Ma też słabe serce i obawiam się, że kiedyś je przeciąży. Ale zraniłabym jego uczucia, gdybym nie pozwoliła mu przyjść. Chrząka i parska z dezaprobatą, gdy widzi, w jakim stanie są nasze srebra, ale wystarczy, że pobędzie tu trzy dni, a wszystko znów wygląda jak należy. Tak. To kochany i wierny przyjaciel. – Uśmiechnęła się do Poirota. – Jak pan widzi, wszyscy jesteśmy przygotowani na szczęśliwe święta. I białe – dodała, wyglądając za okno. – Widzi pan? Zaczyna padać śnieg. Ach, dzieci wracają do środka. Musi pan je poznać, panie Poirot.

      Poirot został przedstawiony młodzieży z zachowaniem należytych konwenansów. Najpierw poznał Colina i Michaela, wnuka państwa Laceyów i jego przyjaciela, miłych, piętnastoletnich uczniaków, bruneta i blondyna. Później zapoznał się z ich kuzynką Bridget, czarnowłosą, pełną energii dziewczyną mniej więcej w tym samym wieku co chłopcy.

      – A to jest moja wnuczka Sarah – oznajmiła pani Lacey.

      Poirot spojrzał z zainteresowaniem na Sarę, atrakcyjną młodą kobietę o gęstej, rudej czuprynie. Zachowywała się trochę nerwowo i odrobinę wyzywająco, ale traktowała swoją babcię z ogromną czułością.

      – A to jest pan Lee-Wortley.

      Pan Lee-Wortley był ubrany w gruby sweter i obcisłe czarne dżinsy; miał dość długie włosy i przypuszczalnie nie golił się tego ranka. Całkiem inaczej prezentował się David Welvyn, młodzieniec spokojny i budzący zaufanie, obdarzony miłym uśmiechem i z pewnością bardzo chętnie korzystający z wody i mydła. W grupie młodych ludzi znalazła się jeszcze ładna, dość ożywiona dziewczyna, którą przedstawiono jako Dianę Middleton.

      Podano herbatę, a wraz z nią różnego rodzaju ciastka, ciasta i kanapki. Młodsi członkowie grupy bardzo sobie chwalili ten poczęstunek. Jako ostatni zjawił się pułkownik Lacey, który przemówił niezobowiązującym tonem:

      – Ejże, herbata? Och tak, herbata.

      Przyjął filiżankę herbaty z rąk swojej żony, poczęstował się dwoma rogalikami, zerknął z niechęcią na Desmonda Lee-Wortleya i usiadł jak najdalej od niego. Był potężnym mężczyzną o krzaczastych brwiach i czerwonej, ogorzałej twarzy. Na pierwszy rzut oka przypominał raczej farmera niż pana na włościach.

      – Zaczęło śnieżyć – zauważył. – Wygląda na to, że jednak będziemy mieli prawdziwe białe święta.

      Po herbacie goście się rozeszli.

      – Teraz pewnie pójdą się bawić swoimi magnetofonami – zwróciła się pani Lacey do Poirota, spoglądając z pobłażliwością na wnuka, gdy ten wychodził z pokoju. Jej słowa zabrzmiały tak, jakby w rzeczywistości powiedziała: „Dzieci będą się teraz bawić ołowianymi żołnierzykami”.

      – Doskonale znają się na technice – dodała. – Trzeba przyznać, że to imponujące.

      Jednak chłopcy i Bridget postanowili pospacerować wokół jeziora i sprawdzić, czy lód jest dość gruby, by dało się jeździć po nim na łyżwach.

      – Myślałem, że pojeździmy tutaj już dziś rano – mówił Colin. – Ale stary Hodgkins się nie zgodził. Zawsze jest strasznie ostrożny.

      – Chodźmy na spacer, Davidzie – powiedziała Diana Middleton cicho.

      David zawahał się na moment, wpatrzony w rudą głowę Sary. Stała obok Desmonda Lee-Wortleya, trzymała dłoń na jego ramieniu i patrzyła w jego twarz.

