Życzenie Smierci (Więzy Krwi Księga 12). Amy Blankenship
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Życzenie Smierci (Więzy Krwi Księga 12) - Amy Blankenship страница 6
Nick prychnął i spojrzał na Gypsy: " Uważam, że po prostu ze sobą flirtowali."
Gypsy przytaknęła, podobał jej się ten pomysł. Może to byłby kolejny powód, dla którego Lacey chciałaby zostać. "Cóż, jeśli ma kłopoty... a podejrzewam, że ma, to kto lepiej ją ochroni niż Ren?" - powiedziała z uśmiechem.
Nick nie wiedział, czy ma być zazdrosny, że Ren jest lepszym obrońcą niż on, czy też cieszyć się, że Gypsy nie ma nic przeciwko temu, że Ren i Lacey mają do siebie dziwny pociąg. Zastanawiał się nad tym przez chwilę, po czym zrezygnował... przyznając po cichu, że Ren był większy, silniejszy i o wiele potężniejszy. Szkoda, że jego wadą było to, że brakowało mu kilku komórek mózgowych.
Ren usłyszał pęknięcie Nicka, ale zignorował to, co insynuował. Flirtowanie... Nie było mowy, żeby kiedykolwiek pomyślał o tym, że pociąga go ten bachor. Była sarkastyczna, przebiegła i była złodziejką... wszystkie minusy na jego liście. Wszedł po schodach do ogromnego magazynu i zaczął krążyć w tę i z powrotem.
"Właściwie kazała mi... MI nie podglądać," warknął szorstkim szeptem.
Rozdział 3
Lacey westchnęła, gdy gorąca woda rozpylała się po jej ciele i rozkoszowała się uczuciem, że wreszcie jest całkowicie wolna od krępujących ją wiązań, które miała owinięte wokół piersi, by upodobnić się do nastoletniego chłopca. Od razu wiedziała, że powinna je spalić.
Chwyciła myjkę zawieszoną na kranie przy wannie i zwiększyła nieco temperaturę. Odkąd tylko musiała uciekać przed Vincentem i hordą demonów, które ją ścigały, relaks był dla niej luksusem, z którego nie mogła korzystać.
Vincent... nawet samo imię wywoływało w niej poczucie winy. Poznała go kilka dni po tym, jak dostała plan ogromnego muzeum, do którego wysłał ją dziadek. Tak się złożyło, że oboje byli wysłani przez różnych ludzi, aby ukraść ten sam artefakt.
Na to dość zabawne wspomnienie wyrazu twarzy Vincenta, gdy przyłapał ją na włamywaniu się do tego samego sekretnego pokoju, do którego on miał się włamać, lekko zadrżały jej wargi. Gdyby próbowali się kłócić o to, które z nich dotarło tam pierwsze i komu należą się łupy, zaalarmowaliby silnie uzbrojonych strażników, którzy znajdowali się w głębi korytarza i zostaliby przyłapani, albo co gorsza... zastrzeleni.
Wpatrując się w siebie nawzajem, potrzebowali około trzydziestu sekund, by dojść do wspólnej decyzji o współpracy w celu zdobycia tego przedmiotu. Myśląc o tym teraz, zdała sobie sprawę, że dla Vincenta i tak wszystko by pasowało... Zgodził się na współpracę, bo po prostu tego chciał.
Kiedy bezpieczni oddalili się już od muzeum, nagle zostali otoczeni przez pięć czarnookich demonów cienia, które zajęły się opętaniem lokalnych stróżów prawa.
Stojąc w blasku świateł radiowozów z podniesionymi rękami i pięcioma zestawami broni wycelowanymi prosto w nich, pomyślała, że na pewno nie wyjdą stamtąd żywi. Tak było do czasu, gdy Vincent wręczył jednemu z nich skradziony artefakt, a w zamian otrzymał ogromną teczkę z pieniędzmi.
Potem Vincent zaproponował, że podzieli się z nią i poprosił, by weszła z nim w interes. Nie myśląc o konsekwencjach, zgodziła się na współpracę, decydując, że może zdobyć jeszcze więcej rzeczy dla swojego dziadka, wykorzystując powiązania Vincenta z tymi nowymi, agresywnymi kolekcjonerami.
