Nieśmiertelni. Vincent V. Severski

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nieśmiertelni - Vincent V. Severski страница 36

Nieśmiertelni - Vincent V. Severski Czarna Seria

Скачать книгу

jest notowanych za drobne wykroczenia. W grupie obcokrajowców mamy trzydziestu obywateli Unii i dwudziestu jeden spoza Europy. Jednego Izraelczyka, jednego Turka, Pakistańczyka, dwóch Amerykanów, dwóch Hindusów, dwóch Irańczyków, dwóch Rosjan i… dziesięciu Chińczyków. – Wszyscy wybuchnęli śmiechem. – Studentów na razie zostawiamy, to nie jest decydujący wątek. Zajmuje się nim mały Tor.

      – Wśród pracowników naukowych sytuacja jest inna… – włączył się duży Tor, ale Gunnar od razu mu przerwał.

      – Kluczem jest Nils Petersson i strefa zamknięta wydziału. To był cel ataku napastników i to coś, co wiedział Petersson, a czego nie chciał ujawnić, i dlatego był torturowany. Chociaż mam pewne wątpliwości co do tych tortur. Pozostali zginęli… jak by to powiedzieć… przy okazji. – Spojrzał na Harriet.

      – Ale czy Nils coś ujawnił? – zapytała Linda. – Tego nie wiemy. A konkretnie co miałby ujawnić?

      – No właśnie – dodała Harriet.

      – Napastnicy przebywali wewnątrz trzydzieści pięć minut. Nie bez powodu zrobili bałagan i dokonali zniszczeń… – Gunnar zastanowił się i spojrzał na tablicę. – Wyraźnie chcieli dodać nam pracy i możliwie jak najdłużej ukryć prawdziwy cel swojej wizyty. Nie zostawili żadnych śladów, nawet łuski zabrali, a oddali około pięćdziesięciu strzałów z sig-sauerów P226. Broń nigdzie nie była notowana. Zginęły dyski z wszystkich serwerów części zamkniętej, cztery laptopy i kilka dysków z samodzielnych komputerów. Resztę zniszczono. Odtworzenie, choćby w przybliżeniu, tego, co zostało utracone, zajmie miesiące, o ile w ogóle będzie możliwe. Tym bardziej że wiemy już, iż w ramach wydziału prowadzono kilka programów badawczych o wyjątkowym znaczeniu dla obronności i naszego przemysłu. – Gunnar przeszedł przez pokój i zatrzymał się przed dużym Torem. – Niezłe towarzystwo tam pracuje, co?

      Duży Tor, zaczesany gładko do tyłu i ubrany w wyciągnięty granatowy sweter, wyglądał, jakby celowo łączył w sobie urok przedwojennego amanta i styl offowego scenarzysty.

      Odchrząknął, ominął Gunnara i podszedł do tablicy.

      – Mamy czterdziestu dwóch pracowników naukowych. – Wziął pisak i podkreślił czerwony kwadrat po lewej stronie tablicy. – Właściwie czterdziestu – dodał z wyraźnym zakłopotaniem – jeśli nie liczyć doktorantów Antona Peteriusa i Nilsa Peterssona. Spośród czterdziestu naukowców… w tym dwudziestu doktorantów i dziewięciu profesorów… dostęp do strefy zamkniętej mieli tylko ci, którzy prowadzili programy badawcze zatwierdzone przez radę naukową wydziału i rektora. W sumie oprócz Antona i Nilsa dostęp tam miało piętnastu naukowców…

      – Teraz ja – wtrąciła się Harriet. – Tajny program mikroczipa 8GF32C, który nadzorował Anton w ramach pracy dla KTH, nie był jedyny, jak się okazało. Mimo że Peterius miał odpowiadać w imieniu państwa za bezpieczeństwo tajnych programów badawczych, to w rzeczywistości, przynajmniej na tym wydziale, prowadzono także prace nad innymi wrażliwymi projektami.

      – Tak! – Gunnar wszedł jej w słowo. – Nie ma wątpliwości. Premierowi jutro mocno skoczy ciśnienie, kiedy się pochyli nad tym punktem raportu, chociaż to tylko efekt uboczny naszej pracy. Kompletny burdel w nadzorze i koordynacji nad wrażliwymi projektami na KTH… to też największa przeszkoda dla nas. – Uniósł lekko głos. – Może nawet nie do pokonania.

