Wszyscy jesteśmy kosmitami. Krzysztof Kochański
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Wszyscy jesteśmy kosmitami - Krzysztof Kochański страница 5
Chociaż…?
Błyskawicznie zerwaliśmy się na równe nogi.
– Ruda kazała się przedstawić – przypomniałem pośpiesznie O!.
– Jasne!
W wyrwie znów ziała ciemność. Może tylko nam się wydawało, że wcześniej coś tam widzieliśmy? Pomimo to odegraliśmy cały spektakl.
– U! – krzyknąłem w stronę statku, pokazując na siebie dłońmi. – Nazywam się U!. U!.
O! zrobiła to samo, wywrzaskując swoje „imię”.
A potem ona pokazywała na mnie, wołając: „U!”, a ja na nią, że „O!”.
Po kilku takich próbach zamilkliśmy. Nic się nie działo, a nam skończyły się pomysły.
– Wystarczy – usłyszeliśmy zza przepierzania głos rudej pani psycholog. – Na dziś wystarczy. Dajcie jej ochłonąć.
Jej. Powiedziała jej!
Okazało się, że w międzyczasie naukowcy odkryli płeć dziecka kosmitów. Była dziewczyną.
***
Wieczorem zadzwoniłem do rodziców. Mama miała wyrzuty sumienia, że puściła mnie na tę eskapadę samego. Prawie zaczęła pakować walizkę, żeby przyjechać, na szczęście tata zdołał przemówić jej do rozsądku:
– Jak jechał na obóz, pojechałaś razem z nim? Potraktuj to jak obóz, tylko ważniejszy od innych.
Całe szczęście – posłuchała. Inaczej nie wiem, jak bym to przeżył. Już widziałem nagłówki w gazetach: „Odkrywca obcej cywilizacji z mamusią”. Chyba ze wstydu zapadłbym się pod ziemię.
Potem zadzwonił Profesor Rozczochrany. Był ciekaw, jak mi idzie. Opowiedziałem o dzisiejszym dniu, o tym, że teraz jestem U! i że pracuję z O!, ale że, niestety, niewiele osiągnęliśmy.
– Cierpliwości – odparł Profesor. – Postaw się w sytuacji tej dziewczynki z innego świata. Jest sama, a wokół mnóstwo kosmitów. Nic dziwnego, że się ukrywa.
– Jak to kosmitów? – nie załapałem w pierwszej chwili. – Przecież to ona jest kosmitką?
– Tylko z naszego punktu widzenia, uczniu – wyjaśnił Profesor Rozczochrany. – Z jej strony wygląda to inaczej. Dla niej to my jesteśmy istotami z obcej planety, czyli kosmitami.
Nigdy nie myślałem w ten sposób, ale trudno było nie przyznać Profesorowi racji.
– To znaczy, że pan też jest kosmitą, panie Profesorze! – roześmiałem się.
– Zgadza się – odparł całkiem poważnie. – Mieszkamy w tym samym kosmosie, więc tak naprawdę wszyscy jesteśmy kosmitami.
***
Następnego dnia nasza ruda opiekunka zjawiła się, jak tylko zjedliśmy śniadanie. Wyglądała na niewyspaną.
– Przykro nam, że wczoraj się nie udało – powiedziałem. – Może dziś pójdzie lepiej?
Moja partnerka O! zrobiła wstydliwie kwaśną minę i wbiła wzrok w podłogę.
– Ależ skąd! – zaprotestowała energicznie pani psycholog. – Byliście świetni.
– Jak to?
– We wraku kosmicznego statku zainstalowaliśmy kamery. Analizowaliśmy nagrania przez całą noc. Wyraźnie widać na nich, że wzbudziliście zainteresowanie kosmitki. Najpierw te podskoki O!, a potem U! stojący na głowie. Muszę przyznać, że wasze pomysły okazały się rewelacyjne! Cieszę się, że spośród setek kandydatów wybrano właśnie was.
Spojrzeliśmy z O! po sobie. Nie wiedzieliśmy, że byli inni kandydaci.
– Kosmitka była tak zaskoczona waszym zachowaniem, że na chwilę zapomniała o strachu – kontynuowała wypowiedź Ruda. – A kiedy zaczęliście tarzać się po podłodze, prawie wyszła na zewnątrz.
– To było niezamierzone – zauważyła O!. – Dopadła nas głupawka.
– Głupawka niegłupawka, najważniejsze, że kosmitka zwróciła na was uwagę. Nie tylko przestała chować się, jak zawsze, gdy próbujemy się zbliżyć, ale nawet obserwowała was, kiedy się przedstawialiście.
– Myśli pani, że zrozumiała, że się przedstawiamy?
– Nawet na pewno. Ci kosmici muszą być inteligentni, skoro opanowali podróże międzyplanetarne.
– Zaraz! – coś mnie tknęło. – Skoro macie nagrania, to dlaczego ich nie udostępniacie? Przecież ludzie są ciekawi, jak wyglądają istoty z obcej planety.
– Nie wspominając już o nas – wtrąciła O!. – Nie uważa pani, że powinniśmy wiedzieć?
Ruda pokiwała głową.
– Słusznie. Właśnie miałam was poinformować, że taki jest pierwszy punkt programu dzisiejszego dnia. Oglądanie nagrań. Muszę jednak uprzedzić, że widok nie jest przyjemny. Dlatego trochę z tym zwlekaliśmy. Jeden z mniej odpornych techników po zobaczeniu kosmitów odszedł z zespołu z powodu męczą-cych go nocą koszmarów. To dlatego na razie nie rozpowszechniamy wizerunku obcych przybyszy. Społeczeństwo musi się na ten szok przygotować.
– Nie takie horrory się oglądało – skwitowałem lekceważąco.
Choć, prawdę mówiąc, po nieco przydługim wstępie Rudej już nie byłem taki pewny siebie.
Ruda zaprowadziła nas do jednej z kabin, otaczających szklarnię kosmitki. Pracująca tam kobieta – pewnie jakiś ważny naukowiec, bo nosiła takie same kwadratowe okulary jak uniwersytecki znajomek Profesora Rozczochranego – odtworzyła nam nagranie z wczoraj. Pochodziło z wnętrza kosmicznego statku, a kamera skierowana była tak, że przez rozcięcie w kadłubie pokazywała też teren przed szklarnią. Zobaczyliśmy tam siebie. O! podskakiwała jak szalona, ja stałem na głowie. Właśnie schowałem język, kiedy ujęcie zmieniło się – kamera okazała się ruchoma. Sterowano nią zapewne z tej kabiny. Teraz pokazywała tylko wnętrze statku.
Początkowo kadr był zamazany, widzieliśmy jedynie przesuwający się szary kształt, a potem obraz wyostrzył się.
Zaparło nam dech.
Kosmitka!
Całe szczęście, że Ruda uprzedziła nas, że widok nie będzie miły. Gdybym nie był przygotowany, pewnie bym uciekł z tej kabiny.
***
Trochę trwało, nim ochłonęliśmy. O! przez dłuższy czas była blada jak kafelki w naszej łazience. Ja może też, nie wiem, w lustro nie zaglądałem. Ale Ruda nie dawała za wygraną. „Chcieliście oglądać kosmitę, to macie!” – zdawało się mówić jej spojrzenie.
– Obejrzymy