Była podekscytowana tym, że w końcu ma partnera i przekonała się, że potrafi być tak samo przebiegły jak ona. Nie przeszkadzało jej też, że był seksowny jak diabli i miał brytyjski akcent, który sprawiał, że każde jego zdanie brzmiało, jakby z nią flirtował.
Lacey potrząsnęła głową nad swoim naiwnym myśleniem, myjąc włosy szamponem. Zgodziła się na ten układ zarówno z chciwości, jak i dlatego, że Vincent był cholernie seksowny... jej jedyne dwie słabości.
Po upojnej nocy i większości następnego dnia gorącego jak diabli seksu bez zobowiązań, Vincent opowiedział jej co nieco o podziemnym kręgu, do którego należał. Nie zajęło jej dużo czasu, by zorientować się, że bycie jego partnerką oznacza, że jest również partnerką całej sieci potężnych demonów.
Dzięki dziadkowi nie była całkowicie pozbawiona wiedzy o demonach, ale to nie znaczyło, że kiedykolwiek z którymś będzie tańczyć. Chociaż świadomość tego, w co się pakuje, denerwowała ją, zignorowała szósty zmysł i cieszyła się na dreszczyk emocji, jaki oferował jej Vincent.
Tego wieczoru, zabrał ją na spotkanie z mistrzem demonów podziemnego pierścienia... starym człowiekiem, który wyglądał na sto dziesięć lat i nazywał się Mistrz, co wtedy wydało jej się nieco zabawne.
Kiedy stary demon chłodno odrzucił jej zaproszenie do podziemnego złodziejskiego kręgu i próbował zabić ją na miejscu, straciła poczucie humoru. Gdyby nie to, że Vincent stanął przed nią i zabrał kulę przeznaczoną na jej głowę, byłaby teraz martwa. Pomyślała, że Vincent nie żyje, gdy szarpnął się i jęknął, jak kula wbiła się w niego, rozlewając strugi krwi po jej twarzy.
Wtedy po raz pierwszy dotarło do niej, że Vincenta nie da się zabić... bez względu na to, jak bardzo by go krzywdzono. Wygrzebał kulę ze swojego ramienia, równocześnie spierając się z czarnookim demonem w jej imieniu, mówiąc, że od lat chciał mieć partnera i że to on ją wybrał.
Vincent był ulubionym złodziejem Mistrza, niechętnie więc zaakceptował jego wybór, zgodził się tylko pod warunkiem, że będzie mógł uznać ją za swoją podwładną, co dawało mu prawo do zabicia jej, jeśli kiedykolwiek wymknie się spod kontroli lub spróbuje opuścić grupę.
Vincent spokojnie spojrzał na Lacey przez swoje krwawiące ramię i powiedział: "Albo to, albo nigdy nie pozwoli ci wyjść stąd żywą. Czy zgadzasz się na ten układ?"
Została nauczona przez dziadka, by nigdy nie zawierać umowy z demonem, ale nie była na tyle głupia, by nie zgodzić się z tym, który stał przed nią. Kiedy spojrzała w jego zimne, czarne oczy, wiedziała, że jest w stanie zabić ją i zapomnieć o niej w tej samej sekundzie.
Gdy tylko opuścili ogromną posiadłość Mistrza, odwróciła się w stronę Vincenta, myśląc, że on również jest demonem... albo przynajmniej pół-rasą i nie ostrzegł jej. Szybko poinformowała przystojnego dupka, że jest mu wdzięczna za uratowanie jej życia, ale ma zasadę, że nie sypia z demonami.
Vincent spokojnie chwycił ją za ramiona i poprosił, by przyjrzała się uważnie krwi plamiącej jego koszulę... była czerwona. Gdyby był demonem, byłaby czarna. Kiedy już się uspokoiła, zaczął wyjaśniać jej swoje... niezwykłe uwarunkowania. Poinformował ją, że był w pełni człowiekiem w każdym znaczeniu tego słowa, ale gdzieś po drodze został przeklęty przez anioły.
Nie była pewna, co miał na myśli mówiąc o aniołach, ponieważ nie chciał tego wyjaśnić, ale najważniejsze było to, że Vincent po prostu nie mógł umrzeć. Poprawka... mógł umrzeć, ale zazwyczaj nie pozostawał martwy na długo. Nawet rozpiął koszulę,