Rewizja. Joanna Chyłka. Tom 3. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Rewizja. Joanna Chyłka. Tom 3 - Remigiusz Mróz страница 18

Rewizja. Joanna Chyłka. Tom 3 - Remigiusz Mróz Joanna Chyłka

Скачать книгу

przysługa będzie go kosztować – zastrzegł Skibski.

      – To już ustalicie między sobą – odparła pod nosem Joanna. – A teraz chciałabym się dowiedzieć czegoś o tych ofiarach.

      Niepewnie spojrzała w bok. Dziewczynka leżała dwa stoły dalej, zwłoki były w podobnym stanie. Profesor westchnął, wskazując na wgniecenie w czaszce Patrycji Horwat.

      – Bez wątpienia narzędziem zbrodni był nieostry przedmiot – powiedział. – Proszę zwrócić uwagę na krawędzie pęknięć.

      Chyłka tylko na moment spojrzała we wskazane miejsce.

      – Przypuszczam, że obuch miał kształt kolisty. Być może w grę wchodzi młotek z beczkowatą powierzchnią uderzeniową.

      – Hm?

      – Wie pani… – Oderwał wzrok od zmarłej. – Kształtem zbliżony do takich z dużym gumowym obuchem. Choć tutaj, rzecz jasna, guma nie mogła zostać zastosowana.

      – W porządku – odparła Chyłka. – Ale bardziej od narzędzia zbrodni interesują mnie ślady.

      Skibski wypuścił ze świstem powietrze.

      – Szkoda – powiedział.

      Najwyraźniej nie był do końca normalny, ale Joanna zachowała to przemyślenie dla siebie. Jak rzadko kiedy, nie miała ochoty na utarczki. Liczyła, że załatwi tę sprawę jak najszybciej i wyjdzie na zewnątrz na papierosa.

      – Więc? – ponagliła rozmówcę.

      – Ślady są… powiedziałbym, bardzo liche.

      – To znaczy?

      – Poza samymi obrażeniami nie znaleźliśmy niczego, co wskazywałoby na udział osób trzecich. Żadnych obcych wydzielin, żadnych plam po substancjach chemicznych czy biologicznych. Daktyloskopijnie niczego nie udało się ustalić, podobnie pod względem osmologicznym…

      Kiedy urwał, Chyłka spojrzała niepewnie na dziecko Horwatów. Ciemne włosy dziewczynki były pozlepiane krwią i mózgowiem.

      – Posoka pochodzi z ciał ofiar – dodał profesor, jakby odczytywał jej myśli. – Pobrano wymazy z pochwy, ale zabójca użył prezerwatywy. Staramy się ustalić, jakiej.

      – Rozumiem – ucięła prawniczka. – W takim razie co udało się ustalić?

      Skibski dotknął delikatnie dłoni denatki, jakby bał się, że ją tym urazi. Było w tym geście coś alarmującego. Dłoń była w znacznie lepszym stanie niż pozostałe części ciała. Profesor odgiął zesztywniały palec wskazujący.

      – Odnaleźliśmy ślady biologiczne pod paznokciem. To ulubione miejsce, w którym się ukrywają.

      Pozwolił sobie na niewyraźny uśmiech. Sprawiał kasandryczne wrażenie.

      – Było też kilka włosów z cebulkami. Szczęśliwie. Bez nich nie sposób przeprowadzić badań poliformizmu jądrowego DNA.

      – Są już wyniki?

      Wydął usta i pokręcił głową.

      – Są pewne wstępne ustalenia, ale pewność zyskamy za kilka dni.

      – Co to za ustalenia?

      – Wszystko wskazuje na męża. Dość jednoznacznie.

      Joanna spojrzała na matkę i córkę. Jeśli zabójca rzeczywiście używał młotka z dużym obuchem, musiał zadać kilkadziesiąt ciosów. Wgłębienia widoczne były w klatkach piersiowych, kości w wielu miejscach połamano. Ich białe końcówki sprawiały, że miejscami zwłoki przypominały makabryczną aranżację psychopatycznego artysty. Najbardziej uszkodzone były jednak twarze. Sprawca musiał uderzać ofiary, aż przestały przypominać ludzi.

      Czy Bukano byłby w stanie się tego dopuścić? Chyłce nie chciało się w to uwierzyć. Siedziała naprzeciw tego człowieka, patrzyła mu w oczy, rozmawiała z nim, analizowała jego zachowanie… i nic nie wskazywało na to, by był takim zwyrodnialcem.

      – Jest pan pewien? – zapytała.

      – Oczywiście istnieje hipotetyczna możliwość, że ostateczne badania doprowadzą do odmiennych wyników, ale powiedzmy sobie szczerze, większe prawdopodobieństwo przyświeca tym wszystkim, którzy liczą na wygraną w lotto.

      Chyłka spojrzała w kierunku drzwi.

      – A jednak ślady mogą pochodzić sprzed jakiegoś czasu – zauważyła. – Może żona zadrapała męża, a zabójca zachował najwyższą…

      – Nie – wpadł jej w słowo Skibski. – Proszę mi wierzyć, znam się na tym.

      – Żeby panu wierzyć, musiałabym usłyszeć coś, co mnie przekona.

      Obszedł stół sekcyjny, oparł się na nim jedną ręką, a potem spojrzał na prawniczkę z ukosa.

      – Ślady znajdowały się głęboko pod paznokciem – wyjaśnił. – To nie było przypadkowe zadrapanie. I zanim wspomni pani o ostrym stosunku, muszę uprzedzić, że to również nie pasuje do tego, co znaleźliśmy.

      – Więc jest pan pewien, że to mąż zabił?

      – Absolutnie pewien.

      Chwilę później Joanna opuściła zakład. Wyszedłszy na Oczki, wyciągnęła papierosa, odpaliła go, a potem wypiła resztkę absoluta. Cisnęła butelkę do kosza przy chodniku i skierowała się do samochodu.

      Przez moment zastanawiała się nad konfrontacją z klientem. Wolała wiedzieć, na czym stoi przed rozpoczęciem procesu. Jeśli rzeczywiście zabił Patrycję i ich córkę, kolejne dowody w końcu zaczną się mnożyć. Zawsze tak było. A ona musiała zawczasu mieć przygotowaną kontrę.

      Nie miało dla niej żadnego znaczenia, czy broni człowieka winnego, czy niewinnego. Adwokaci, którzy mieli problemy z sumieniem, stanowili znikomy odsetek przedstawicieli profesji.

      Chyłka ostatecznie zrezygnowała ze spotkania z Bukano. Pojechała do domu, po drodze kupując butelkę tequili. Nie było jej marki, więc wzięła pierwszą z brzegu. Z przyzwyczajenia nie spojrzała na cenę, przez co musiała ukryć zdziwienie przy kasie. Będzie trzeba zmienić nawyki, pomyślała.

      Wróciła do domu, zrobiła sobie drinka, a potem usiadła na kanapie i włączyła TVN. Ostatnio nawet Wojewódzki nie poprawiał jej humoru. Wyglądał, jakby jechał na oparach. Podobnie jak ona.

      Po którejś tequili sunrise odpłynęła. Obudziła się dopiero rano, na kanapie.

      Przeciągnęła się, zrzuciła żakiet, a potem ruszyła do łazienki. Prysznic nie postawił jej na nogi, ale drink już tak. Efekt osłabł nieco przy papierosie, trudno jednak było sobie odmówić porannej dawki nikotyny.

      Po porządnym śniadaniu narzuciła na siebie świeże ciuchy i ułożyła włosy tak, by opadały jej na policzki.

Скачать книгу