Świąteczne tajemnice. Группа авторов

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Świąteczne tajemnice - Группа авторов страница 7

Świąteczne tajemnice - Группа авторов

Скачать книгу

Michael.

      – Ale wyglądałaby bardzo dramatycznie na śniegu – broniła swojego pomysłu Bridget. – Poza tym ma białe wyłogi, więc krew mogłaby być na nich. Och, czy to nie byłoby wspaniałe? Myślicie, że naprawdę da się nabrać?

      – Owszem, jeśli dobrze to przygotujemy – odrzekł Michael. – Na śniegu zostaną tylko twoje ślady oraz ślady drugiej osoby, które potem będą wracać do domu, męskie, oczywiście. Nie będzie chciał ich zadeptać, więc nie zorientuje się, że żyjesz. A nie sądzicie… – Michael przerwał, tknięty nagłą myślą. Pozostali spojrzeli na niego pytająco. – Nie sądzicie, że go to zdenerwuje?

      – Och, nie wydaje mi się – odparła Bridget z optymizmem. – Na pewno zrozumie, że zrobiliśmy to tylko po to, by go rozbawić. Coś w rodzaju bożonarodzeniowego smakołyku.

      – Moim zdaniem nie powinniśmy tego robić w samo Boże Narodzenie – stwierdził Colin z namysłem. – Dziadkowi raczej by się to nie spodobało.

      – Więc na następny dzień, Boxing Day – zaproponowała Bridget.

      – Tak, Boxing Day byłby w sam raz – zgodził się Michael.

      – Dzięki temu będziemy też mieli więcej czasu – kontynuowała Bridget. – Musimy przecież przygotować sporo rzeczy. Chodźmy do środka i sprawdźmy, czy mamy wszystkie rekwizyty.

III

      To był pracowity wieczór. Przyniesiono ostrokrzew i jemiołę, w kącie salonu ustawiono też choinkę. Wszyscy pomagali ją ubierać, zatykać gałązki ostrokrzewu za obrazami i wieszać jemiołę w dogodnych miejscach w holu.

      – Nie miałem pojęcia, że praktykuje się jeszcze takie archaiczne zwyczaje – mruknął Desmond do Sary, uśmiechając się drwiąco.

      – Zawsze to robiliśmy – broniła się Sarah.

      – Też mi powód!

      – Och, nie nudź, Desmondzie. Mnie to bawi.

      – Sarah, kochanie, nie wierzę!

      – Cóż, może nie do końca… ale w pewnym sensie.

      – Kto się odważy zmierzyć ze śniegiem i pójdzie na pasterkę? – spytała pani Lacey na dziesięć minut przed północą.

      – Nie ja – odburknął Desmond. – Chodź, Saro.

      Położywszy dłoń na ramieniu dziewczyny, skierował ją do biblioteki i podszedł do skrzynki z płytami.

      – Wszystko ma swoje granice – mówił. – Msza o północy!

      – Tak. – Sarah skinęła głową. – O tak.

      Tymczasem większość pozostałych gości, przekrzykując się i śmiejąc głośno, wkładała już płaszcze i buty. Dwaj chłopcy, Bridget, David oraz Diana wyruszyli do odległego o dziesięć minut drogi kościoła. Po chwili ich śmiech ucichł w oddali.

      – Pasterka! – parsknął pułkownik Lacey. – Kiedy byłem młody, nigdy nie chodziłem na mszę o północy. Zresztą co to za msza! Wymysł papistów i tyle! Och, najmocniej przepraszam, panie Poirot.

      Poirot machnął ręką.

      – Nic się nie stało. Proszę się mną nie przejmować.

      – Moim zdaniem jutrznia jest wystarczająco dobra dla wszystkich – kontynuował pułkownik. – Porządne, poranne nabożeństwo i głośne śpiewanie kolęd, ot co. A potem obiad bożonarodzeniowy. Dobrze mówię, prawda, Em?

