Świąteczne tajemnice. Группа авторов

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Świąteczne tajemnice - Группа авторов страница 8

Świąteczne tajemnice - Группа авторов

Скачать книгу

płomieni. Przy stole zapadła na chwilę cisza, gdy wszyscy obecni wymyślali życzenie.

      Nikt nie zauważył, że pan Poirot wpatruje się w swój pudding z dość osobliwą miną. „PROSZĘ NIE JEŚĆ PUDDINGU ŚLIWKOWEGO”. Co miało oznaczać to złowieszcze ostrzeżenie? Przecież ta porcja nie różniła się niczym od porcji pozostałych biesiadników! Przyznając z westchnieniem przed sobą samym, że nie zna rozwiązania tej zagadki – a Herkules Poirot nigdy nie lubił przyznawać się do porażki – sięgnął po łyżkę i widelec.

      – Trochę sosu, panie Poirot?

      Poirot chętnie nabrał sobie słodkiego sosu z dodatkiem alkoholu.

      – Znów dobrałyście się do mojej najlepszej brandy, co Em? – spytał pułkownik z drugiej strony stołu, uśmiechając się dobrotliwie. Pani Lacey puściła do niego oko.

      – Pani Ross wymaga najlepszej brandy, kochanie – odpowiedziała. – Twierdzi, że to najważniejszy składnik sosu.

      – Cóż… – Pułkownik Lacey westchnął. – Boże Narodzenie jest tylko raz w roku, a pani Ross to wspaniała kobieta. I wspaniała kucharka.

      – W rzeczy samej – potwierdził Colin. – Wyśmienity pudding śliwkowy. Mmm… – mruknął z rozkoszą, napełniając usta kolejnym kęsem.

      Powoli, niemal ostrożnie, Herkules Poirot przystąpił do konsumpcji swojej porcji. Zjadł pierwszy kęs. Był pyszny! Sięgnął po następny. Coś zabrzęczało cicho na jego talerzu. Zaczął przeszukiwać pudding widelcem. Bridget, która siedziała po jego lewej ręce, przyszła mu z pomocą.

      – Ma pan tu coś, panie Poirot – powiedziała. – Ciekawe, co to takiego.

      Poirot wydobył spośród rodzynków mały srebrny przedmiot.

      – Och! – zawołała Bridget. – To guzik kawalera! Pan Poirot znalazł guzik kawalera!

      Herkules Poirot włożył guzik do szklanki z wodą stojącej obok jego talerza i obmył go z puddingu.

      – Jest bardzo ładny – zauważył.

      – To oznacza, że będzie pan kawalerem, panie Poirot – wyjaśnił Colin usłużnie.

      – Cóż, tego właśnie należy się spodziewać – odparł z powagą Poirot. – Jestem kawalerem już od wielu długich lat i nie sądzę, bym kiedykolwiek zmienił ten status.

      – Och, tego nigdy nie można być pewnym – wtrącił Michael. – Widziałem w gazecie, że jakiś dziewięćdziesięciopięciolatek ożenił się niedawno z dwudziestodwuletnią dziewczyną.

      – To pocieszające – mruknął Herkules Poirot.

      Nagle pułkownik Lacey wydał z siebie okrzyk bólu. Jego twarz poczerwieniała gwałtownie, a dłoń powędrowała do ust.

      – Do licha, Emmeline! – ryknął. – Dlaczego pozwoliłaś kucharce włożyć do puddingu szkło?

      – Szkło?! – wykrzyknęła pani Lacey, zdumiona.

      Pułkownik Lacy wyjął z ust kanciasty przedmiot.

      – Mogłem sobie złamać ząb – narzekał. – Albo połknąć to paskudztwo i trafić do szpitala.

      Włożył szkło do miseczki do obmywania palców, opłukał je i podniósł.

      – A niech mnie kule biją! – wykrzyknął ponownie. – To wygląda jak kamień wyjęty z jakiejś wielkiej broszki. – Podniósł czerwony przedmiot do światła.

      – Pan pozwoli?

      Poirot sięgnął zwinnie ponad sąsiadką do dłoni pułkownika, wziął od niego kawałek szkła i przyjrzał mu się uważnie. Rzeczywiście, był to duży kamień o barwie rubinu. Światło odbijało się od licznych powierzchni przedmiotu, gdy detektyw obracał go w palcach.

      Gdzieś, przy innej części stołu ktoś odsunął gwałtownie krzesło, a potem wsunął je z powrotem.

      – Niesamowite! – zawołał Michael. – Ależ to byłaby historia, gdyby to był prawdziwy klejnot.

      – Może jest prawdziwy – powiedziała Bridget z nadzieją.

      – Och, nie wygłupiaj się, Bridget. Rubin takiej wielkości byłby wart fortunę. Prawda, panie Poirot?

      – Istotnie – zgodził się z nim detektyw.

      – Nie rozumiem tylko, jak znalazł się w puddingu – rozmyślała głośno pani Lacey.

      – Ooch… – jęknął Colin, sięgając do ust. – Trafiłem na świnkę. To nie fair.

      – Colin ma świnię! Colin ma świnię! – zaintonowała natychmiast Bridget. – Colin jest chciwą, żarłoczną świnią!

      – Ja mam pierścień – oznajmiła Diana wysokim, czystym głosem.

      – A ja naparstek – pożaliła się Bridget.

      – Bridget będzie starą panną – odezwali się jednym głosem dwaj chłopcy. – Ha, Bridget będzie starą panną.

      – A kto znalazł pieniądze? – spytał David. – Wiem, że w puddingu jest prawdziwa moneta dziesięcioszylingowa, ze złota. Pani Ross mi o tym powiedziała.

      – Chyba ja jestem tym szczęściarzem – oznajmił Desmond Lee-Wortley.

      Najbliżsi sąsiedzi pułkownika Laceya usłyszeli, jak ten mruczy pod nosem:

      – Tak, chciałbyś.

      – Ja też mam pierścień – odezwał się ponownie David i spojrzał na Dianę. – Niezwykły zbieg okoliczności, prawda?

      Śmiechy i żarty nie milkły jeszcze przez długi czas. Nikt nie zauważył, że pan Poirot niedbałym gestem, jakby myśląc o czymś zupełnie innym, włożył czerwony kamień do kieszeni.

      Po puddingu na stole pojawiły się babeczki z nadzieniem bakaliowym i różne desery bożonarodzeniowe. Starsi uczestnicy obiadu udali się potem na drzemkę, by wrócić w porze herbaty i wziąć udział w uroczystym zapaleniu światełek na choince. Jednak Herkules Poirot nie dołączył do tej grupy, lecz wybrał się do wielkiej, staromodnej kuchni.

      – Czy wolno mi pogratulować kucharce tego wspaniałego posiłku, który miałem właśnie szczęście zjeść? – spytał, rozglądając się dokoła z uśmiechem.

      Po chwili wahania dystyngowanym krokiem podeszła do niego pani Ross. Była to duża kobieta o szlachetnych proporcjach i rysach twarzy oraz dostojnych manierach godnych księżnej. Z tyłu widać było dwie inne, szczupłe, siwowłose kobiety zajęte zmywaniem naczyń oraz młodą blondynkę, która krążyła nieustannie między zmywalnią a właściwą kuchnią. Bez wątpienia były to jednak jedynie zwykłe pomoce kuchenne, podległe niekwestionowanej królowej tych włości, pani Ross.

      – Cieszę

Скачать книгу