      – Tylko Nils Petersson miał, oprócz naszego programu, trzy inne dodatkowo płatne zlecenia, o których Anton nie wiedział – ciągnęła Harriet. – Cząstkowe zlecenie na badania nad celownikami laserowymi dla Wojskowego Instytutu Materiałowego, analizę systemu łączności Erikssona dla naszej marynarki oraz niewielki fragment projektu dla Saaba. To wszystko programy o klauzuli „ściśle tajne”, chociaż prace Nilsa stanowiły tylko niewielkie cząstki większej całości i same w sobie nie były utajnione. Nadzór nad programami sprawowały komórki bezpieczeństwa w ośrodkach, skąd pochodziły zlecenia, a Säpo i FRA w ogóle o nich nie informowano. Nils nie był wyjątkiem. W ciągu ostatnich dwóch lat spośród piętnastu naukowców sześciu prowadziło podobne badania na zlecenie, ale jedynie on uczestniczył w projektach zakwalifikowanych jako „ściśle tajne”.

      – Czyli okoliczności śmierci Nilsa, projekty, w których uczestniczył, oraz zniknięcie Antona wskazują na najbardziej prawdopodobny kierunek naszego dochodzenia, którego punktem oparcia jest Petersson – podsumował Gunnar. – Czy to wszystko, co możemy powiedzieć premierowi po tylu dniach śledztwa? – zapytał, ale nikt nie pospieszył z odpowiedzią. – Stoimy w miejscu. Właściwie nie posunęliśmy się ani o krok.

      – To co? – zapytała Linda. – Trzymamy się dotychczasowej tezy, że zabójcy nie pochodzą ze Szwecji i byli zawodowcami? Tak piszemy w raporcie?

      – Na razie ani wywiad policyjny w środowiskach kryminalnych, ani Säpo w ekstremistycznych nic nie dały. Żadnego punktu zaczepienia. Europol i Interpol nie mają nic, zaprzyjaźnione służby podobnie. – Gunnar był mocno zdegustowany. – Zamachowcy przyjechali do Szwecji i po akcji, mimo blokady, opuścili nasz kraj. Nie mamy nawet śladowych podejrzeń, kim mogli być.

      – Szczegółowa kontrola na granicach wciąż trwa – wtrącił mały Tor, ale Gunnar zrobił kwaśną minę.

      – Ich już dawno nie ma w Szwecji ani nawet w Europie – skwitował.

      – Zagraniczni studenci i doktoranci? – zapytał duży Tor i pociągnął pisakiem wzdłuż listy nazwisk na tablicy. – Sądzę, że powinniśmy się trzymać tego wątku i tak to przedstawić w raporcie. Ktoś uważa inaczej?

      Oczywiście nikt nie uważał inaczej, a pytanie Tora miało tylko podbudować ich przekonanie, że zabójcy przyjechali do Szwecji z zewnątrz – przekonanie oparte na płytkich przesłankach, bez jednego twardego dowodu, wypływające ze zgodnej intuicji pięciu osób. A to też coś znaczy.

      Taką tezę mógł swobodnie postawić średnio zdolny miłośnik filmów sensacyjnych, a nie zespół oficerów Säpo, FRA i policji pod dowództwem najlepszego w Szwecji śledczego. Nie byli dotąd w stanie wskazać nawet potencjalnego kierunku, z którego przybyli napastnicy, i ta świadomość dręczyła ich najbardziej. Wszyscy wiedzieli, że po przeczytaniu raportu premier da im jeszcze jedną szansę, potem jeszcze jedną i potem kolejną, bo dla Rosenbadu to była sprawa polityczna i musiała się zakończyć jakimś happy endem.

      Ale dla Gunnara, Lindy i Harriet to była sprawa osobista i chociaż nigdy tak o niej nie mówili, to traktowali ją jako najważniejsze i ostatnie zadanie w życiu. Przekonani, że dopadną zabójców, byli gotowi poświęcić się dla Nilsa, Antona i trzech studentów, których zmasakrowane ciała oglądali mroźnej nocy na KTH, więc fochy premiera czy szefa Wallina mało ich obchodziły.

      – Żeby znaleźć igłę w stogu siana, trzeba przetrząsnąć siano – zauważyła Harriet i rzuciła w kierunku Lindy: – To nie Proust, to moje, właśnie wymyślone.

      Twarze wszystkich, z wyjątkiem Gunnara, rozjaśnił uśmiech.

      Jezu, jaka ona jest naiwna! – pomyślała Linda.

      Na Polhemsgatan 30 jedni twierdzili, że Gunnar nie uśmiecha się od czasu postrzelenia w hotelu w Solnie, a inni – że nigdy się nie uśmiechał. W każdym razie z pozoru wyglądał na wyjątkowego ponuraka, ale wewnątrz odczuwał radość, jak każdy człowiek, przyjemność, satysfakcję. Lubił wschód słońca nad szkierami, zwierzęta, morze, wyścigi kłusaków. Do ludzi miał stosunek obojętny,

Скачать книгу