      – Tak, kochanie – odparła pani Lacey. – My tak robimy. Ale młodzi lubią tę nocną mszę. I to naprawdę miłe, że chce im się na nią iść.

      – Sarah i ten facet nie chcą.

      – Cóż, kochanie, myślę, że nie masz racji – zauważyła pani Lacey. – Sarah chciała iść, ale wolała tego nie mówić.

      – Nie rozumiem, dlaczego obchodzi ją zdanie tego faceta.

      – Jest jeszcze bardzo młoda – tłumaczyła spokojnie gospodyni. – Idzie pan spać, panie Poirot? Dobrej nocy. Mam nadzieję, że się pan wyśpi.

      – A pani, madame? Nie kładzie się pani jeszcze do łóżka?

      – Jeszcze nie – odparła pani Lacey. – Muszę jeszcze napełnić skarpety prezentami. Och, wiem, że oni wszyscy są już prawie dorośli, ale lubią ten zwyczaj. Tak naprawdę wkładamy tam tylko jakieś śmieszne drobiazgi, ale wszyscy świetnie się przy tym bawią.

      – Naprawdę bardzo się pani stara, żeby wszyscy czuli się w święta szczęśliwi – zauważył Poirot. – Podziwiam panią.

      Podniósł dłoń do ust w dwornym geście.

      – Hm… – mruknął pułkownik Lacey, gdy Poirot już wyszedł. – Szarmancki typ. Ale docenia cię.

      Pani Lacey uśmiechnęła się do niego.

      – Zauważyłeś, Horace, że stoję pod jemiołą? – spytała zalotnie, niczym dziewiętnastolatka.

      Tymczasem Herkules Poirot wszedł właśnie do swojej sypialni. Był to duży pokój wyposażony w kilka grzejników. Gdy zbliżył się do dużego łóżka z czterema ozdobnymi słupkami, zauważył kopertę leżącą na jego poduszce. Otworzył ją i wyjął kartkę, na której widniały zapisane wielkimi literami – i wyraźnie drżącą ręką – słowa:

      NIE JEDZ PUDDINGU ŚLIWKOWEGO.

      ŻYCZLIWY

      Herkules Poirot przez chwilę wpatrywał się ze zdumieniem w wiadomość, unosząc wysoko brwi.

      – Tajemnicze – mruknął w końcu. – I całkiem niespodziewane.

IV

      Obiad bożonarodzeniowy, który zaczął się o drugiej po południu, był prawdziwą ucztą. W kominku wypełnionymi wielkimi polanami trzaskał wesoło ogień, zagłuszany wesołymi rozmowami biesiadników. Zjedzono zupę z ostrygami i dwa ogromne indyki, z których pozostały jedynie nagie kości. W końcu nastąpił długo wyczekiwany moment – podano świąteczny pudding! Stary Peverell, choć zgięty pod ciężarem ponad osiemdziesięciu lat, nie pozwolił, by ktokolwiek pomógł mu wnieść ten przysmak. Pani Lacey siedziała nieruchomo, zaciskając nerwowo dłonie. Była pewna, że wcześniej czy później nadejdą takie święta, podczas których stary kamerdyner padnie martwy w drodze do stołu. Świadoma, że albo musi podjąć takie właśnie ryzyko, albo zranić uczucia Peverella do tego stopnia, że sam wolałby raczej umrzeć, wybierała na razie to pierwsze rozwiązanie. Pudding pysznił się i połyskiwał na srebrnej tacy. Większy od piłki futbolowej, z gałązką ostrokrzewu niczym triumfalną flagą zatkniętą na szczycie i otoczony czerwono-niebieskimi płomieniami, budził powszechny zachwyt, witano go więc okrzykami radości i podziwu.

      Pani Lacey pozwoliła sobie na jedną rzecz; wymogła na Peverellu, by postawił naczynie przed nią, dzięki czemu mogła sama rozdawać gotowe

Скачать книгу