      – Dobrze – odpowiedział w końcu David Welvyn. – Chodźmy.

      Diana wsunęła dłoń pod jego ramię, po czym oboje ruszyli do drzwi prowadzących do ogrodu.

      – Może my też pospacerujemy, Desmondzie? – zaproponowała Sarah. – W domu jest okropnie duszno.

      – A komu by się chciało spacerować? – parsknął Desmond. – Wyprowadzę samochód z garażu. Pojedziemy do Cętkowanego Dzika i napijemy się.

      Sarah zawahała się na chwilę, po czym odparła:

      – Może wybierzemy się raczej do Market Ledbury, do Białego Rogacza? Tam jest znacznie przyjemniej.

      Choć za nic w świecie nie wyraziłaby tego wprost, sama myśl o wyprawie do miejscowego pubu w towarzystwie Desmonda budziła w niej odrazę. Coś podobnego nie należało do tradycji Kings Lacey. Kobiety z tego majątku nigdy nie bywały w Cętkowanym Dziku. Sarah czuła podskórnie, że wybierając się do tego miejsca, zawiodłaby pułkownika Laceya i jego żonę. „A niby czemu nie?” – powiedziałby zapewne Desmond Lee-Wortley. Sarah pomyślała z irytacją, że powinien doskonale wiedzieć, czemu nie! Po prostu nie denerwuje się takich kochanych staruszków jak dziadek i Em, jeśli nie jest to konieczne. Są dla niej naprawdę przemili, pozwalając jej prowadzić takie życie, jakiego pragnie, i choć nie rozumieją w najmniejszym stopniu, dlaczego postanowiła to robić, akceptują jej wybory bez zastrzeżeń. Oczywiście wszystko to było zasługą Em. Dziadek z pewnością próbowałby wybić jej to z głowy.

      Sarah nie miała żadnych złudzeń co do poglądów swojego dziadka. To nie dzięki niemu zaproszono Desmonda do Kings Lacey. Stała za tym Em, cudowna, zawsze kochająca Em.

      Kiedy Desmond poszedł po samochód, Sarah ponownie zajrzała do salonu.

      – Jedziemy do Market Ledbury – oznajmiła. – Pomyśleliśmy, że wybierzemy się na drinka do Białego Rogacza.

      W jej pobrzmiewała z lekka wyzywająca nuta, wydawało się jednak, że pani Lacey tego nie zauważyła.

      – Cóż, kochanie – odparła. – Z pewnością będziecie się świetnie bawić. David i Diana wybrali się na spacer, jak widzę. Bardzo mnie to cieszy. Uważam, że miałam naprawdę świetny pomysł, zapraszając tu Dianę. To bardzo smutne, gdy dziewczyna zostaje wdową w tak młodym wieku – zaledwie dwudziestu dwóch lat – i mam nadzieję, że wkrótce ponownie wyjdzie za mąż.

      Sarah przyjrzała się uważniej babci.

      – Co ty knujesz, Em?

      – To taki mój mały spisek – odparła pani Lacey radości. – Uważam, że to świetna partia dla Davida. Oczywiście wiem, że był po uszy zakochany w tobie, kochana Saro, ale ty nie chciałaś o tym słyszeć, zrozumiałam więc, że nie jest w twoim typie. Ale nie chcę, żeby wciąż był nieszczęśliwy, i sądzę, że Diana przypadnie mu do gustu.

      – Prawdziwa swatka z ciebie, Em. – Sarah pokręciła głową.

      – Wiem – przytaknęła pani Lacey. – Stare kobiety zawsze bawią się w swatki. Wydaje mi się, że Diana już bardzo go polubiła. Nie uważasz, że doskonale do niego pasuje?

      – Prawdę mówiąc, nie za bardzo – odpowiedziała Sarah. – Myślę, że Diana jest zdecydowanie zbyt… uczuciowa, zbyt poważna. Myślę, że David będzie się okropnie nudził, jeśli zostanie jej mężem.

      – Cóż,

Скачать книгу